Henryk Gulbinowicz

Henryk Gulbinowicz

Ur. 17.10.1923 Zm. 16.11.2020

Wspomnienie

Kardynał. We Wrocławiu był przez lata traktowany jak bohater. Henryk Gulbinowicz urodził się w Wilnie w przykościelnym szpitalu. Kościół zresztą zawsze był blisko w jego życiu. Już za dzieciaka służył do mszy, jako ministrant, był też członkiem Krucjaty Eucharystycznej, a gimnazjum kończył u ojców jezuitów w rodzinnym mieście. W 1944 r. rozpoczął naukę w Arcybiskupim Wyższym Seminarium Duchownym w Wilnie jednocześnie studiując filozofię i teologię na tamtejszym Uniwersytecie Stefana Batorego. Świecenia kapłańskie przyjął w 1950 roku. Pięć lat później ukończył studia teologiczne w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po studiach wrócił do Białegostoku, gdzie rozwijał duszpasterstwo akademickie. W 1958 roku Henryk Gulbinowicz zaczął wykładać w Wyższym Seminarium Duchownym „Hosianum” w Olsztynie. Szybko piął się tam w górę hierarchii – był prefektem ds. wychowania, wicerektorem, by od 1963 roku piastować funkcję rektora. W styczniu 1970 r. papież Paweł VI mianował Henryka Gulbinowicza biskupem tytularnym i administratorem apostolskim części archidiecezji wileńskiej w granicach Polski z siedzibą w Białymstoku. Metropolitą wrocławskim został mianowany pięć lat później. Podobno podczas trwających dwa lata negocjacji władz PRL z Watykanem jego kandydatura była rozpatrywana jako 12. z kolei. Został zaakceptowany, bo uchodził za takiego, który nie sprawia problemów. Służba Bezpieczeństwa uznała, że skoro w Białymstoku miał poprawne stosunki z władzą, nie będzie z nim problemów. Na początku lat 80. dla dolnośląskiej „Solidarności" abp Gulbinowicz był postacią pomnikową. – To jedyny hierarcha, który stanął tak zdecydowanie po stronie solidarnościowego podziemia i włączył się do walki – wspominał go Władysław Frasyniuk. - Odważny i bezkompromisowy. Wspierał nas od początku sierpniowego strajku. Dodawał sił, mówił: „Brońcie swoich racji!”. Gdy pojawiły się podejrzenia, że przechowuje słynne 80 mln zł podjętych przed 13 grudnia 1981 z kasy „Solidarności", kategorycznie zaprzeczył. Twierdził także, że nie jest duchowym przywódcą opozycji i radził władzom, by raczej zajęły się wyprowadzaniem gospodarki z kryzysu. Ale arcybiskup nie tylko przechowywał pieniądze „Solidarności", ale też udało mu się je pomnożyć, bo złotówki wymienił na dolary. W jego pałacu ukrywał się także Frasyniuk. Lista zasług kard. Gulbinowicza jest zresztą dłuższa. W czasie blisko 30-letniego zarządzania archidiecezją wrocławską dwukrotnie gościł papieża, był gospodarzem Europejskiego Spotkania Młodych, zainicjował powstanie katolickich mediów na Dolnym Śląsku i pełnił funkcję kanclerza Papieskiego Wydziału Teologicznego. W 2004 r. przeszedł na emeryturę, ale nadal udzielał się publicznie. Przez lata odbierał kolejne medale, odznaczenia, tytuły honorowego obywatela i doktora honoris causa. W 2008 r. otrzymał od Lecha Kaczyńskiego najważniejsze wyróżnienie – Order Orła Białego. Jednak pod koniec życia nad głową kardynała zaczęły się zbierać ciemne chmury. Najpierw okazało się, że współpracował z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa. Później jego nazwisko pojawiło się w raporcie o ukrywaniu pedofilii w Kościele, który fundacja Nie Lękajcie Się przedstawiła w Watykanie. Stolica Apostolska po kilkunastomiesięcznym śledztwie uznała go winnym w obu sprawach.

Ewa Wilczyńska

Zdjęcie profilowe: Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta