Paliła. Namiętnie. Nawet w czasie lekcji. W przyciemniony szkłach, w kolorowych, najczęściej w kwiaty, bluzkach i sukienkach. Rusycystka. „Sybiraczka, mąż zginął w Katyniu – opowiadaliśmy półgłosem. Byliśmy Jej ostatnią klasą. Klasą „Z”- bo „zbiorczą”. Jak mówili nie mający już do nas sił nauczyciele „zbieraniną”. Kiedy byli zadowoleni to stawaliśmy się „klasą tysiąclecia”. Reforma szkolna likwidowała nabór do klas I licealnych, więc drugorocznych z całego Radomia zebrano w jednym miejscu. Profesor Zofii Grocheckiej powierzono wychowawstwo. Urodziła się Mohylewie nad Dnieprem (dziś Białoruś), w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Ojciec, Wacław Chrzanowski uczył muzyki i śpiewu. Trzecia z czworga rodzeństwa, po starszym o 11 lat bracie Stefanie, który zginął w wojnie polsko-bolszewickiej. Dowodząc kompanią 31 pułku Strzelców Kaniowskich ciężko ranny pod Zamościem zmarł w Lublinie w 1920 r. Kawaler Krzyża Srebrnego „Virtuti Militari”. Drugi z braci, Władysław (1902), też odznaczony VM i dwukrotnie Krzyżem walecznych. Pilot-obserwator RAF m.in. w Dywizjonach 300 i 340. We wrześniu dowódca 41 eskadry rozpoznawczej. Spotkali się dopiero po latach - zob. foto. Rodzinie Chrzanowskich udaje się wydostać z sowieckiej Ukrainy. Starosta Hrubieszowski oficjalnie uznaje polskie obywatelstwo (fot.) Uczyła „od zawsze”. Jeszcze 20-latka zaczęła od szkół 2 i 3-letnich w Pukarzowie i Rzeplinie na Lubelszczyźnie. Nieznane losy (prawdopodobnie zatrudnienie ojca) przeniosły rodzinę na Wołyń. Tam, w Pustomytach, gmina Świniuchy, kierowała dwulatką do wybuchu wojny. Tam, w czerwcu1935 r. mianowana zostaje „nauczycielem szkół publicznych” . W Pustomytach też poznała Stanisława (ur.1909). Ich wielka miłość – zob. ocalałe cudem zdjęcia – uświęcona ślubem w styczniu1932 r. nie trwała długo. Ppor. piech. rez. Stanisław, Marian GROCHECKI więzień Starobielska, zastrzelony i pochowany wśród 4 tys. innych w Charkowie. Oficjalnie dowiedziała się o tym dopiero w latach 90-tych. Co i gdzie w czasie wojny? - nie wiemy. Po okupacji znowu uczy - w szkołach lubelskiego: w Karolinie, Hrubieszowie, Lublinie, od 1951 w Koszalinie. Czemu taki rozrzut – gdzie Lublin, a gdzie Koszalin?! - nie wiemy. Pięć lat później pojawia się w Radomiu – rusycystka w Szkole Lotniczej i Liceum Pedagogicznym. To właśnie tam zaopiekowała się Tadeuszem Wolańskim, zresztą absolwentem „Pedagogika” z 1959. Kilka lat przed śmiercią, schorowana, po wylewie donosiła bratu Władysławowi w USA ”Tadzio, tak mnie wyhołubił, że mogę dyktować list, ale pisać jeszcze nie mogę” (24.11.1986) „Jestem mu bardzo wdzięczna, bo inaczej zdechłabym jak pies” (29.IV.1987). Ostatnia Jej szkoła to Liceum Ogólnokształcące przy Kieleckiej. Najpierw nosi numer 3, a później to już V LO im. Wł. Syrokomli. W roku szkolnym 1969/70, naszym maturalnym, miała już tylko 8 godzin, jako „nauczyciel kontraktowy” - przeszła na rentę. Jeśli dobrze policzyć, po tym półwieczu, to przez te 4 lata chyba nikt z nas nie „zimował”. Dochodzili tylko nowi, drugoroczni. Prof. Zofia Grochecka walczyła o każdego. Kiedyś, ciekawi jak przebiegają te tajemne rady pedagogiczne, zostaliśmy na 3. piętrze. „On nie uczy się matematyki, ale jaki jest dobry z historii i angielskiego, ona ma chorą matkę i właściwie jest głową domu, tamten jest półsierotą, a jeszcze inny dojeżdża z dalekiej wsi. Dajmy im szansę!!!” - usłyszeliśmy. Inni nauczyciele powtarzali – „macie szczęście z taką wychowawczynią”. We wspomnieniach publikowanych w radomskiej prasie po Jej śmieci w 1991 r. czytamy ”otaczała szczególną opieką wychowawczą uczniów trudnych wychowawczo, biednych, słabych, skrzywdzonych przez los. Umiała otworzyć serce i drzwi swojego domu, zastąpić matkę” Mimo „zbieraniny” po 50 latach są wśród nas: Marysia naukowiec, Stasio – proboszcz i kanonik, Bożena - rzecznik prasowy, Romek – trener piłki ręcznej, Ela – nagradzana wielokrotnie, pracownica domu kultury, Marek urzędnik radomskiego magistratu i jego żona Hania, animatorka kultury, Janusz – historyk, dziennikarz. Spoczęła w rodzinny grobie w Skrzynnie koło Przysuchy. Pół roku później, w maju 1992 r. obok Niej złożono ziemię z miejsca kaźni Starobielskich jeńców. Symbolicznie połączono rozdzielonych przez półwiecze małżonków – Zofię z domu Chrzanowską i Stanisława Grocheckiego.