Józef Wiłkomirski

Józef Wiłkomirski

Ur. 15.05.1926 Zm. 01.08.2020

Wspomnienie

Dyrygent, wiolonczelista, założyciel Filharmonii Sudeckiej w Wałbrzychu. Kres życia znalazł bardzo symbolicznego dnia - w 76. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, w którym brał udział. Józef Wiłkomirski, nazywany powszechnie profesorem, urodził się w Kaliszu. Jego ojcem był skrzypek Alfred Wiłkomirski, a młodszą siostrą – Wanda, tak jak ojciec, grająca na skrzypcach. Kiedy wybuchła II wojna światowa, Wiłkomirski miał 13 lat. - Proszę pani, to akurat pamiętam dokładnie, bo pamiętam, jak moja matka do mnie mówiła przy wieczornym pacierzu, kiedy się klękało przy łóżku: „Józiu, pomódl się, żeby nie było wojny”, więc ja mówiłem: „Boże, żeby nie było wojny. Ale ostatecznie mogłaby być”. Tak jak chłopiec, prawda? – opowiadał po latach w Muzeum Powstania Warszawskiego w Archiwum Historii Mówionej. Podczas okupacji trafił z matką do Warszawy, gdzie związał się z AK. – (W powstaniu) byłem strzelcem, potem zostałem kapralem przy końcu Powstania - wspominał. - I dopiero prezydent Kwaśniewski, już chyba w 90. latach, dał wszystkim Powstańcom stopnie oficerskie. Zostałem podporucznikiem na starość i po chyba dwóch latach jeszcze awansowali mnie na porucznika. Nie wiem, na czym polegały moje wojskowe zasługi, ale to ładnie ze strony ówczesnych władz. W powstaniu, jak wspominał, walczył z dwoma granatami za paskiem. Został ranny. - Była wycięta dziura w takim murze między podwórkami i ja co pewien czas wstawałem z krzesła i zaglądałem, czy Niemcy nie atakują – mówił w Archiwum Historii Mówionej. - No i widocznie snajper niemiecki zauważył, pod słońce to mogło być, że tam jest jakiś cień, i wstrzelił się […] w tę dziurę. Jak trzasnął w dziurę, to i w moją szyję. No to ja krzyczę: „Zostałem ranny”. No to kolega zbiegł, jeden mnie zabrał, drugi zajął moje miejsce. Po upadku Powstania trafił do niemieckiej niewoli i był więźniem Stalagu X B Sandbostel. W roku 1950 uzyskał dyplom dyrygenta w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie. Pracował w Państwowej Filharmonii w Poznaniu (1953-1957), w Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie (1957-1971), a w roku 1978 założył Filharmonię w Wałbrzychu (obecnie Filharmonia Sudecka), której do roku 2005 był dyrektorem naczelnym i artystycznym. Józef Wiłkomirski - jak podaje portal culture.pl - dyrygował ponad 1600 koncertami w 24 krajach Europy, Azji i Ameryki. Sam też komponował, a jego utwory wykonywane były w 14 krajach Europy, Azji i Ameryki. Popularyzował muzykę w radiu i telewizji (przygotował około 100 audycji), jest też autorem tekstów – już nie tylko o muzyce – prasowych (podpisany jest pod ponad 400 artykułami i felietonami). Dokonał prawykonań takich polskich kompozytorów, jak Wojciech Kilar czy Bolesław Woytowicz (nauczyciel Kilara). Ostatnie własne kompozycje to „Obsesja” na orkiestrę symfoniczną (1997), „Oberek” na orkiestrę symfoniczną (2001), „Cenotaf” na orkiestrę (2002) i „Suita koncertowa” na marimbę i orkiestrę kameralną (2005). - Najważniejszą rzeczą dla człowieka, dla mnie nie ma ważniejszej, mało tego, najwyższą wartością każdego człowieka jest to, co może zrobić dla ludzi, to, co może dać ludziom, to, co może po sobie zostawić - mówił. - To było dla mnie zawsze najważniejsze. Wszystko inne było wtórne. Ja byłem gotów podporządkować moje zachowanie i mnóstwo innych rzeczy temu nadrzędnemu celowi. „Ty jesteś od tego, żeby ludziom dawać muzykę, bo ludzie tej muzyki potrzebują.” To ją dawałem. "Nie umiera ten, kto trwa w sercach i pamięci naszej" - napisali po śmierci Józefa Wiłkomirskiego na Facebooku Filharmonii Sudeckiej jej pracownicy i dyrekcja.

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Paweł Małecki / Agencja Gazeta