Był ostatnim gwiazdorem tzw. złotej ery Hollywood. Zagrał w niemal stu filmach, wyprodukował 31. Urodził się w Amsterdamie pod Nowym Jorkiem, w rodzinie żydowskich emigrantów z terenów ówczesnej Rosji, jako Issur Danielovitch Demsky. Jego ojciec – Herschel Danielovitch – pracował, jako śmieciarz. Wspominając dzieciństwo aktor powtarzał: - Wyszedłem ze skrajnej biedy. Mogłem iść wyłącznie do góry. Kirkiem Douglasem został, gdy wyjechał do Nowego Jorku studiować aktorstwo. A aktorem chciał być od chwili, gdy w przedszkolu wyrecytował wiersz o rudziku: - Dostałem brawa – opowiadał potem. - Lubiłem ten dźwięk. Szczególnie przejął się rolą Vincenta van Gogha w „Pasji życia” (1956) Vincente Minellego. Zapuścił brodę, rozjaśnił włosy i zrobił się do malarza niezwykle podobny. Gdy w Holandii poszedł do muzeum, w którym wisiało siedem autoportretów van Gogha, stał przed nimi kilka godzin. Nagle poczuł się dziwnie, dookoła zapanowała kompletna cisza. Spojrzawszy za siebie, zobaczył 50 osób patrzących na niego z szeroko otwartymi oczami. Filmową specjalnością Douglasa byli buntownicy, twardziele walczący o swoje, często podświadomie dążący do samozagłady, inteligentni i uwodzicielscy. Trochę jak on sam. Trzy razy był nominowany do Oscara, ale statuetkę - honorową - dostał dopiero, jako 80-latek. Był utalentowany i wykształcony. Swą świetną autobiografię „Syn śmieciarza” (1988, wydanie polskie 1991) napisał bez pomocy ghostwritera, a to w Hollywood rzadkość. W roli producenta nie uznawał słowa „niemożliwe”. Do „Siedmiu dni w maju” (1964) Johna Frankenheimera, o groźbie wojskowego przewrotu w USA, potrzebowali ujęcia z budynkiem Pentagonu, którego oficjalnie nie wolno filmować. Co więc zrobili? Douglas wspomina: „Ukryliśmy kamerę w wozie zaparkowanym naprzeciwko Pentagonu. W mundurze pułkownika marynarki ruszyłem do wejścia. Żołnierz na warcie zasalutował. Odsalutowałem. Wszedłem do Pentagonu, odczekałem chwilę i wyszedłem. Żołnierz patrzył na mnie trochę dziwnie, ale był zbyt dobrze wyszkolony i nie zadawał pytań wyższemu oficerowi. To ujęcie jest w filmie. Pełne autentyzmu”. W kwietniu 1966 r. Douglas odwiedził Polskę na zaproszenie Szkoły Filmowej w Łodzi. Na jego cześć studenci zbudowali fragment miasteczka z Dzikiego Zachodu, poprosili gościa, żeby dosiadł rumaka, strzelał z colta i wdał się w udawane bójki z innymi „kowbojami”. Ten happening został zarejestrowany w 10-minutowym dokumencie Feriduna Erola i Marka Piwowskiego „Kirk Douglas”. W Łodzi Douglas wpadł też do wytwórni na Łąkowej, gdzie Janusz Majewski kręcił debiutanckiego „Sublokatora”. Poprosił, żeby pozwolono mu zagrać niemą scenę, którą przed chwilą widział w interpretacji Jana Machulskiego. Majewski wspomina: „Pada klaps i ja po raz pierwszy w życiu mówię: »Action!«. Kirk długo siedzi nad rękopisem, potem celebruje zakręcanie pióra wiecznego, robi porządek na biurku, przeciąga się, potem wstaje i nonszalanckim krokiem kowboja podchodzi do okna, patrzy – koniec ujęcia. (…) Po wywołaniu materiału z tego dnia obejrzeliśmy sobie także dubel Douglasa. Trzy duble Janka miały kolejno 21, 17 i 15 sekund, dubel Kirka trwał 48 sekund. Rzeczywiście, zagrał wszystkie didaskalia, a do tego »grał kubłami«, jak mówiliśmy złośliwie o takich aktorach”. Douglas był nadzwyczajnie sprawny fizycznie. Krzepę odziedziczył po ojcu. Kirk był uczelnianym mistrzem zapasów. Żeby pokazać, że nadaje się do roli boksera w „Championie” (1949), po prostu zdjął koszulę. Nie dawał zarobić kaskaderom. Sam ćwiczył na cyrkowym trapezie w „Historii trzech miłości” (1953) Minnellego, sam biegał po wiosłach osadzonych w burcie łodzi w „Wikingach” (1958) Fleischera. W „Wozie pancernym” (1967) Burta Kennedy’ego jego bohater za każdym razem popisywał się, dosiadając konia. Te ewolucje mieli robić kaskaderzy filmowani w szerokim planie, ale Kirk się nie zgodził. Poprosił o małą trampolinę i skoki wykonał sam. Zdrowie posypało mu się w okolicach siedemdziesiątki. 3 sierpnia 1986 r. dostał zapaści podczas kolacji w knajpie. Potrzebny był rozrusznik serca. W lutym 1991 r. leciał śmigłowcem, który zderzył się z małym samolotem. Dwaj pasażerowie samolotu zginęli. Trzej ze śmigłowca zostali ranni, wśród nich Douglas, który nabawił się urazu kręgosłupa. Wciąż jednak codziennie ćwiczył u boku prywatnego trenera. 28 stycznia 1996 r. doznał udaru i utracił zdolność mówienia. Na szczęście dwa miesiące później był już w stanie przemówić, odbierając honorowego Oscara. Wychodzenie z zapaści opisał w książce „My Stroke of Luck” (Mój fartowny udar). W polityce Douglas zawsze popierał Demokratów. W 1981 r. dostał od Jimmy’ego Cartera Prezydencki Medal Wolności. Z republikaninem Johnem Wayne’em, z którym nakręcił cztery filmy, ciągle się kłócili. Ale gdy w 1981 r. John Hinckley strzelił do prezydenta Ronalda Reagana, zresztą hollywoodzkiego kolegi Douglasa, ten się popłakał. Bo republikanin Reagan to był jednak prezydent jego kraju, a Douglas zawsze sławił Amerykę. Jako ambasador dobrej woli z poręczenia Departamentu Stanu jeździł po całym świecie, jednak pod koniec życia już nie podróżował. Z powodu wieku. Był za to namiętnym blogerem – zaczął w serwisie społecznościowym MySpace. Być może był najstarszym celebryckim blogerem na świecie.