Marta Kamyczura-Ryś

Marta Kamyczura-Ryś

Ur. 21.08.1959 Zm. 13.11.2015

Wspomnienie

Niezwykle trudne, a w zasadzie niemożliwe, jest pożegnanie kogoś, z kim było się ponad 30 lat. Było się codziennie, prowadziło wspólne życie, wychowywało dziecko, cieszyło się i martwiło. Ten ktoś po prostu był. Odezwał się, zapytał, poprosił o radę, samemu poradził. Wysyłał po zakupy, ugotował obiad, przypomniał o uroczystościach, z pamięci podał numer telefonu do znajomych. Po prostu był. I nagle cisza, pustka, nasłuchiwanie, że może nadejdzie, że będzie słychać kroki, może dzwonek do drzwi. Ale słychać tylko ciszę. Marta była osobą unikalną. Miała szczególne umiejętności. Życie pojmowała bardzo prosto, binarnie – w kategoriach dobra i zła. Nie znosiła kompromisów, nie ulegała presji, pozostając wierną swoim zasadom. Jej absolutnym priorytetem była nasza najbliższa, trzyosobowa rodzina. Była jej w całości oddana. Chroniła ją i dbała o nią, jak umiała. W swój szczególny sposób. Była najlepszą mamą na świecie, która wybaczała wszystko i rozumiała wszystko. Jej matczyna miłość była bezwzględna i najprawdziwsza. Była dobrą żoną. Skrzywdzona przez los, nierozumiana przez ludzi, całe swoje dorosłe życie walczyła z poważnymi chorobami. Robiła to z klasą i uśmiechem. Nigdy nie narzekała. Zawsze odpowiadała, że czuje się dobrze w głębokim przekonaniu, że nie wolno jej martwić bliskich. Wygrała wiele zdrowotnych batalii. Wychodziła zwycięsko z potyczek z bezwzględnym losem. Wygrywała wiele razy, dla siebie i naszej rodziny. Ostatnią bitwę przegrała – do końca czując się dobrze. Dalej z nami jest.

Mąż

Zdjęcie profilowe: Ślub 1984/Archiwum rodzinne