Louis de Funès

Louis de Funès

Ur. 31.07.1914 Zm. 27.01.1983

Wspomnienie

Najsłynniejszy francuski komik XX wieku. Stał się gwiazdą dzięki roli żandarma Ludovica Cruchota. Urodzony w Courbevoie pod Paryżem, Louis Germain David de Funès de Galarza pochodził ze zubożałej rodziny szlacheckiej z Kastylii, która w 1904 roku wyemigrowała do Francji. Był najmłodszym z trójki rodzeństwa. Louis przejawiał zdolności aktorskie od dziecka, dlatego w szkole zajmował się głównie parodiowaniem nauczycieli. To zjednywało mu sympatię kolegów, ale zwykle kończyło się zmianą szkoły. Po szkole średniej poszedł za namową brata (kuśnierza) do szkoły zawodowej, ale znowu go wyrzucono. Za brak dyscypliny. W końcu Louis znalazł się w paryskim technikum fotografii i kina. Tu wreszcie poczuł się szczęśliwy. Matka Louisa marzyła, że kiedyś będzie księdzem. Ale on, chociaż zawsze liczył się z jej zdaniem i był zagorzałym katolikiem, postanowił zostać aktorem. W międzyczasie musiał z czegoś żyć, więc chwytał się różnych zajęć: był sprzedawcą w sklepie, pracował u kuśnierza, projektował karoserie samochodowe. Pierwszy raz ożenił się w 1936 roku z tenisistką Germaine Élodie Carroyer. Urodził im się syn Daniel. Ale małżeństwo rozpadło się, kiedy wybuchła wojna. Podczas okupacji zarabiał, jako pianista w barze L’Horizon w dzielnicy Madeleine (na fortepianie uczył się grać od piątego roku życia). Grywał na cztery ręce z inspektorem policji albo wchodził na fortepian i tak rozśmieszał ludzi. W 1943 roku ożenił się po raz drugi – z prawnuczką pisarza Guy de Maupassanta Jeanne Augustine Barthélémy de Maupassant (1914-2015). Poznali się rok wcześniej na kursie aktorskim. On szlifował swoje umiejętności, ona była tam sekretarką, oboje świeżo po rozwodach. Zamieszkali w malutkim mieszkanku w Paryżu. Wkrótce na świecie pojawili się synowie – Patrick i Olivier. De Funès w teatrze radził sobie nieźle. Przez kilka lat grał np. w popularnym spektaklu „Ach! Te piękne kobietki” inspektora policji Michela Leboeufa, który ma obsesję na punkcie tępienia golizny w każdej postaci. Gorzej było w kinie: grał jedynie epizody (w 1954 aż 16), rzadko dłuższe niż 10 minut. Stąd nie opływali w dostatki. Żyli skromnie, a weekendy i wakacje spędzali w zamku Clermont w Dolinie Loary, który należał do ciotki Jeanne – Marie Barthélémy de Maupassant. Tak było, dopóki Jeanne nie wzięła kariery męża w swoje ręce - mówią nawet, że bez niej de Funès nie byłby znanym aktorem. Pierwszą główną rolę dostał, gdy miał 43 lata - w filmie „Jak włos w zupie” (1957). Grał kompozytora, który chciał popełnić samobójstwo, ale zamiast tego uratował śpiewaczkę, też niedoszłą samobójczynię. Później musiał uciekać przed zbirami, których sam wynajął, żeby go zabili. Po filmie „Ani widu, ani słychu” (1958), gdzie grał kłusownika polującego z genialnie wytresowanym psem, który w razie niebezpieczeństwa natychmiast ukrywa zdobycz, tygodnik „France Dimanche” napisał: „Louis de Funès, najzabawniejszy aktor Francji”. Gwiazdą stał się dopiero w latach 60., dzięki komediom kryminalnym i rolom specyficznych stróżów prawa. W 1964 roku na ekran weszły filmy „Fantomas” i „Żandarm z Saint-Tropez”. W pierwszym grał niezbyt rozgarniętego komisarza Juve’a, ścigającego superprzestępcę w niebieskiej masce, w drugim – gamoniowatego, ale energicznego sierżanta Ludovica Cruchota. Oba były kasowymi sukcesami. Szybko powstały kontynuacje: jeszcze dwa filmy o Fantomasie (1965 i 1967) i aż pięć o żandarmie (1965, 1968, 1970, 1978, 1982). W „Żandarmach” żonę de Funès grała Claude Gensac. Stworzyli tak przekonującą parę, że powszechnie uważano, iż są nią także w życiu. Ale prawdziwej pani de Funès to nie przeszkadzało, bo to ona wybrała tę aktorkę na filmową partnerkę męża. Louis i Claude zagrali małżeństwo jeszcze w dziesięciu filmach. Dobra aktorska passa go nie opuszczała. Zagrał jeszcze w 23 filmach i prawie każdy był sukcesem. Najbardziej kasowe to „Gamoń” (1965) i „Wielka włóczęga” (1966) – w obu stworzył wspaniały ekranowy duet ze świetnym komikiem Bourvilem (1917-70). Po premierze „Gamonia” tygodnik „Time” napisał, że to francuscy Flip i Flap. Kiedy Bourvil zmarł, załamany de Funès nie poszedł na pogrzeb. Powiedział: – To najlepszy partner, jakiego miałem i jakiego kiedykolwiek będę miał. Planowali razem zagrać w filmie kostiumowym, którego scenariusz oparto na prozie Wiktora Hugo. De Funès miał być XVII-wiecznym hiszpańskim ministrem, który spiskuje przeciwko królowej, zaś Bourvil jego sługą. Kiedy po śmierci Bourvila de Funès ogłosił, że się wycofuje, aktorka Simone Signoret namówiła reżysera filmu, by w miejsce Bourvila wziął jej męża Yves’a Montanda. Tak powstała „Mania wielkości” (1971). Za popularnością poszły pieniądze. Kiedy w 1963 r. żona Louisa odziedziczyła po ciotce Marie część zamku Clermont, de Funès miał już środki, aby spłacić innych spadkobierców i zamek z kaplicą, stajniami i szklarniami stał się jego własnością. Przez 10 lat jeździł w tę i z powrotem 400 km między posiadłością a paryskim mieszkaniem przy rue de Montpensier. W Clermont uprawiał pomidory, dbał o grusze i brzoskwinie, hodował róże i kaczeńce. Poszedł na kurs przycinania krzewów i nie uznawał nawozów sztucznych, tylko sproszkowane algi morskie. Gdy proponowano mu karierę w Hollywood, odpowiadał, że nie może zostawić ogrodu. Ukojenie dawało mu też łowienie ryb. De Funès prowadził wyczerpujące życie – dwa domy, dwie kobiety i dwa miejsca pracy: film i teatr. Święcił triumfy w sztuce „Walc torreadorów”, podczas spektakli dawał z siebie wszystko. Wydawało się, że ten malutki człowiek (164 cm wzrostu i 55 kg wagi) ma w sobie nieograniczone pokłady siły. Był na fali, sukcesy go niosły, otrzymał order Legii Honorowej. Ale w marcu 1975 roku, po zagraniu po raz 198. „Walca torreadorów”, dostał zawału. Rehabilitacja trwała kilka miesięcy. Aktor rzucił palenie, zmienił dietę i zagrał złośliwego krytyka kulinarnego w komedii „Skrzydełko czy nóżka” (1976). Na planie nie odstępował go lekarz, a przed studiem stała karetka. De Funès zmarł po kolejnym zawale w szpitalu w Nantes. Został pochowany na cmentarzu nieopodal swojej zamkowej szklarni. Kiedyś wyhodował tam pomarańczową różę. Tę odmianę nazwano jego imieniem.

Anna Augustyniak, Jacek Szczerba

Zdjęcie profilowe: Mary Evans / East News