– Gdy coś niedobrego działo się w szkole, Ela zawsze piekła szarlotkę – wspominają Elżbietę Kwietniowską-Strozik koledzy nauczyciele ze Szkoły Podstawowej nr 37 im. ks. Jana Twardowskiego z oddziałami dwujęzycznymi w Katowicach. Po jej śmierci napisali: „Elu, na zawsze pozostaną w naszej pamięci Twoje wiersze, Twój uśmiech i pogoda ducha”. Była logopedką, surdopedagożką i nauczycielką nauczania początkowego. – Kiedy dowiedzieliśmy się, że w związku z wygaszaniem gimnazjów są plany włączenia do naszego zespołu SP nr 37, pracownicy podstawówki bali się, że jako ich nowy dyrektor wprowadzę znaczące zmiany. Ela była jedyną, która przekonywała ich, że to połączenie jest szansą dla wszystkich – wspomina Witold Terlecki, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Katowicach, do którego włączona została SP nr 37. Znał Elżbietę od czasów licealnych. Oboje uczyli się w Koperniku, z tym że on był w klasie o rok wyższej. – W liceum wyjeżdżaliśmy z Elą na harcerskie trampingi na Jurę Krakowsko-Częstochowską – wspomina. Towarzyska zażyłość nie wygasła, gdy Terlecki został szefem pani Elżbiety. – Łączyły nas wspólne zainteresowania: muzyka i turystyka. Czasem spotykaliśmy się po pracy, czasem wyjeżdżaliśmy z grupą znajomych. W wakacje 2020 mieliśmy wraz z innymi zaprzyjaźnionymi nauczycielami wspólnie wyjechać do Hiszpanii i promem przepłynąć do Maroka. Z powodu epidemii wyjazd odłożyliśmy na przyszłość. Niestety, Ela już z nami nie pojedzie. Grażyna Kasza, wicedyrektorka ZSO nr 1, wspomina, że Ela zawsze była pełna energii i pozytywnego nastawienia do ludzi. – Zazwyczaj pełniła dyżur na parterze szkoły. Kiedy wchodziło się do budynku, od razu rzucała się w oczy: była kolorowym ptakiem i nawet strojem podkreślała swoją radość życia, którą dzieliła się ze wszystkimi. Kolorowy i przyjazny dzieciom był też jej gabinet. Gdy przychodziły trudne chwile, Ela zawsze podnosiła nas na duchu. Dyrektor Terlecki ostatni raz z Elżbietą dłużej rozmawiał w połowie października. Spotkał ją na ul. Powstańców, gdy wracała z pracy. – Mówiliśmy o tym, że nauczyciele zaczynają chorować na COVID-19, że pojawia się zagrożenie. Niedługo później stacjonarne lekcje zostały zawieszone, a następnie od mojej zastępczyni dowiedziałem się o śmierci Eli. To był szok. Wówczas inaczej spojrzeliśmy na koronawirusa. Wcześniej wydawało się nam, że problem istnieje, ale nie dotknie nas tak tragicznie – mówi. Elżbieta Kwietniowska-Strozik była pierwszą nauczycielką z Katowic, którą zabrał COVID-19. – Ela zmarła w środę, ale jeszcze w poniedziałek pisała do mnie SMS-y, bo lubiła być zawsze w kontakcie. We wtorek napisałam do niej, ale nie odpowiedziała. Zaniepokoiło mnie to. Nie byliśmy przygotowani na jej nagłe odejście. Gdy w październiku wielu nauczycieli w naszej szkole zachorowało i martwiliśmy się, że niedługo nie będzie miał kto prowadzić lekcji, ona pocieszała mnie: „Nie martw się, będzie dobrze” – mówi Grażyna Kasza. I dodaje: – Ela przy okazji urodzin, Dnia Nauczyciela czy na pożegnanie, kiedy ktoś odchodził na emeryturę, pisała o nas zabawne wiersze. Dlatego teraz jedna z koleżanek napisała o niej. Bo Ela zawsze pisała o nas wszystkich, nigdy o sobie. Dominika Janda, nauczycielka świetlicy w SP nr 37, napisała: „Elu nasza kochana, zawsze trochę roztrzepana, a jednak poukładana. Już nie zawołasz na korytarzu ‘cześć dziewczynki’ i nie zrobisz uśmiechniętej minki. Kto będzie dla nas pisał wierszyki z humorem, kto pozna nasze pasje, nasze fantazje? Kto da dzieciakom czekoladki? Kto przyniesie smakołyki z szufladki? Kto poprowadzi akcję integrację? Kto pokaże nasze piękne wakacje? Kto zgrabnie wbije nam szpileczkę? Mogłaś Elu jeszcze poczekać chwileczkę”.