Dariusz Malinowski

Dariusz Malinowski

Ur. 1965 Zm. 12.12.2020

Wspomnienie

To on zaśpiewał na „Nowej Aleksandrii” grupy Siekiera, arcydziele polskiej muzyki alternatywnej lat 80. A także zagrał na gitarze basowej, bo w Siekierze był przede wszystkim basistą. I w tej podwójnej roli wpisał się do historii polskiej muzyki, jako współtwórca wybitnego albumu nazywanego „czerwoną Siekierą”. „Szewc zabija szewca/ bum tarara bum tarara”, „Ja stoję, ja tańczę, ja walczę”, „Kiedy stoję, patrzę w okno, krótka chwila/ Idą ludzie tam za bramą jeszcze senni/ Na ulicy mały płomień porzucony/ Nasze domy pośród nocy/ Nasze domy obok fabryk”, „Czy zabił ktoś tokarza?/ Czy często się to zdarza?” - te słynne wersy z utworów Siekiery z jej drugiego, nowofalowego, okresu działalności, napisał lider grupy, gitarzysta Tomasz Adamski, ale wykonywał je Dariusz Malinowski. To właśnie głosu basisty słuchamy na albumie „Nowa Aleksandria” (1986), zwanym od koloru okładki „czerwoną Siekierą”, a także na nagranych w tym czasie innych utworach rozrzuconych po singlach i składankach. Malinowski z jego falą włosów doskonale dał się też zapamiętać z teledysku Siekiery do piosenki „Misiowie puszyści”, nagrywanej m.in. w rzeźni na warszawskim Służewcu. Po imprezie między pierwszym i drugim dniem zdjęciowym śpiewający basista posprzeczał się z liderującym gitarzystą i wyjechał. Wokalistę udawał więc perkusista Zbigniew Musiński. Utwory z okresu „Nowej Aleksandrii” okazały się najwyrazistszą rodzimą odpowiedzią na modne wówczas nowo- i zimnofalowe brzmienia docierające do nas z Zachodu. Muzyka Siekiery pozostała surowa i minimalistyczna, ale zyskała niezwykle sugestywny klimat. To zasługa zupełnie nowego podejścia wykonawców do gry - pojawiły się syntezatorowe pejzaże kontrujące szorstkie, krótkie gitarowe riffy. Wrażenie robiła gra mocno wyeksponowanej sekcji rytmicznej - gęste, nisko nastrojone, „plastikowe” bębny (Musiński niemal zrezygnował z obowiązkowych w rockowym zestawie talerzy) i mięsiste, powtarzalne linie basówki Malinowskiego. Mająca chwilami statyczny, wręcz rzeźbiarski charakter warstwa instrumentalna, wraz z lapidarnymi tekstami Adamskiego, składającymi się czasem z kilku słów, w nieoczywisty sposób oddawała ducha ponurej i absurdalnej rzeczywistości Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej połowy lat 80. - Nasze brzmienie różniło się zasadniczo od brzmienia innych polskich zespołów - mówił Musiński. - Było nowatorskie, jak na tamte czasy. Klawisze Pawła Młynarczyka robiły różnicę. Ja z Malinowskim, jako sekcja rytmiczna, nadawaliśmy poszczególnym utworom czadu. Słychać to do dziś. Nie zapominajmy też o gitarze Tomka [Adamskiego] i jej niepowtarzalnym, trzystrunowym brzmieniu. Malinowski dołączył do puławskiego zespołu na początku 1984 r., kilka miesięcy po jego utworzeniu. Miał 18 lat, wcześniej grał we własnym zespole utwory Braku i Oddziału Zamkniętego. Siekiera była w pierwszej połowie lat 80. wraz z Moskwą najszybciej, najostrzej grającym punkowym zespołem w całym Bloku Wschodnim, ale estetycznie i tekstowo była od łodzian radykalniejsza. Do legendy przeszły koncerty zespołu, zwłaszcza z festiwalu w Jarocinie w 1984 r., którego Siekiera została laureatką (obok zresztą wspomnianej Moskwy). Co w zespole zmienił sukces i rozgłos uzyskany w Jarocinie? - Można powiedzieć, że Adamskiemu robiło to nastrój, ja nadal grałem na kiepskim basie, ale później kupiłem sobie świetny bas Fendera, który niestety sprzedałem - tłumaczył Malinowski. - Dalej graliśmy, ale okazało się po pewnym czasie, że perkusista, z którym graliśmy w Jarocinie (Krzysztof „Koben” Grela) nie nadawał się do dalszej gry i wokalista, czyli Budzyński, nie nadawał się do dalszego śpiewania. Nie mógł zaśpiewać tego, co Adamski od niego wymagał. Tak właściwie zmienił się styl muzyczny z punk rocka na nową falę - to był ten moment zaraz po Jarocinie. Zespół rozpadł się na początku 1987 r. Malinowski ożenił się i zamieszkał pod Lublinem. Grał jeszcze potem w zespołach Kapawanka i Tra-band.

Jędrzej Słodkowski

Zdjęcie profilowe: Youtube