Mariusz Wojtalewicz

Mariusz Wojtalewicz

Ur. 1959 Zm. 06.11.2020

Wspomnienie

Wiele osób w Płocku wiedziało, że zachorował na COVID. Choć dbał o siebie, nie szarżował w czasie pandemii. Już wychodził z choroby, kiedy znów się pogorszyło. Szpital, respirator, mijały pełne napięcia i nadziei dni. Niestety, wygrał koronawirus. Wiadomość o śmierci Mariusza Wojtalewicza wstrząsnęła płocczanami. Owszem, komunikaty rządowe i lokalnego sanepidu puchły od wzrastającej liczby nowych zakażeń i kolejnych zgonów, ale wciąż dla wielu była to sytuacja nierealna, a nawet mało wiarygodna. Po śmierci Mariusza Wojtalewicza większości trudno jest twierdzić, że nie znają nikogo, kto umarł na skutek pandemii. Mariusz Wojtalewicz był od 2013 r. kierownikiem Muzeum Żydów Mazowieckich, które właśnie wtedy rozpoczęło swoją działalność, a powstało na skutek determinacji płockich społeczników, chcących ocalić dawną bożnicę i pamięć o przedwojennych sąsiadach - Żydach. Placówka weszła w struktury Muzeum Mazowieckiego. Jego dyrektor Leonard Sobieraj tak wspominał Mariusza Wojtalewicza: - To było prawdziwe wyzwanie: nowe muzeum musiało od zera budować swój wizerunek i renomę. Dodatkowo jego działalność miała dotyczyć stosunków polsko-żydowskich, materii niezwykle delikatnej i trudnej. Także i w tym przypadku pan Mariusz okazał się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Muzeum Żydów Mazowieckich kierował siedem lat. W tym czasie placówka zorganizowała nie tylko setki wydarzeń artystycznych na najwyższym poziomie, ale stała się też miejscem dialogu, przestrzenią, w której z odwagą i uczciwością mówiło się o sprawach najtrudniejszych i najbardziej bolesnych. Płocczanie, goście z innych miast Polski, także przybysze z zagranicy, z wielką sympatią odnosili się do działalności synagogi przy Kwiatka 7. Cenili jej historię, piękne wnętrze, ciekawe multimedia, przekazywane treści, unikatową atmosferę, ale także jej bogatą ofertę wydarzeń kulturalnych. To prawda, Muzeum Żydów Mazowieckich szybko stało się żywym miejscem, gdzie można było przychodzić na spotkania z ciekawymi artystami, pisarzami, z tymi, którzy przeżyli Zagładę. Rafał Kowalski, zastępca kierownika Wojtalewicza i współpracownik w tym dziele tworzenia jakże ważnego miejsca, napisał po śmierci szefa na swoim profilu na Facebooku: „Tyle lat z Mariuszem Wojtalewiczem wspólnie tworzyliśmy codzienność Muzeum Żydów Mazowieckich. Nasze czasem różne podejścia do tematu znajdowały wspólny mianownik i chyba działaliśmy nie najgorzej, skoro o MŻM jest wiadomo na całym świecie. Ten często uśmiechnięty wielbiciel twórczości Leonarda Cohena, kultury niemieckiej, odwiedzania grobów sławnych aktorów i teatru mieszczańskiego, przegrał walkę z przeciwnikiem niewidzialnym i groźnym, o którym ciągle jeszcze wiemy za mało. A Żydowski Instytut Historyczny na swojej stronie internetowej dał wpis: „Ze smutkiem informujemy, że w piątek 6 listopada zmarł Mariusz Wojtalewicz, kierownik Muzeum Żydów Mazowieckich w Płocku. Niech Jego dusza będzie związana w węzeł życia. (…) Pan Mariusz współtworzył jedno z najważniejszych w Polsce muzeów żydowskich, którego działalność kulturalna i edukacyjna oddziaływała na społeczność miasta. Płocczanom przybliżał historię żydowskich sąsiadów, a przyjeżdżającym z Izraela Żydom pomagał szukać śladów pamięci ich rodzin. Dbał o spuściznę̨ pozostawioną nam przez pomyłkę historii, co płocczanin Władysław Broniewski w wierszu „Rozmowa z historią" opisał: „O Nieśmiertelna, skądże ta skłonność do paradoksów”. Teraz nam, którzy znaliśmy Pana Mariusza Wojtalewicza, zostało dbanie o to, co zostawił dzięki swojej codziennej pracy”. Ale to nie była jedyna życiowa i zawodowa rola tego żegnanego z wielkim żalem człowieka. Dyrektor Sobieraj określił go, jako osobę, która „otwierała kulturalny Płock na kulturalny świat”. Kultura była mu najwyraźniej pisana, bo zakotwiczył w tej dziedzinie, mimo że wystartował w dorosłość w zupełnie innych specjalnościach. Ukończył zootechnikę na Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie. Po powrocie do rodzinnego miasta był sanitariuszem w Płockim Zespole Opieki Zdrowotnej, technikiem w PSS „Zgoda” Płock, w Zakładach Mięsnych. W końcu przyszedł czas na ten najważniejszy etap. Wojtalewicz został kierownikiem płockiego Domu Darmastad. Niemieckie Darmstadt i Płock są miastami partnerskimi od 1988 r. O powstanie Domu Darmstad (w dawnym Hotelu Berlińskim) zabiegał m.in. nieżyjący już Karl Dedecius - tłumacz literatury polskiej na język niemiecki i jej wybitny popularyzator w Niemczech, założyciel i dyrektor Niemieckiego Instytutu Kultury Polskiej w Darmstadt (Dedecius został honorowym obywatelem Płocka). Wojtalewicz znał doskonale niemiecki i był admiratorem niemieckiej kultury. W czasie jego 11-letniej pracy na stanowisku kierownika (do 2011 r.) placówka zorganizowała ponad 600 imprez - koncertów, wystaw, spotkań itp. Także tych o charakterze międzynarodowym. Znało go mnóstwo osób, nie tylko z Płocka. A jednak nie był typem bojownika, który pcha się na przed kamery czy na afisze. Przeciwnie - został zapamiętany, jako człowiek skromny, a jednocześnie niezwykle miły, życzliwy i z wielką kulturą osobistą. Kiedy zachorował, mnóstwo osób dzwoniło do dyrektora szpitala, żeby tym pacjentem zajął się szczególnie, żeby go uratowano. Niestety, mimo starań, nic się nie dało zrobić.

Anna Lewandowska

Zdjęcie profilowe: Tomasz Niesłuchowski/Agencja Gazeta