Marek Zaradniak

Marek Zaradniak

Ur. 1956 Zm. 15.08.2020

Wspomnienie

Popularny poznański dziennikarz. "Był zawsze, wszędzie obecny, wszystkiego ciekawy" – mówili o nim ci, którzy go znali. Marek Zaradniak pracował w „Głosie Wielkopolskim”, a wcześniej m.in. w „Gazecie Poznańskiej”, „Expressie Poznańskim”. Zajmował się głównie tematyką kulturalną. Pracował intensywnie do końca. „Ostatnio narzekał na kłopoty z ciśnieniem. Gdy – jak się okazało - dwa dni przed jego śmiercią rozmawialiśmy zbliżającym się koncercie Ani Dąbrowskiej i inauguracji Akademii Gitary, na które się wybierał, poprosiłam, żeby dbał o siebie. Powiedział: nie martw się, u mnie wszystko w porządku” – napisała Katarzyna Sklepik, redaktorka „Głosu Wielkopolskiego” w internetowym wydaniu gazety. Jeśli ktoś bywał w Poznaniu na koncertach, spektaklach, musiał spotkać Marka Zaradniaka. Bo – jak podkreślają wszyscy – na jego obecność i artykuł w gazecie zawsze można było liczyć. „Zajmował na koncertach miejsce dla prasy, z którego nikt nie skorzystał, bywał na każdej konferencji, na którą innym nie chciało się wybrać – wspominał na swoim facebookowym koncie Marcin Kostaszuk, szef wydziału kultury w poznańskim urzędzie miasta, a wcześniej szef działu kultury w „Głosie Wielkopolskim”. - Był ostatnią nadzieją zarówno dla redaktorów, jak i artystów i organizatorów – nigdy nie odmawiał wzięcia na siebie dodatkowej pracy. Legendarna była jego książka telefoniczna, zrazu w notesie, potem w komórce. Miał numery do wszystkich świętych, niektórzy przysięgają, że gdy poproszono go o kontakt do pewnego pana Janowskiego, Marek pracowicie przeglądając kontakty mamrotał: »Jan Borysewicz, Jan Englert, Jan Paweł II, o jest Janowski«. W legendę i anegdoty obrosła też pracowitość Marka Zaradniaka. - Ładnych kilkanaście lat temu, jako smarkaty szef Marka, poprosiłem go, żeby w końcu wziął urlop, bo miał niewykorzystane jakieś obłędne 180 czy 190 dni. Po długich namowach zgodził się, wypisał kartkę, pożegnał. Na drugi dzień pierwszą osobą, którą spotkałem na Grunwaldzkiej 19 (czyli w redakcji „Głosu Wielkopolskiego” – red.) był oczywiście Marek. »Przecież miałeś być na urlopie?«. »No tak, oczywiście, to ja sobie dziś wyjdę o 14« – odrzekł urlopowany Marek” - wspomina Kostaszuk. Marek Zaradniak był od lat tak obecny w Poznaniu, że wielu poznaniakom trudno uwierzyć w jego nieobecność. - Nie do uwierzenia! Żegnaj Marku! Dziękuję Ci, że zawsze byłeś z nami! Teraz zostawiasz puste miejsce ku rozpaczy artystów – napisała Agnieszka Duczmal pod postem Marcina Kostaszuka. - Marek Zaradniak był zawsze, wszędzie obecny, wszystkiego ciekawy, znaliśmy się ponad trzydzieści lat... – napisała Jagoda Ignaczak, przez lata związana z Polskim Teatrem Tańca.

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Łukasz Gdak