Był jednym z największych aktorów w historii i to nie tylko w Polsce. - Wydawało mi się, że najlepszym aktorem na świecie jest Laurence Olivier, ale teraz już nie jestem tego pewien - tak o Tadeuszu Łomnickim miał powiedzieć brytyjski reżyser Lindsay Anderson, kiedy pracował z nim nad sztuką „Nie do obrony” Johna Osborne'a w warszawskim Teatrze Współczesnym. Tadeusz Łomnicki urodził się w Podhajcach koło Lwowa. Podobno aktorem został przez przypadek. Chciał pisać, dlatego po ukończeniu Gimnazjum Handlowego w Dębicy koło Tarnowa przyjechał do Krakowa na egzamin dla przyszłych dramaturgów. W Studium przy Teatrze Starym w Krakowie pomylił jednak drzwi i trafił na sprawdzian aktorski. - Jeśli dobry Pan Bóg Teatru chciał się kiedyś zabawić udowadniając, że na jednej pomyłce można zbudować całe życie, pomyłka Tadeusza Łomnickiego była jednym z Jego lepszych pomysłów - napisał po latach w „Gazecie Wyborczej” krytyk teatralny Tadeusz Nyczek. Tadeusz Łomnicki debiutował już kilka miesięcy po przyjęciu do szkoły: 1. kwietnia 1945 roku pojawił się na scenie Starego Teatru, jako Pasterz w sztuce „Mąż doskonały” Jerzego Zawieyskiego. Niedługo potem zagrał Włodka w „Teorii Einsteina” Antoniego Cwojdzińskiego. Później występował w Teatrze Miejskim w Katowicach, gdzie odnosił sukcesy, jako Franio w „Szczęściu Frania” Włodzimierza Perzyńskiego, Chłopiec z deszczu w „Dwóch teatrach” Jerzego Szaniawskiego i Puk w „Śnie nocy letniej” Williama Shakespeare'a. Od 1947 roku ponownie grał w Krakowie: w Teatrze im. Słowackiego i w Starym. Dwa lata później wyjechał do Warszawy, gdzie zaczął występować w Teatrze Współczesnym. Ale stołeczni teatromani podziwiali go też w Teatrze Polskim i Teatrze Ludowym, a od sezonu 1952/53 w Teatrze Narodowym, później również w Teatrze Współczesnym. W 1954 roku Tadeusz Łomnicki ukończył studia reżyserii w stołecznej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Był rektorem tej uczelni w latach 1970-81 oraz dyrektorem Teatru na Woli (1976-81). Z długiej listy jego wielkich ról teatralnych na szczególną uwagę zasługują m.in. Łatka w „Dożywociu” Aleksandra Fredry (1963), plebejski satrapa w „Przedstawieniu Hamleta we wsi Głucha Dolna” Ivo Brešana (1977) i zazdrośnik Salieri w „Amadeuszu” (1981) Petera Shaffera w reżyserii Romana Polańskiego. Ostatnią z tych kreacji kończył słowami: „Miernoty tego padołu, rozgrzeszam was!”. Widzowie – zamiast „idziemy do teatru” – często mówili „idziemy na Łomnickiego". Był aktorem, który potrafił wszystko: grał z pełnym zaangażowaniem, a jednocześnie jakby kontrolująco patrzył na siebie z boku. Swoje role „lepił” po mistrzowsku. Należał do aktorów „przedstawiających” a nie „przeżywających”. Mówił: – W moim pojęciu aktorstwo nie polega na prezentowaniu samego siebie, swego własnego typu. Współczesne aktorstwo to przede wszystkim umiejętność zobaczenia i wyrażenia w precyzyjny sposób przeżyć dzisiejszego człowieka. A kiedy poza wielkością zapragnął ogólnonarodowej sławy, zagrał w „Panu Wołodyjowskim” (1968) Jerzego Hoffmana. Dla roli Małego Rycerza, mając czterdziestkę na karku, schudł kilkanaście kilogramów, nauczył się jeździć konno i świetnie opanował szermierkę. W kinie grał również u Andrzej Wajdy, Aleksandra Forda, Andrzeja Munka, Janusza Morgensterna, Krzysztofa Kieślowskiego, Filipa Bajona, Krzysztofa Zanussiego, Wojciecha Marczewskiego, Marka Koterskiego i Jerzego Skolimowskiego. W sumie miał w swym dorobku ponad 60 ról filmowych. Tadeusz Łomnicki współpracował też z Teatrem TV, gdzie był m.in. tytułowymi Makbetem (1969) i Świętoszkiem (1971), Petrucciem z „Poskroienia złośnicy” Shakespeare'a (1971), Horodniczym w „Rewizorze” Nikołaja Gogola (1977), Krappem w „Ostatniej taśmie Krappa” Samuela Becketta (1989). Na początku 1992 roku poznański Teatr Nowy przygotowywał przedstawienie „Króla Leara” Shakespeare’a z Tadeuszem Łomnickim w roli tytułowej. Na tydzień przed premierą, podczas pierwszej próby kostiumowej, w czwartym akcie sztuki Łomnicki wypowiedział kwestię: „Więc jakieś życie świta przede mną. Dalej, łapmy je, pędźmy za nim, biegiem, biegiem!” i zbiegł ze sceny. Chwilę później zasłabł. Zmarł w szpitalu nie odzyskawszy przytomności. W 1996 roku z okazji 20-lecia otwarcia Teatru na Woli odsłonięto pamiątkową tablicę, a samej scenie nadano imię Tadeusza Łomnickiego.