Adam Bartold

Adam Bartold

Ur. 20.12.1947 Zm. 27.10.2020

Wspomnienie

Harcerz, żeglarz, pilot i przewodnik turystyczny, przedsiębiorca. Instruktor ZHP i wieloletni organizator obozów żeglarskich i harcerskich. Zasłużony członek Klubu Przewodników i Pilotów PTTK przy Towarzystwie Miłośników Wrocławia „Rzepiór”. Mąż "swojej Ani", ojciec 2 córek, dziadek 6 wnuków, przyjaciel i kolega. Wśród jego licznych zainteresowań to właśnie podróże od najmłodszych lat znajdowały się na pierwszym miejscu. W 2003 roku założył we Wrocławiu Klub Turystów „OLWIZ”, między innymi w obrębie którego realizował swoją pasję. "Olwizowskie" spotkania odbywały się regularnie, w każdy pierwszy wtorek miesiąca, w „Dworze Polskim” na wrocławskim rynku. Wspólne wycieczki i biesiady były zawsze pełne wrażeń. W czasie swojego 73-letniego życia udało mu się postawić stopy na 5 kontynentach i odwiedzić ponad 100 krajów. Jego przewodnickie oraz podróżnicze doświadczenie było ogromne, a na podstawie jego wspomnień można by napisać wiele książek. Miał towarzyską duszę i wyróżniał się z tłumu. Jego charakterystyczny, donośny głos nie dał się pomylić z żadnym innym, przez co był rozpoznawany nawet w zaskakujących i odległych miejscach świata. Jego silna osobowość i wyraźny charakter przyciągały wiele osób. Ci, którzy spotkali go na swej "turystycznej drodze ", mówili o nim: "wyjątkowy pasjonata w odkrywaniu pięknych miejsc w kraju i za granicą". "Doskonały pomysłodawca i organizator wycieczek, umiejętnie integrujący wszystkich uczestników", "niestrudzony podróżnik". Jego przyjaciele i znajomi, wspominają go jako radosnego i otwartego człowieka, ciekawego świata i ludzi. Mówią, że potrafił cieszyć się życiem i tą radością zarażał innych. Rozbudził pasję do turystyki w sercach wielu osób, a jednocześnie stworzył wokół siebie wspólnotę ludzi, w której tworzyły się prawdziwe przyjaźnie. Tata zawsze kroczył pewnie do przodu i nie bał się przeciwności losu. Umiał znaleźć rozwiązanie każdego problemu i z każdej trudnej sytuacji wychodził z podniesionym czołem. Był wiecznym marzycielem i niepoprawnym optymistą. Mawiał, że "na jego wycieczkach jest zawsze dobra pogoda" i rzeczywiście tak było. Wydawał się niezniszczalny i często powtarzał, że "jest nie do zdarcia". Jego nagła i niespodziewana śmierć sprawiła ogromny ból i smutek rodzinie i znajomym. Z ogromu ciepłych słów, które wciąż napływają do nas po jego śmierci, wyłonił się obraz kogoś zupełnie wyjątkowego i nieprzeciętnego. Odkryliśmy, że dzięki jego pracy i energii, wiele osób przeżyło wspaniale chwile, doświadczyło niesamowitych wrażeń, "doznało oczarowania światem". Okazało się, że jego filozofia życiowa i ogromny zapał, z jakim ją realizował, były dla nich motorem i inspiracją. Te wszystkie słowa nadają ogromy sens temu, w co tata wierzył i wkładał całe swoje serce od wielu lat. Wiemy, że byłby bardzo dumny i głęboko wzruszony, gdyby mógł się dowiedzieć, że wykonał "tak dobrą robotę". Tato, tym razem, wyruszyłeś na wyprawę bez uprzedzenia, i będzie ona jeszcze dłuższa niż zwykle. Mimo że przez lata przywykłyśmy do Twojej nieobecności, to z tą pustką trudno będzie nam sobie poradzić. Będziemy tęsknić, chociaż wierzymy, że ta podróż będzie dla Ciebie najpiękniejszą ze wszystkich. Do zobaczenia w niebie!

Córki – Magda i Ania