Charles „Chuck” Yeager

Charles „Chuck” Yeager

Ur. 13.02.1923 Zm. 07.12.2020

Wspomnienie

Generał dywizji amerykańskich sił powietrznych, as myśliwski, a przede wszystkim najsłynniejszy pilot oblatywacz - jako pierwszy człowiek na świecie przełamał barierę dźwięku. Charles Yeager pochodził z Zachodniej Wirginii – wyżynno-górskiego stanu położonego w Appalachach. Do sił powietrznych USA wstąpił w roku wybuchu II wojny światowej. Początkowo jednak nie służył jako pilot, tylko, jako mechanik. Szkolenie za sterami samolotu rozpoczął trzy lata później, już po ataku Japonii na Pearl Harbour. Pilotem został w 1943 roku, a kilka miesięcy później został skierowany do Anglii – do 363. dywizjonu myśliwskiego, w barwach którego, pilotując samolot P-51 Mustang, walczył z Niemcami nad Europą Zachodnią. Po raz pierwszy przeszedł do historii amerykańskiego lotnictwa, kiedy jednego dnia zestrzelił pięć wrogich maszyn w trakcie jednej misji. Przed nim ta sztuka nie udała się żadnemu z pilotów USA. Gdy wojna się zakończyła, „Chuck” Yeager miał na swoim koncie 11,5 zestrzeleń, wśród których było zwycięstwo w walce z messerschmittem Me 262 – pierwszym niemieckim myśliwcem z napędem odrzutowym. Po wojnie „Chuck” Yeager został pilotem doświadczalnym, testował prototypowe samoloty odrzutowe, został jednym z pilotów programu badawczego Bell X-1 - pierwszego amerykańskiego samolotu rakietowego. Wtedy przeszedł do historii po raz drugi. 14. października 1947 roku samolot X1 został uwolniony spod brzucha lecącej nad pustynią Mojave superfortecy B-29 na wysokości prawie 14 km. osiągnął prędkość Mach 1,05 i zaprzeczył powszechnemu wśród pilotów przekonaniu, że żaden samolot tego nie wytrzyma i rozpadnie się w powietrzu. Tak właśnie Yeager został pierwszym człowiekiem, który przekroczył barierę dźwięku w locie poziomym. Ten wyczyn (oraz przygody pilotów z programu kosmicznego Mercury) opisał reporter Tom Wolfe w książce „Najlepsi. Kowboje, którzy polecieli w kosmos” (wyd. pol. 2018). Scen z tej książki nie da się zapomnieć. Słyszysz flegmatyczny głos Yeagera, gdy pocisk, zwany dla niepoznaki samolotem, pruje lotem koszącym 1000 km na godzinę, trzeszcząc i brzęcząc alarmem w kabinie, słyszysz powolne: „Zdaje się, że widzę tu ogień. No tak, pali się. Hm, i przestała działać pompa. Chyba czas na katapultę” (Wolfe opisuje ten ton jako charakterystyczny dla ludzi z Appalachów). Widzisz jak Yeager, tuż po angażu do programu, po kilku strzałach whisky ściga się z kolegą konno, spada, łamie żebra i ukrywa to, aby go nie skreślono z listy. Widzisz, jak - z powodu bólu - nie jest w stanie domknąć kabiny swojego samolotu, i widzisz, jak jego kolega robi to za pomocą kija od szczotki. Chociaż Charles „Chuck” Yeager uczestniczył w programie Mercury, w kosmos nigdy nie poleciał - nie miał odpowiedniego wykształcenia. Ale też dlatego, że amerykański program wystartował za późno i początkowo rozwijał się zbyt wolno. Jak to ujął jeden z czołowych amerykańskich naukowców: „Ich (czyli Rosjan) Niemcy byli lepsi niż nasi Niemcy”, co było nawiązaniem do przejęć przez alianckie wywiady naukowców pracujących wcześniej dla Hitlera. Chociaż w 1975 roku „Chuck” Yeager przeszedł na emeryturę, to ani myślał o porzuceniu latania – w położonej w Kalifornii bazie Edwards był pilotem-konsultantem. Ostatni raz siedział za sterami odrzutowca (F-15 Eagle) 14. października 1997 roku – dokładnie 50 lat po swoim historycznym locie. Yeager Latał w sumie na 201 różnych maszynach, prototypach, przeróbkach, modyfikacjach. Spędził w powietrzu 10 tys. godzin w sprzęcie, który nigdy nie gwarantował przeżycia. Poza nieprzeciętnymi umiejętnościami, miał przy tym dużo szczęścia. Jak bowiem wynika z biografii pierwszego człowieka na Księżycu, Neila Armstronga, w bazie Edwards tylko w 1952 roku w wypadkach ginęło siedmiu pilotów miesięcznie.

Radosław Leniarski, caj

Zdjęcie profilowe: Michael Caulfield / AP