Sławomir Kulpowicz

Sławomir Kulpowicz

Ur. 17.01.1952 Zm. 07.02.2008

Wspomnienie

Jeden z najwybitniejszych polskich jazzmanów, wszechstronnie wykształcony muzyk, kontynuujący tradycje rodzinne – jego ojciec Witold był pedagogiem i twórcą muzyki akordeonowej, autorem podręczników gry na tym instrumencie. Sławomir Kulpowicz szlifował warsztat pod okiem profesorów Andrzeja Jasińskiego oraz Anny i Jerzego Żurawlewów. Ale to zainteresowanie muzyką Johna Cage'a, Karlheinza Stockhausena i Charlesa Ivesa, dopełnione talentem improwizatorskim i zasłuchaniem w muzykę Orientu, dało owoce w postaci kompozycji balansujących swobodnie między gatunkami. W 1974 roku ukończył Akademię Muzyczną w Katowicach, pracę dyplomową poświęcił twórczości Johna Coltrane'a. Już na studiach prowadził bogate życie koncertowe, współpracując m.in. z zespołami Silesian Set, Jazz Carriers, big-bandem Stodoła. W 1976 roku dołączył do Kwartetu Zbigniewa Namysłowskiego. To z nim pierwszy raz odwiedził Indie, do których później często wracał, by - jak mawiał - ładować akumulatory. Od 1977 r. wraz z Tomaszem Szukalskim, Pawłem Jarzębskim i Januszem Stefańskim stworzył formację The Quartet. Po jej rozpadzie w 1981 roku Sławomir Kulpowicz założył zespół InFormation, dzisiaj - podobnie zresztą, jak The Quartet - zaliczany do najważniejszych składów w historii polskiego jazzu. W ciągu kilku lat działalności przez grupę przewinęło się wielu znakomitych muzyków, m.in. Tomasz Stańko, Andrzej Olejniczak i Czesław Bartkowski. Sławomir Kulpowicz grał w koncertowych składach Stańki, Jarosława Śmietany, Krzesimira Dębskiego. Pracował w studiu z Johnem Porterem, Anną Marią Jopek, Stanisławem Sojką. W 1987 roku razem z Czesławem Niemenem nagrał płytę Samarpan, która okazała się wielkim sukcesem na polskim rynku fonograficznym. Przełamywał tradycyjne granice jazzu, wchodził w rejony free, eksperymentował. Łączył jazz z muzyką etniczną w czasach, gdy jeszcze nikt nie mówił o world music czy etno jazzie. Był jednym z najlepszych polskich specjalistów od gry na instrumentach elektronicznych, ilustrował spektakle teatralne, filmy, tworzył też muzykę określaną mianem ezoterycznej, odwołującą się do filozofii Wschodu. Szukał jedności słowa i dźwięku. - Wyobraźmy sobie miliardy fal dźwiękowych docierające do nas z otaczającego świata. Te wszystkie wibracje, rezonując w nas, mają wpływ na nasz organizm i stan świadomości. Stajemy się tym, czego słuchamy - pisał we wkładce do kompletu pięciu albumów: „Glorious Chants” firmowanego przez Alice Coltrane, tytułowego „Mantram” wokalistki Radhy Botofasiny, śpiewającej sanskryckie mantry, oraz „Private Music”, „The Elements of Feng-Shui” i „Atlantis” Kulpowicza. Sławomir Kulpowicz miał dodatkowo cechę szczególną: nieczęsto spotykaną w show-biznesie skromność. Nie zabiegał o recenzje płyt, koncertów, uważał, że sztuka obroni się sama. Wolał dobrą literaturę od brylowania w mediach. Miał też swoje ulubione słowo „alora”. Używał go jak przecinka.

Piotr Iwicki

Zdjęcie profilowe: Piotr Kłosek /FOTONOVA