Był popularnym piosenkarzem i kompozytorem. - Nie kieruję się żadnym stylem - mawiał o sobie w wywiadach. - Śpiewam to, co chcę śpiewać. Do repertuaru włączam piosenki, które mi „leżą”. Rzeczywiście, łatwo mógł uchodzić na polskiej scenie muzycznej za outsidera. Przez kilka dekad był wierny praktycznie temu samemu image’owi, na który składały się wykonawcza elegancja, ciepły głos i nieodłączny, trochę staromodny kapelusz, w którym pojawiał się na scenie i w telewizyjnych programach. Nietypowa i własna była też droga Meca na estradę. Urodził się w Tomaszowie Mazowieckim, tam w technikum mechanicznym zdał maturę. Artystyczne zainteresowania przyszły wokalista przejawiał od dziecka, jednak początkowo nie miały one związku z muzyką, tylko z plastyką. Ich konsekwencją były studia w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych, w której – w 1969 roku – ukończył wydział projektowania ubiorów. Ale na studiach zaczął występować z mikrofonem w ręku. Przed większą widownią zadebiutował w roku ukończenia studiów na Łódzkiej Giełdzie Piosenki utworem „Obłąkany kataryniarz”, do którego sam napisał muzykę. Kompozycja zdobyła główną nagrodę i nagrodę publiczności, co przesądziło o przyszłości jej wykonawcy. - Projektant mody w czasach, kiedy studiowałem, nie miał wiele do powiedzenia, do Polski nie sprowadzano nawet dżinsów, bo według „wybitnych” handlowców wychowanych w szeregach partii „spodnie bez kantów się u nas nie przyjmą” - ironizował po latach, wyjaśniając, dlaczego postawił na muzykę. - A ja za debiut w Opolu mogłem jechać sobie do Hiszpanii, kąpać się w Atlantyku. Zazdrościli mi nawet profesorowie, z którymi po powrocie piłem koniaczki! To był pewien sposób na życie w komunie. Bogusław Mec szybko przebił się do pierwszej ligi PRL-owskiej rozrywki. W roku 1971 wygrał koncert Debiutów na festiwalu opolskim, wykonując utwór „To nie był sen”. Rok później przyszedł jego największy sukces - nagroda główna w Opolu za balladę „Jej portret” skomponowaną przez Włodzimierza Nahornego, do której tekst napisał Jonasz Kofta. Utwór stał się wielkim przebojem (do dziś uchodzi za jedną z najpiękniejszych kompozycji polskiej muzyki rozrywkowej) i na lata ustalił artystyczny wizerunek Meca. Choć piosenkarz miał w swoim repertuarze między innymi utwory country, rock’n’rolle, a nawet popularny żartobliwy przebój z lat 60. "Speedy Gonzales", powszechnie kojarzono go z piosenkami nastrojowymi, lirycznymi, melancholijnymi. Taka była spora część jego kolejnych przebojów: „Na pozór”, „Z wielkiej nieśmiałości”, „W białej ciszy powiek”, „Mały biały pies” (śpiewany w duecie z Ewą Dębicką z zespołu Alibabki). W latach 90. Bogusław Mec wrócił do sztuk plastycznych. Wystawiał swoje prace w Polsce i za granicą, często łącząc wernisaże z małymi recitalami. W roku 2001 zdiagnozowano u niego białaczkę. Mimo choroby był aktywny zawodowo - nagrywał płyty, występował. Gdy po kilku latach kuracji wydawało się, że ostatecznie pokonał raka, na dobre wrócił na scenę. Chętnie występował na imprezach charytatywnych, bo - jak mówił - chciał pomóc innym, tak samo jak wcześniej inni pomogli jemu. - Usiądź, zastanów się, miej odrobinę czasu dla siebie, dla swojego ducha - apelował do swoich słuchaczy w 2009 roku w wywiadzie dla portalu Wiadomości24. - Pamiętaj, że konsumpcja nie jest najważniejsza. Może ona nas tylko zjeść, stłamsić, a nawet zabić. Niestety, choroba nie dała za wygraną. Bogusław Mec zmarł w szpitalu w Zgierzu.