Ludwik Stomma

Ludwik Stomma

Ur. 22.03.1950 Zm. 07.03.2020

Wspomnienie

W ocenach bezbłędny, w diagnozach nad wyraz trafny. Felietony, które przez 30 lat publikował na łamach „Polityki”, były popisem wiedzy, erudycji i bezwzględnego języka. Przyglądał się w nich Polsce i Polakom, Europie, zmieniającemu się światu. Cytował mistrzów filozofii, polemizował z najpotężniejszymi umysłami. Ludwik Stomma, z wykształcenia etnolog i antropolog, od 1981 roku mieszkał we Francji. Pracował na Sorbonie, współpracował z Claudem Lévi-Straussem, „ojcem strukturalizmu”. Od 2008 roku związany był również z Uniwersytetem Mikołaja Kopernika w Toruniu. Serce miał zawsze po lewej stronie, na krótko zaangażował się w życie polityczne, przystępując do Unii Pracy. Pisał o polskich i francuskich władcach, zajmował się rolą i miejscem wyzwisk w mowie ojczystej, badał złudzenia i uczucia Polaków. W przeszłości tak pisał o jednej z największych chorób toczących nasz naród: „Polacy wyjątkowo wręcz chcieliby być lubiani, a przede wszystkim doceniani od bieguna po biegun i w każdym punkcie równika. Jesteśmy wszakże przedmurzem, pierwsi stawiliśmy czoło, urodziliśmy papieża, zwyciężyliśmy komunizm i wynaleźli lampę naftową. Poza tym Polakami byli między innymi Apollinaire, Batory, Chopin, Conrad, Kopernik, Matka Boska czy Wit Stwosz. Obiektywnie więc od świata nam się należy, a jak nie, to antypolonizm”. Na dwa lata przed zmianą władzy w Polsce mówił, że przeraża go prędkość, z jaką odradza się w naszym języku, także politycznym, pogarda i nienawiść. Był synem Stanisława Stommy, wybitnego prawnika, posła na Sejm PRL z ramienia „Znaku”. W ostatnim felietonie, który „Polityka” wydrukowała w lutym 2020 roku, Ludwik Stomma przypominał: „Nienawiści mają swoje głęboko sięgające korzenie. Dorastają i rozwijają się powoli, korzystając z każdej okazji, by się dokarmić, wzmocnić głupim słowem i podlewającymi je doktrynami”. Wydał 14 książek, w tym cztery naukowe, dwie dla dzieci, a także historyczne i biograficzne.

Michał Nogaś

Zdjęcie profilowe: Maciej Zienkiewicz/Agencja Gazeta