Marcel Marceau

Marcel Marceau

Ur. 22.03.1923 Zm. 22.09.2007

Wspomnienie

Był mistrzem sztuki mimu. Międzynarodową sławę przyniosła mu rola Bipa - wymyślona przez niego postać melancholijnego nieudacznika, klauna w pasiastym kostiumie, z białą twarzą i czerwonym kwiatem w kapeluszu. Grał go na scenie i w filmach. Czarował niemymi spektaklami. O jego przedstawieniu „Młodość, dojrzałość, starość, śmierć” krytyka pisała, że w dwie minuty może przekazać to, czego większość pisarzy nie potrafi opowiedzieć na setkach stron. Poza sceną był gadatliwym, wesołym człowiekiem. - Nie można przestać pracować po siedemdziesiątce, bo to oznaczałoby koniec - mówił w 2004 roku podczas pobytu w Warszawie. – Właśnie kiedy przychodzi starość, trzeba intensywnie pracować. Był aktywny zawodowo do końca. Urodził się w Strasbourgu, dorastał w Lille. Studiował w Szkole Aktorstwa Dramatycznego Charlesa Dulina przy Teatrze Sary Bernhardt w Paryżu. Pierwsze ważne wyróżnienie - prestiżową Nagrodę Jeana-Gasparda Deburau - otrzymał w końcu lat 40. XX wieku za spektakl „Śmierć przed świtem”. Wtedy też stworzył własny zespół pantomimy - Compagnie de Mime Marcel Marceau. Grupa podróżowała z tournee przez ponad 10 lat. Została zamknięta z powodów finansowych. W 1978 r. Marceau otworzył w Paryżu szkołę mimu - Ecole Internationale de Mimodrame - uznawaną za najlepszą na świecie. Ze swoimi uczniami zrealizował kilkadziesiąt spektakli. W Polsce był osiem razy. W warszawskim teatrze na Woli prowadził warsztaty sztuki mimu. - Sztuka mimu, jest jak muzyka, nie zna granic - mówił. - Wzrusza albo rozśmiesza niezależnie od języka, jakim mówi publiczność. Za mistrzów niemego aktorstwa uznawał Charlie Chaplina i Bustera Keatona. Odwoływał się do tradycji komedii dell'arte i japońskiego teatru no. Wzruszał widzów na całym świecie, nie wypowiadając słów. - Trzeba wiedzieć, jak gestem trafić w punkt - tłumaczył. - Jeśli ktoś jest tylko akrobatą, widzowie mogą myśleć: jak on to zrobił? Ale nie są tym poruszeni. Nie płaczą, nie śmieją się, nie myślą o tym. Mogą najwyżej otworzyć szeroko usta ze zdumienia, że tak można. To niewiele. Kiedy używa się zbyt wielu gestów, przesadza z mimiką, gubi się rytm. A to on decyduje o tajemnicy. Mimodramy Marceau - „Łowca motyli”, „Etapy życia”, „Fabrykant masek” - nazywano „poematami gestu”. We Francji był m.in. oficerem Legii Honorowej, wielkim oficerem Narodowego Orderu Zasługi, komandorem Orderu Sztuki i Literatury.

Marta Strzelecka

Zdjęcie profilowe: Akg / East News