Henryk Mikołaj Górecki

Henryk Mikołaj Górecki

Ur. 06.12.1933 Zm. 12.11.2010

Wspomnienie

Wybitny kompozytor. Choć jego utwory znał cały świat, mawiał: „Nim umrę, chciałbym się dowiedzieć, co to jest muzyka”. Płyta z nagraniem jego III Symfonii sprzedała się na świecie w grubo ponad-milionowym nakładzie - to największy komercyjny sukces polskiej muzyki współczesnej. Prawykonanie III Symfonii "Symfonii pieśni żałosnych" - napisanej na zamówienie rozgłośni Südwestfunk w Baden-Baden - odbyło się w 1977 r. w Royan. Polska premiera w tym samym roku na Warszawskiej Jesieni. Utwór wzbudził wtedy kontrowersje. Jedni widzieli w nim arcydzieło, inni - trzy akordy na krzyż i nudę. Świat odkrył "Trzecią" po latach, wraz z nagraniem sopranistki Dawn Upshaw, London Sinfonietty i Davida Zinmana. Płyta ukazała się 1992 r. w Ameryce i Wlk. Brytanii. Anglosasi zwariowali na jej punkcie: codziennie kupowało ją tysiąc osób. Za wylansowanie symfonii odpowiada angielska stacja komercyjna z muzyką poważną Classic FM. Poruszeni kontemplacyjną muzyką byli wszyscy, z kierowcami tirów włącznie. - To Goreki! - odpowiadali bez namysłu, słysząc „Trzecią” w radiu. Płyta wylądowała na czele listy przebojów muzyki poważnej, ale doskonale radziła sobie też w rankingach popowych - w Top 200 „Billboardu” wyprzedziła Nirvanę i Stinga. Górecki stał się ikoną kultury masowej. Na liście geniuszy muzycznych sporządzonej przez brytyjski dziennik „The Telegraph” wyprzedził m.in. Leonarda Cohena i Davida Bowiego. Na 32. miejscu wspólnie z nim uplasował się Prince. - Papier wszystko wytrzyma - komentował żartobliwie kompozytor. - Ja mam swój ranking dwudziestowieczny, jeżeli bym się w nim umieścił, to na trzecim miejscu. W latach 1955-60 Henryk Mikołaj Górecki studiował kompozycję u Bolesława Szabelskiego w Akademii Muzycznej w Katowicach, której w latach 70. został rektorem. Jego wczesna twórczość - na przełomie lat 50. i 60. - to awangarda. Później - redukcja, upraszczanie brzmień i wreszcie całkowity zwrot ku przeszłości, dużym formom i tekstom religijnym (od kompozycji „Ad Matrem” z 1971 r.). Góreckiego nie daje się jednak łatwo klasyfikować. On sam tego nie ułatwiał: - Nie zmieniałem ubrania rewolucjonisty na habit franciszkański, ja nigdy nie miałem ani ubrania rewolucjonisty, ani habitu - mówił. Utwory Góreckiego naszpikowane są niby prostymi, traktowanymi repetycyjnie układami harmonicznymi i obsesyjnie powracającymi rytmami. Ile w nich jednak logiki i czystego piękna! O jego muzyce powiada się: holy minimalizm, New Age, nowa duchowość. Jednak Górecki wierzył przede wszystkim wielkim klasykom. Uczył się od Mozarta, Schuberta, Beethovena, Szymanowskiego, Chopina. Przywoływał Messiaena i Ivesa. Lubił szorstkość i naturalność muzyki ludowej. Euforia związana z III Symfonią nie przesłoniła Europie całego Góreckiego. Jego muzyka trafiła do światowego obiegu koncertowego, jest wykonywana, nagrywana. Gdy festiwal Warszawska Jesień otworzył w 2003 - roku 70. urodzin kompozytora - utwór "Canticum graduum" z 1969 r., zabrzmiał on tak, jakby został napisany na początku XXI wieku właśnie. Górecki był Ślązakiem, urodził się w Czernicy koło Rybnika. - Nikt sobie czasu i miejsca urodzenia nie wybiera – mówił. - Otrzymany czas musisz godnie przeżyć, a miejsce szanować i być za nie odpowiedzialny. Jako kompozytor zadebiutował jeszcze w czasach studenckich - pięcioma utworami w 1958 r. W tym samym roku podczas Warszawskiej Jesieni zabrzmiało jego "Epitafium" op. 12 na chór i zespół instrumentalny. W 1967 r. "Refrenem" op. 21 na orkiestrę zdobył III miejsce na Międzynarodowej Trybunie Kompozytorów UNESCO w Paryżu. Był laureatem m.in. Orderu św. Grzegorza Wielkiego, najwyższego odznaczenia papieskiego, jakie może otrzymać osoba świecka. W październiku 2010 otrzymał najwyższe polskie odznaczenie - Order Orła Białego. Odebrał go w klinice kardiologicznej w Katowicach-Ochojcu, gdzie leczył się od września. W 70. urodziny otrzymał tytuł doktora honoris causa katowickiej AM, wcześniej uhonorowały go też m.in. uniwersytety Warszawski i Jagielloński, oraz uczelnie amerykańskie i kanadyjska. On sam nie lubił jubileuszy i celebry. - Jak zobaczę 20 potężnych bukietów kwiatów, to widzę, ile byłoby za to bochenków chleba czy strzykawek – wyznał kiedyś. - To mnie wkurza, mówiąc młodzieżowo. A kiedy kilka lat przed śmiercią, podczas otwartej próby z Kronos Quartet w katowickiej AM, rozmawiał z publicznością, zadeklarował: - Nim umrę, chciałbym się dowiedzieć, co to jest muzyka.

Jacek Hawryluk, Łukasz Kałębasiak

Zdjęcie profilowe: Wojciech Surdziel/Agencja Gazeta