Iwona Jacyna

Iwona Jacyna

Ur. 13.02.1928 Zm. 21.02.2021

Wspomnienie

Publicystka, dziennikarka, zajmująca się problematyką nowocześnie pojmowanej ochrony środowiska. Urodziła się na Wołyniu. W 1963 roku ukończyła wydział biologii i nauk o ziemi Uniwersytetu Warszawskiego. Na łamach prasy debiutowała już, jako 20-latka. W swojej karierze zawodowej pracowała kolejno w „Chłopskiej Drodze”, „Rolniku Polskim”, „Gromadzie – Rolniku Polskim”, Polskiej Agencji Prasowej, tygodniku „Stolica”. W „Stolicy” porzuciła tematykę rolną, koncentrując się na urbanistyce, gospodarce przestrzennej, ochronie środowiska, ochronie przyrody i leśnictwie. Jednak największe sukcesy i najlepsze, niezapomniane publikacje miała w redakcji „Życia Warszawy”, w której pracowała od 1973 r. do emerytury w 1988 r. Potem jeszcze przez kilka lat współpracowała z tym dziennikiem. To te „życiowe” publikacje i pasja, z jaką walczyła choćby o Pole Mokotowskie w Warszawie, o Tatry i Podtatrze, o nowe parki narodowe, o szpalery drzew na Mazurach oraz profesjonalizm, z jakim to robiła, jakim językiem pisała, zjednały Iwonie Jacynie rzesze przyjaciół, zwolenników, także uczniów. Zawsze powtarzała, że dobre dziennikarstwo ekologiczne musi się opierać na wiarygodnych źródłach, udokumentowanych argumentach, powołując się na autorytety w każdej dziedzinie wiedzy. To budziło wielki szacunek i uznanie dla niej, zwłaszcza w środowisku naukowym. Iwona Jacyna była wśród założycieli Klubu Publicystów Ochrony Środowiska EKOS, a wcześniej Klubu Ochrony Środowiska, działającego w ramach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Uznawana była, jest i będzie za pierwszą damę polskiej publicystyki ekologicznej. Olbrzymia wiedza o ochronie środowiska, publikacje i zaangażowanie, zaowocowały wyróżnieniami o charakterze naukowym i społecznym. Iwona Jacyna była członkiem Państwowej Rady Ochrony Przyrody, Rady Naukowej Gorczańskiego Parku Narodowego, Komitetu Naukowego „Człowiek i środowisko” Polskiej Akademii Nauk, Ligi Ochrony Przyrody. W jej dorobku publicystycznym, poza artykułami prasowymi, jest kilka książek: „Żyć – znaczy niszczyć?” (1973), „Ziemia w asfalcie” (1975), „Las nie obroni się sam” (1978), „A jednak miasto?” (1984), „Czy zadepczemy przyrodę?” (1987). Iwona Jacyna uwielbiała czytać. I wędrować. W ankiecie do „Leksykonu polskiego dziennikarstwa” (2000) Elżbiety Ciborskiej, w rubryce „hobby” napisała „przyroda i turystyka” a w „ulubionych lekturach” – „dobre książki, choć wszystkich dobrych i tak nie zdąży się przeczytać”. Miałem zaszczyt i przyjemność przyjaźnić się z Iwoną Jacyną. To ona, na początku lat 80., wprowadzała mnie, jako najlepsza na świecie szefowa (dział nauki i oświaty w „Życiu Warszawy”), w tematykę publicystyki ekologicznej i w arkana sztuki dziennikarskiej. W pewnym sensie „ukształtowała moje pióro” i zawsze traktowała moje dziennikarstwo, jako „drugą zmianę” w „Życiu Warszawy”. W dedykacji do swojej ostatniej książki napisała: „Krzysztof, życzę Panu cierpliwości w powtarzaniu jeszcze przez wiele lat ciągle tego samego”. Co miała na myśli? Mimo swojego wrodzonego optymizmu zżymała się na decydentów i polityków, że tak mizerne i nieefektywne są ich działania w ochronie środowiska, w ochronie przyrody. Były zresztą lata, w których „oni” nie chcieli jej czytać, nie pozwalali drukować i publikować. Jej publicystyka zatrzymywana przez cenzurę lat 70. i 80. nie pasowała do socjalistycznych sloganów, o tym, że „ludziom żyje się lepiej i dostatniej”. We wstępie do ostatniej swojej książki pisała: „(...) czy rzeczywiście ludzie mogą doprowadzić do zniszczenia przyrody, a co za tym idzie - wszelkiego życia na Ziemi? Czy jest to realne zagrożenie, czy tylko celowe przejaskrawienie? Wiadomo, że realną groźbę zagłady świata stwarza broń atomowa. Ale dym z komina, ścieki z fabryk czy nawet z domów mieszkalnych, sterty śmieci - czyżby mogły temu życiu zagrozić? Czy chodzi o to, aby się tylko przyjemniej żyło w ładniejszym otoczeniu, czy też nad światem zawisła groźba zatrucia odchodami współczesnej cywilizacji?” Był rok 1987. Iwona Jacyna odeszła po długiej i ciężkiej chorobie, tydzień po swoich 93. urodzinach.

Krzysztof Walczak