Dr. Joanna Jaroszuk-Różycka – wspomnienie o Mamie. Chciałbym opowiedzieć historię mojej Mamy. To historia miłości i pasji. Miłości bezgranicznej i bezkompromisowej, którą Mama obdarzała swoją rodzinę, moje dzieci, moją żonę i swoją siostrę. Ale także pasji do medycyny, do leczenia i do jej pacjentów. Mama zawsze zachęcała mnie do zadawania pytań i podważania wszystkiego, co dogmatyczne i nie w pełni wyjaśnione. Od najwcześniejszych lat odkrywaliśmy wspólnie serię „dlaczego woda jest mokra, czyli odpowiedzi na głupie pytania”, a nowa wiedza była podróżą w nieznane. Mama nie miała szczęścia jeśli chodzi o partnerów życiowych, ale miała swoich pacjentów, przyjaciół i rodzinę. Z pasją i otwartym umysłem Mama kontynuowała kształcenie przez całe swoje życie i robiła to w niesamowitym stylu. Jako specjalista chorób wewnętrznych Mama podchodziła holistycznie do zrozumienia przyczyn chorób oraz swoich pacjentów, dla których zawsze miała czas. Powtarzała, że wszystko zaczyna i kończy się w mózgu, a rozmawiając z pacjentami starała się poznać ich przeszłość, ich rodzinę, emocje. Posiadała prawdziwy talent detektywa lekarza, odnosząc czasem spektakularne sukcesy w leczeniu swoich pacjentów. Chętnie poszerzała wiedzę, imponowały jej osoby, które nie tylko zaszły daleko w swoich specjalizacjach, ale potrafiły jeszcze tą wiedzę zaprezentować, sprzedać innym. Była też otwarta na nową, nieznaną wiedzę. Mama miała też lekką rękę do par, które nie mogły zajść w ciążę. Jej sekretną bronią było wysłanie pary na urlop. Tak urodziła się spora gromadka dzieci. Mama była ciekawa świata, a jej niespełnionym marzeniem było podróżowanie po całym świecie oraz znajomość wielu języków. Częściowo, ze względu na moją emigrację, a wcześniej szkołę zagranicą, zrealizowała swoje marzenia w tym zakresie, choć tak wiele było jeszcze przed nią. Od kiedy założyłem rodzinę w Luksemburgu, Mama z wielką ochotą, tak często, jak tylko się dało, odwiedzała nas i nasze dzieci. Z uporem uczyła się angielskiego, chcąc dotrzeć do poziomu umożliwiającego jej głębokie porozumienie ze swoją synową, którą darzyła wielką sympatią i szacunkiem. Ze wzajemnością zresztą. Imponowało jej to, że zarówno ona, jak i cała jej rodzina posługuje się wieloma językami będąc przez to bogatszymi ludźmi o szerszych horyzontach. Mama była i jest dla mnie wzorem miłości jaką można obdarzyć innych, ale także niezłomności w zachowywaniu i pielęgnowaniu wartości uniwersalnych, takich jak poszanowanie drugiego człowieka, wrażliwość i poczucie misji. Mama głęboko sprzeciwiała się zarazie PiS, jaka toczy dzisiaj Polskę, widząc w tym aberrację tego, co uważała za najcenniejsze w nas – bycia dobrym człowiekiem. Choć naznaczona prześladowaniem rodziny w czasach komunizmu Mama nie chciała angażować się w żadne środowisko polityczne, dzielnie uczestniczyła w pochodach KOD, co zresztą przypłaciła wyrzuceniem z pracy z przychodni przyzakładowej Polskiego Radia, gdy nagle, po 10 latach pracy podziękowano jej bez podania przyczyn… Była także zwolennikiem swobodnego wyboru własnego losu, partnera oraz dziecka obstając przy prawie kobiet i mężczyzn do pełnego samostanowienia. Była też dumna z dokonań Polaków i przemian ostatnich dziesięcioleci, w której Polska była inspiracją również dla innych. Do końca wierzyła w sumienie tej społeczności, choć nadwątlone w ostatnim czasie. Gdy odkryła swoją chorobę, niespełna 3 lata wcześniej, pomimo jej zaawansowania i złych rokowań, z uniesioną głową starała się zrobić wszystko, co było w naszej mocy, by pokonać chorobę. Choć wiedziała nazbyt dobrze, co ją czeka, do ostatnich chwil pozostała aktywna, wrażliwa na los innych i kompletnie zakochana w swojej rodzinie, a szczególnie wnukach. Pomimo słabych chwil podczas leczenia, wkładała wiele wysiłku, jak zawsze, w utrzymaniu kondycji fizycznej oraz żywienia, w ramach którego przechodziliśmy wspólnie kolejne poziomy nirwany. Wszystko to zawsze z pełną ochotą, otwartym umysłem, skromnością i wdzięcznością. W tych latach na każdym kroku towarzyszyła Mamie jej siostra, która przewróciła swój świat do góry nogami, bez reszty angażując się w pomoc Mamie. W tym doświadczeniu przepełnionym bólem świat nasz wypełniony był miłością całej rodziny, za co zawsze będę im wdzięczny, szczególnie swojej partnerce, która, pomimo ogromu zajęć i dystansu pomiędzy Luksemburgiem i Warszawą, z nieustającym uśmiechem na twarzy przyjmowała wszystko ze zrozumieniem, oferując pełne wsparcie. Niedługo minie rok od kiedy odeszła Mama. Moja Angelique do tej pory, wraz ze mną, dziećmi i siostrą przeżywa odejście Mamy. W tym cierpieniu pomagają mi słowa mojego wuja, pokrewnej duszy, który poradził mi bym zadbał o to, by pozostali członkowie rodzinny przeszli jak najlepiej przez to doświadczenie. Tęsknie za Tobą Mamuń, gdyż od kiedy odeszłaś brakuje mi twojej osobowości, nieustannej motywacji do dalszego doskonalenia się, wspólnych rozmów, wycieczek rowerowych po Twojej ukochanej Warszawie. Jednak w niewyjaśniony do końca sposób czuję nadal Twoją nieskończoną miłość do nas wszystkich. A ona przecież, ta prawdziwa, jest nieśmiertelna. Z tą myślą pozostaję w postanowieniu, że w międzyczasie postaram się kontynuować jak najlepiej Twoje dzieło miłości kierując ją do osób, które mnie otaczają. Spróbuję być choć trochę tak dobrym człowiekiem, jakim byłaś, jesteś. Do zobaczenia po drugiej stronie lustra.