Bohdan Smoleń

Bohdan Smoleń

Ur. 09.06.1947 Zm. 15.12.2016

Wspomnienie

Bohdan Smoleń, wybitny artysta kabaretowy. Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, razem z Zenonem Laskowikiem stanowili bodaj najlepszy duet w historii polskiego kabaretu politycznego. - Pani Pelagio, czy pani jeszcze może?; - No, pewno. - Pani Pelagio, czy pani jeszcze może nam powiedzieć, jakie bombki produkujecie? - Panie, różne, różniste. Kuliste, w kształcie grzyba i cygara. - Cały czas mowa o bombkach choinkowych. - Też. To oczywiście fragment z występu poznańskiego kabaretu Tey na festiwalu w Opolu, w czerwcu 1980 roku, w programie „S tyłu sklepu”. Tak udający dziennikarza Laskowik przepytywał Smolenia przebranego za panią Pelagię, starszą pracownicę fabryki bombek. Laskowik i Smoleń uzupełniali się, jako para przeciwieństw. Pierwszy, postawny, był z Wielkopolski, drugi, drobny, z Małopolski. - On był władzą, a ja uciśnionym narodem - mówił po latach Smoleń. Podczas karnawału „Solidarności” stali się ulubieńcami narodu. Składankę Teya „Szlaban” grali 56 razy w wypełnionej po brzegi Sali Kongresowej w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, liczącej 2800 miejsc. Mieszkali wtedy w hotelu Forum. Atmosfera między występami była imprezowa. Wszyscy chcieli się z nimi napić. - A gdybym nie pił? - pytał później siebie Smoleń. - Byłbym uważany za kapusia, albo że się wywyższam. Bohdan Smoleń pochodził z Bielska-Białej. Przez 10 lat studiował zootechnikę w krakowskiej Akademii Rolniczej – dyplom obronił w 1975 roku. Był wtedy gwiazdą tamtejszego – założonego przez siebie – kabaretu Pod Budą. W 1972 roku wykonawcy z Teya i Pod Budą spotkali się na festiwalu FAMA w Świnoujściu, na którym Smoleń dostał główną nagrodę. Sześć lat później Laskowik zadzwonił do Smolenia z propozycją, by ten przeniósł się do Poznania. Smoleń zadebiutował w programie „Zbiórka, czyli z rolnictwem na Tey”. Gdy w 1981 r. występowali w Opolu, jako prokurator (Laskowik) i adwokat (Smoleń). Witali publiczność „w ostatnich dniach wolności”. Wykrakali. W 1983 roku Bohdan Smoleń wykonał na festiwalu w Opolu znakomity monolog: „A tam, cicho być”: „A ci Amerykanie, oni nie są wcale tacy źli. Oni napadną, a potem przeproszą. A mnie za te 40 lat to nikt, k..., nie przeprosił”. Dostał za niego nagrodę jury, dziennikarzy i publiczności oraz... skierowanie na kolegium. Bo powiedział tekst, którego nie usłyszała wcześniej cenzura. Kierownik Wydziału Kultury KC zakazał mu występowania, więc Smoleń stworzył program „6 dni z życia kolonisty”, bo zakaz nie obejmował występów dla dzieci. Grali o 10 rano, większość widzów stanowili jednak dorośli. Zakaz zniósł dopiero premier Mieczysław Rakowski, do którego Smolenia zaprowadziła Olga Lipińska. Bohdan Smoleń odszedł z Teya w 1985 roku, a powodem rozstania były m.in. pieniądze, bo to Laskowik brał tantiemy za ich nagrania telewizyjne, choć numery Teya obmyślał cały zespół. W połowie lat 80. z Krzysztofem Krawczykiem Smoleń nagrał piosenkę „Dziewczyny, które mam na myśli”, polską wersję przeboju Williego Nelsona i Julia Iglesiasa „To All The Girls I Loved Before”. Potem „romansował” z disco polo, zagrał listonosza Edzia w „Świecie według Kiepskich”, ale jego najlepszą rolą filmową był pan Stasio u boku Krystyny Jandy w „Kochankach mojej mamy” (1985) Radosława Piwowarskiego. W 1999 r. mówił: „Od 20 lat nie zdarzyło mi się spokojnie zjeść posiłku w restauracji”. Gdy nad Bałtykiem wchodził do wody, tłum ruszał za nim. Smoleń bał się, że przez niego ktoś się utopi. Przestał jeździć na wakacje. W 2004 roku wyjechał z miasta na wieś - zamieszkał w Baranówku pod Mosiną. Tam w 2007 roku zajął się hipoterapią: w jego Fundacji Stworzenia Pana Smolenia niepełnosprawne dzieci jeżdżą na szkockich kucach. Palił dwie paczki papierosów dziennie, a od przewlekłego zapalenia płuc w roku 2008 zaczęły się jego problemy zdrowotne. Przeszedł cztery udary i zawał serca, jeździł na wózku inwalidzkim i z trudem mówił. W 2011 roku został bohaterem książki „Niestety wszyscy się znamy” - wywiadu rzeki przeprowadzonego przez Annę Karolinę Kłys.

Jacek Szczerba

Zdjęcie profilowe: Andrzej Monczak / Agencja Gazeta