Jerzy (Jorge) Zalszupin

Jerzy (Jorge) Zalszupin

Ur. 01.06.1922 Zm. 17.08.2020

Wspomnienie

Polski architekt pochodzenia żydowskiego, przez wiele lat mieszkający w Brazylii ceniony w świecie projektant mebli. Jerzy Zalszupin urodził się w Warszawie w żydowskiej rodzinie, był absolwentem stołecznego Liceum im. Mickiewicza, rocznik 1939. Miał studiować architekturę na politechnice w Paryżu, ale jego plany pokrzyżował wybuch wojny. Zamiast jechać do Francji, musiał uciekać do Rumunii. Jednak to, czego nie zrobił nad Sekwaną, udało mu się w Bukareszcie – w 1944 zdobył dyplom architekta. Karierę w zawodzie zaczynał w Paryżu, do którego przeniósł się zaraz po wojnie. Jednak już w 1949 roku wyemigrował do Brazylii, skuszony widokami nowoczesnej architektury, na które trafił w branżowym magazynie „L'Architecture D'Aujourd'hui”. Początki – m.in. z powodu nieznajomości urzędowego w Brazylii języka portugalskiego – nie były obiecujące, jednak systematyczna praca dała efekty: po kilku latach Zalszupin był w stanie założyć w São Paulo, gdzie zamieszkał, własne studio architektoniczne - Escritório Téchnico Prumo. Podjął też współpracę z Oscarem Niemeyerem, jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym przedstawicielem brazylijskiego modernizmu w architekturze. Zalszupin projektował meble do budowanych przez Niemeyera gmachów, głównie w nowotworzonej stolicy kraju - Brasilii. W 1959 Jorge - bo takie imię przylgnęło do niego w Ameryce - Zalszupin roku założył własne studio L´Atelier i zaczął projektować oraz wyrabiać meble w krótkich seriach, głównie z miejscowego drewna jacarandá i perobinha-do-campo. Otworzył też własny sklep na jednej z najbardziej prestiżowych ulic São Paulo - Avenida Paulista. Jedną z pierwszych jego realizacji był fotel Poltrona Dinamarquesa, do dziś uznawany – podobnie zresztą, jak wiele następnych, m.in. fotele Poltronas Presidencial i Brasíliana, oraz stolik Pétalas – za ikonę brazylijskiego wzornictwa użytkowego. Pod koniec lat 80. Jerzy Zalszupin powrócił do projektowania architektury. W 2012 roku, po kilkudziesięciu latach na emigracji, odwiedził Warszawę. - To jest inne miejsce. Niczego nie mogę rozpoznać. Nie chodzi o to, że zapomniałem, ale że tak bardzo się zmieniło – wyznał w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta