Legenda siatkówki nie tylko polskiej, jeden z najwybitniejszych trenerów sportowych na świecie. Dzieciństwo i młodość spędził w Poznaniu. Tam się urodził, mieszkał na osiedlu Winogrady. – Moja przygoda z siatkówką zaczęła się w szóstej klasie szkoły podstawowej – wspominał po latach. – Profesor od wf. powiedział do mnie przed zawodami: A ty, Wagner, będziesz grał w siatkówkę! No i grałem. Dostałem się do reprezentacji Polski juniorów. W Poznaniu reprezentował drużynę AZS-u, która walczyła w ówczesnej klasie wojewódzkiej i przez pewien czas w I lidze. Co ciekawe, jako nastolatek grał tam z ludźmi dużo od siebie starszymi, którzy byli już doktorami oraz docentami na Uniwersytecie Poznańskim i na Politechnice Poznańskiej. - Chyba musiało we mnie coś być, bo w drużynie z przeciętną wieku 28 lat to mnie się słuchano - wyjaśniał. Stolicę Wielkopolski opuścił po maturze, którą w 1958 roku zdał w ówczesnym liceum im. św. Jana Kantego. Wyjechał do Warszawy, studiował na stołecznej Politechnice i grał w AZS-AWF. Na czwartym roku znauki na Politechnice jednak zrezygnował. – Poszedłem na AWF, żeby zostać najlepszym rozgrywającym w kraju, ale ta sztuka się nie udała – opowiadał później. – Byli ode mnie lepsi. Nie oznacza to jednak, że jako zawodnik nie odnosił sukcesów. Czterokrotnie, w latach 1963-68, zdobył z zespołem AZS-AWF tytuł mistrza Polski. Przez dziesięć lat (1961-71) rozegrał 220 spotkań w reprezentacji Polski. W 1967 roku został brązowym medalistą ME w Stambule. Podczas igrzysk olimpijskich w Meksyku w 1968 roku zajął z drużyną narodową piąte miejsce. Cztery lata później do Monachium jednak już nie pojechał (tam Polska ponownie była piąta). - Nie pojechałem tam ze względu na mój tzw. kontrowersyjny charakter - mówił. - To określenie już wtedy do mnie przylgnęło. W 1973 roku Hubert Wagner został trenerem reprezentacji Polski. Miał wtedy 31 lat. Zasłynął z twardej ręki, dostał przydomek „Kat”. Już rok później polscy siatkarze wywalczyli w Meksyku mistrzostwo świata - pierwsze w grach zespołowych w historii polskiego sportu. W 1975 roku - podczas ME w Belgradzie - Polacy zdobyli srebrny medal. A w 1976 roku drużyna Wagnera zdobyła w Montrealu mistrzostwo olimpijskie. Finałowy mecz z reprezentacją ZSRR przeszedł do legendy. Po niezwykle zaciętej pięciosetowej spotkaniu Polacy wygrali 3:2, choć wcześniej przegrywali 0:2. Gospodarze olimpiady, Kanadyjczycy, uznali to spotkanie za największe wydarzenie igrzysk. Męską reprezentację siatkarzy Wagner prowadził jeszcze w latach 1983-85 i 1996-98, a żeńską – od 1978 do 1979. W 1983 roku do wcześniejszych sukcesów dołożył wicemistrzostwo Europy. Wagner był też trenerem reprezentacji Tunezji, pracował w Turcji (w klubie Halk Bank Ankara), a w Polsce z męskimi drużynami Legii Warszawa (mistrzostwo Polski 1983), Stilonu Gorzów i Morza Szczecin oraz z siatkarkami Skry Warszawa. W 2000 roku Hubert Wagner i reprezentacja polskich siatkarzy z lat 1974-76 znaleźli się wśród nominowanych w plebiscycie FIVB na najlepszego trenera i najlepszy męski zespół w XX wieku. Zmarł na zawał serca podczas jazdy samochodem w centrum Warszawy. Do tragedii doszło na ulicy Wspólnej. Wagner jechał z hotelu Grand (gdzie rozmawiał z szefami Polskiego Związku Piłki Siatkowej) do siedziby związku przy ul. Ciołka. Zasłabł po stu metrach jazdy. Jego samochód uderzył w stojące wzdłuż ulicy auta. Według świadków 61-letni Wagner po wypadku nie stracił przytomności, jeszcze wypowiadał pojedyncze słowa. Wezwano pogotowie, ale godzinna reanimacja nic nie dała. W październiku 2010 roku został przyjęty do amerykańskiej galerii siatkarskich sław - Volleyball Hall of Fame. Jest czwartym – po Tomaszu Wójtowiczu, Stanisławie Gościniaku i Edwardzie Skorku, czyli „swoich” zawodnikach ze złotej drużyny – i na razie ostatnim Polakiem w tym gronie. – Hubert Wagner był człowiekiem czynu, konkretny, pracowity, obowiązkowy i sumienny aż do bólu – wspominał Zdzisław Ambroziak . - Świadom celów, jakie chce osiągnąć, i instrumentów, jakich trzeba użyć, by odnieść sukces.