Ryszard Szurkowski

Ryszard Szurkowski

Ur. 12.01.1946 Zm. 01.02.2021

Wspomnienie

Najwybitniejszy polski kolarz. W latach 70. XX wieku był jedną z największych i najbardziej rozpoznawalnych gwiazd polskiego sportu. Ryszard Szurkowski urodził się i wychował w Świebodowie w okolicach Milicza na Dolnym Śląsku. Był kolarskim samoukiem, pierwsze kroki stawiał w rodzinnej miejscowości. Razem z grupką kolegów, regularnie pokonywał stałą trasę: start w centrum wioski, potem półtora kilometra wąskim asfaltem do głównej drogi, tam w lewo, do Lesowic, a potem znów w lewo na leśny, piaszczysty trakt, który z powrotem prowadzi do Świebodowa. W sumie może sześć kilometrów. Młody Rysiek jeździł na poniemieckim diamancie – bicykl był ciężki, ale dobry. Potem koledzy jeden po drugim rezygnowali, a Szurkowski ciągle jeździł. Pokonywał coraz dłuższe i trudniejsze odcinki, wspinał się na okoliczne górki. Ciągle musiał się sprawdzać. Wkrótce starego diamanta zamienił na młodzieżówkę Pafaro, ale marzył o prawdziwej kolarzówce. Ojciec obiecał, że pomoże mu ją kupić, ale musi na nią zapracować. Ryszard wykonywał prace domowe, pracował w lesie przy sadzeniu drzew. Trochę dołożył ojciec, trochę babcia i kupił wymarzonego favorita. Mógł być 1963 r., gdy po jednym z szaleńczych wyścigów w kierunku Milicza Szurkowski oświadczył kolegom: - Za cztery lata wystartuję w Wyścigu Pokoju. Wyśmiali go, ale zakład o czekoladę przyjęli. Dwa lata później Ryszard Szurkowski został powołany do wojska i trafił do jednostki w Radomiu, gdzie przez pół roku nie wsiadł na rower. Długo prosił dowódcę, by pozwolił mu przywieźć jego rower ze Świebodowa. Ponieważ w wojskowych zawodach sportowych świetnie wypadał, więc zgodę w końcu dostał. Znów mógł samotnie trenować. Pewnego dnia spotkał na drodze kolarza. - Jest tu jakiś klub? - zapytał. - Jest, parę kilometrów stąd - odpowiedział kolarz. Pojechali razem. Tak został zawodnikiem Radomiaka Radom - gdy jesienią 1967 r. wracał do cywila, miał już na koncie wiele wygranych wyścigów. Mógł zostać w Radomiaku, ale chciał trenować bliżej domu. W książce telefonicznej pod hasłem kluby sportowe na pierwszym miejscu był Dolmel Wrocław. Słuchawkę podniósł trener Mieczysław Żelaznowski, który o Szurkowskim już słyszał. Kazał mu przyjechać. Klub załatwił mu pokój w hotelu robotniczym i pracę. Już po niespełna trzech miesiącach Szurkowski wygrał w cuglach dwa wyścigi przełajowe, potem został mistrzem okręgu, a w końcu mistrzem Polski w wyścigu przełajowym. W 1969 roku Ryszard Szurkowski znalazł się w kadrze narodowej i po raz pierwszy wystartował w Wyścigu Pokoju, najważniejszej wtedy imprezie kolarskiej we wschodniej Europie. Kolarstwo było wówczas podzielone - zawodnicy na Zachodzie mogli być amatorami, traktującymi sport hobbystycznie, albo startować w wyścigach zawodowców. Ci ze Wschodu formalnie mieli status amatorów. Szurkowski przez lata był najlepszym z amatorów. Wygrywał wyścig za wyścigiem, był w każdej decydującej ucieczce, a gdy chciał, sam odjeżdżał z peletonu. W 1970 r. po raz pierwszy wygrał Wyścig Pokoju, stając się wielką gwiazdą. Zawody z jego udziałem przyciągały tysiące kibiców. Odwiedzał szkoły i zakłady pracy, pojawiał się w Polskiej Kronice Filmowej. Dzieci układały o nim wiersze w szkołach, a podwórka zaroiły się rowerzystami, którzy przyczepiali sobie do spodenek jego numer startowy. Ale Ryszard Szurkowski był sportowcem nie tylko z wynikami - podczas mistrzostw Polski po niebezpiecznej kraksie oddał swój rower wielkiemu rywalowi Zygmuntowi Hanusikowi, za co dostał nagrodę fair play UNESCO. Kiedy w 1971 r. znów wygrał Wyścig Pokoju, aktyw Związku Młodzieży Socjalistycznej oraz rada zakładowa w zakładach Dolmel uchwaliły, by jedną z fabrycznych alei nazwać jego imieniem. Karierę reprezentacyjną zakończył w 1980 roku, dwa lata później - klubową. W sumie zdobył dwa srebrne medale olimpijskie w jeździe drużynowej na czas (w 1972 roku w Monachium i w 1976 w Montrealu), trzy razy był mistrzem świata – indywidualnie (1973) i drużynowo (1973 i 1975), Wyścig Pokoju wygrał cztery razy (1970, 1971, 1973, 1975), pięć razy zdobył złoto mistrzostw Polski w wyścigu indywidualnym (1969, 1974, 1975, 1978, 1979), trzy razy w wyścigu parami (1972, 1975, 1980), dwa razy w wyścigu drużynowym na czas (1975, 1976), raz w wyścigu przełajowym (1968) i raz w górskim (1974). 10. czerwca 2018 roku Ryszard Szurkowski miał wypadek podczas jednodniowego wyścigu w Kolonii w Niemczech, w którym wzięło udział 4,5 tys. kolarzy - zawodowców, amatorów i weteranów. Startował w tej ostatniej grupie. - To było kilka kilometrów przed metą – opowiadał później. - Szeroka ulica i niesamowite tempo. Około 40 km na godz. Większość kolarzy jechała prawą stroną, ale dwóch przede mną chciało prawdopodobnie ominąć wysepkę z lewej. Sczepili się kierownicami i w ułamku sekundy leżeli obaj. Niby nic specjalnego, ale nie miałem szans. Fiknąłem nad kierownicą, uderzając twarzą w asfalt. Najpierw wpadło na mnie dwóch kolarzy, a potem kilkunastu, a może i kilkudziesięciu. Słyszałem szczęk rowerów, krzyk i sygnał karetki. W wyniku wypadku Szurkowski doznał uszkodzenia rdzenia kręgowego i czterokończynowego porażenia. Trafił do szpitala w Kolonii, przeszedł dwie operacje i ponadsiedmiogodzinną rekonstrukcję twarzy. Po dwumiesięcznym pobycie w niemieckim ośrodku rehabilitacyjnym wrócił do kraju i kontynuował leczenie w Konstancinie. Zaczął trochę ruszać rękami i odzyskał czucie w palcach u nóg. Powiedział, że chciałby jeszcze kiedyś wskoczyć na rower. O powrót do zdrowia i sprawności walczył do ostatnich dni. - Dużo ćwiczę w domu w Warszawie - mówił 12 stycznia 2021 roku, w dniu swoich 75. urodzin, w TVP Sport. - Mam zamontowane urządzenia, rehabilitanci przyjeżdżają do mnie. Niestety, organizm nie jest już tak wydolny i postępy są powolne. Zmarł niecałe trzy tygodnie później w szpitalu w Radomiu.

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta