Walenty Ciereszko

Walenty Ciereszko

Ur. 10.05.1949 Zm. 17.12.2020

Wspomnienie

Tata urodził się pięknej wiosny – 10 maja 1949 r. w Gobiatach nad rzeką Świsłocz, na granicy z Białorusią, w linii prostej około 15 km od słynnych tatarskich Kruszynian. Przed wojną i parę lat po niej - mieszkali tu ludzie różnych wyznań: muzułmanie (Tatarzy), prawosławni i katolicy. To Tacie zostało do końca życia – tolerancja i szacunek do wszystkich ludzi, bez względu na ich wiarę i pochodzenie, a także oczy - o dosyć charakterystycznym, lekko azjatyckim kształcie. Jako młody chłopak wybył z rodzinnego domu w poszukiwaniu lepszego życia, w końcu był ambitnym i energicznym mężczyzną. Po skończeniu szkoły podstawowej w Bobrownikach, wyruszył trochę bardziej na zachód – do Technikum Drzewnego w Łomży. Ta Łomża, co jakiś czas pojawia się w życiorysie – to właśnie w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży zmarł w dniu 17 grudnia 2020 r. Marzyła mu się medycyna – pomaganie ludziom miał w naturze, jednak los chciał, że zabrakło parę punktów do dostania się na wymarzone studia medyczne i ostatecznie skończył studia w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Inżynieryjnych we Wrocławiu. W tym pięknym mieście spędził wspaniałe, beztroskie lata studiów. Pamiętam jak kiedyś byłam z Tatą we Wrocławiu – to z przejęciem poszukiwał śladów po dawnych, legendarnych miejscach z czasów szkoły oficerskiej. Jednak z największym sentymentem wspominał czasy służby wojskowej, którą rozpoczął 15 września 1970 roku jako podchorąży Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Inżynieryjnych we Wrocławiu. Po jej ukończeniu w 1974 roku został skierowany do 2 Podlaskiej Brygady Wojsk Obrony Wewnętrznej. W wojskowości przeszedł przez różne szczebla - doszedł aż do stopnia majora. Po przejściu na emeryturę wojskową nie stanął w miejscu, wręcz przeciwnie – poczuł smykałkę do biznesu. Trudnił się wieloma dziedzinami – skupem złomu, handlem zagranicznym, transportem drogowym rzeczy, prowadził także znaną sieć sklepów spożywczych ,,Bażant” w Białymstoku. Z całą pewnością można stwierdzić, że praktycznie każdy biznes mu wychodził, a to co zarobił inwestował głównie w nieruchomości. Tata posiadał również wyjątkowy gen społecznika – przez całe życie, z racji wojskowych sentymentów, wspierał przeróżne organizacje oraz inicjatywy wojskowe, saperskie i inne. Jednak wspomagał także potrzebujących – szczególnie dzieci i osoby mniej zaradne życiowo. Hojnie obdarzał datkami również organizacje religijne – zarówno katolickie, jak i prawosławne. Tak jak wspomniałam wcześniej, sama wiara jako przejaw religijności na zewnątrz, nie była dla Taty ważna – liczyło się to, jakim się jest człowiekiem. Przez około 20 lat również wspomagał czynnie Podlaski Bal Sportowca – fundował nagrody dla zwycięzców, a także aktywnie brał udział w samej imprezie. Był fundatorem i sponsorem osobistości ze świata sportu i kultury. Był niezwykle towarzyski, lubił ludzi i im ufał, co niektórzy - dostrzegali oraz doceniali (niestety, zdarzali się tacy, którzy to wykorzystywali). Co roku organizował swoje imieniny – Walentynki i co roku przychodziło na nie 60-80 osób. Miał charyzmę i swój magnetyzm, potrafił zdobyć sympatię człowieka od pierwszego spotkania. Nieraz spotykałam się z opiniami ludzi, którzy twierdzili, że Taty się nie da nie lubić, że tak szczerze życzliwego i sympatycznego człowieka rzadko się spotyka na swojej drodze. Uwielbiał również zwierzęta, był myśliwym – bym to nazwała ,,głównie obserwującym, nie strzelającym”. Hodował daniele i jelenie, był również zapalonym i niezwykle pracowitym pszczelarzem. Był także psiarzem – w moim życiu nigdy nie było momentu, żebyśmy nie mieli chociaż jednego psa. Ze strachu przed pandemią, schował się w swojej odludnej posiadłości – oprócz jeleni, miał towarzystwo wiewiórek i wiejskich kotów, które z zapałem dokarmiał. Jestem prawdziwą szczęściarą, że miałam takiego Tatę. A mogę nawet zaryzykować stwierdzeniem, że wciąż mam, bo wciąż czuję jego obecność, zwłaszcza jak mam trudną decyzję do podjęcia. Był bardzo wymagający, jeśli chodzi o edukację – uważał, że jego dzieci muszą być wykształcone oraz ciekawe świata, a także uczciwe wobec innych. Myślę, że to zrealizował - jak i zresztą większość swoich celów życiowych. Pandemii się bał panicznie, jakby przeczuwał, że COVID-19 i Jego dopadnie. Z racji, że przejmowałam Taty biznes, mógł pozwolić sobie na regularne ucieczki do odludnych rodzinnych Gobiat, gdzie czas spędzał głównie w lesie. Niestety, mimo że czuł się tam bezpiecznie, przeznaczenie Go tam dopadło… 17 grudnia 2020 r. zmarło na COVID-19 w Polsce 431 osób i jedną z nich był najlepszy Tata, i wspaniały człowiek – Walenty Ciereszko. Na koniec przytoczę fragment ,,Daremnych żali” Adama Asnyka, które Tata bardzo często cytował: ,, Trzeba z Żywymi naprzód iść, Po życie sięgać nowe: A nie w uwiędłych laurów liść Z uporem stroić głowę!”

najmłodsza córka Justyna