Mirosława KWIATKOWSKA Mirka. Mireczka. Poznaliśmy się już jako bardzo dojrzali ludzie ponad 20 lat temu dzięki pasji dzielonej z Jej mężem Andrzejem. Spotkania przy okazji rozgrywek scrabblowych zaowocowały wieloletnimi kontaktami, także poza zieloną szachownicą. Nasze Mireczki spędzały wspólnie czas, gdy my mieszaliśmy płytki, głowiliśmy się nad anagramami, przeżywaliśmy sukcesy i porażki w „krzyżówkowym” sporcie. Panie z przyjemnością (bo przecież chyba nie z poczucia obowiązku?) zabierały się na zawody w wielu miastach Polski, by zwiedzać różne obiekty, odwiedzać muzea, włóczyć się po górach i lasach, gdy my ślęczeliśmy nad planszami ulubionej gry. Więcej towarzyszyliśmy im na zimowych wczasach scrabblowych w Zakopanem, kiedy nasz nałóg nie pochłaniał nas na cały dzień. Wycieczki w tatrzańskie doliny to nasze piękne wspomnienie. W Warszawie chętnie wybieraliśmy się razem do kina, ale bywały też spacerki i pogaduchy w kawiarenkach bez specjalnej okazji, dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Mireczka miała nietuzinkowy gust filmowy, potrafiła odkryć w kinach studyjnych seanse, których może sami nie zauważylibyśmy. I bardzo rzadko nie trafiała z wyborem. Nie toczyliśmy długich dyskusji intelektualnych na temat obejrzanych dzieł, ale zawsze pozostawiały one w nas jakiś ślad. Nie wszystkie upodobania dzieliliśmy, polityczne sympatie lokowaliśmy daleko odmiennie. Mimo to nie poróżniliśmy się na tyle, by stanąć po przeciwnych stronach barykady. Może dojrzały dystans, może cechy charakteru Mireczki, ciepło i życzliwość wobec ludzi, ciekawość świata, umiejętność słuchania, wiara nie na pokaz, miłość do męża, dzieci i wnuczek - wszystko to sprawiało, że chętnie ze sobą obcowaliśmy, a Ona była powszechnie lubiana. Po latach wytężonej pracy jako inżynier komunikacji, po uciążliwych operacjach ortopedycznych mogła się cieszyć na zasłużonej emeryturze szczęściem rodzinnym, spełniona żona, matka i babcia. Niestety nie dane jej było tego na długo. Najpierw pojawił się na forum scrabblistów (przy okazji informacji o kolejnych odwoływanych imprezach z epidemią w tle) mało niepokojący komunikat Andrzeja, że oto dopadł ich koronawirus. Oboje nie jakoś strasznie schorowani, więc nie było jakby powodu do większych obaw. Ot, przywlokła się zaraza do domu, trochę jak grypa, da się radę. Zanim zdążyliśmy zapytać o przebieg rekonwalescencji, koleżanka zadzwoniła z zapytaniem, czy wiemy coś o losach Mireczki, która trafiła na OIOM pod respirator. Szok! Po ciężkim przebiegu zakażenia COVID-19 odeszła 5. grudnia 2020. roku.