Carlos Ruiz Zafón

Carlos Ruiz Zafón

Ur. 25.09.1964 Zm. 19.06.2020

Wspomnienie

Hiszpański pisarz zmarł w swym domu w Los Angeles, gdzie mieszkał od 1993 r., pisząc scenariusze dla kina. W 2018 r. zdiagnozowano u niego raka jelita grubego. Sławę przyniosła mu powieść "Cień wiatru" z 2001 r., (w Polsce ukazała się w 2005 r.) sprzedana w ponad 40 krajach w 14 mln egzemplarzy. Carlos Ruiz Zafón mówił, że nie miał innego wyboru, niż bycie pisarzem. Jego marzeniem była rekonstrukcja wielkich XIX-wiecznych powieści – Tołstoja, Dickensa, Wilkie’ego Collinsa – w połączeniu z XX-wiecznymi elementami narracyjnymi – gramatyką kina, multimediów, byle tylko dostarczyć czytelnikom jeszcze intensywniejszych doświadczeń literackich. Był nazywany „najpopularniejszym pisarzem hiszpańskojęzycznym od czasów Cervantesa”. Jako takiego pożegnał go premier Hiszpanii Pedro Sánchez. W scenerię jego czterotomowej sagi „Cmentarz zapomnianych książek”, rozpoczętej „Cieniem wiatru”, zanurzyło się ponad 40 mln czytelników na świecie. Tylko w Polsce pierwsze trzy części sprzedały się w 1,5 mln egzemplarzy. „Wciąż pamiętam ów świt, gdy ojciec po raz pierwszy wziął mnie ze sobą w miejsce zwane Cmentarzem Zapomnianych Książek” – tymi słowy Zafón zaczął „Cień wiatru”. Jest rok 1945, a zdanie wypowiada dziesięcioletni Daniel Sempere. Na Cmentarzu, czyli w zapomnianym budynku gromadzącym „mary, cienie i pogłosy”, znajdują się książki, które niegdyś były czyimiś kompanami, a teraz pokrył je kurz zapomnienia. Namówiony przez ojca chłopiec wybiera dla siebie jedną z nich - „Cień wiatru” Juliana Caraxa. I wsiąka. „Niewiele rzeczy ma na człowieka tak wielki wpływ, jak pierwsza książka, która od razu trafi do jego serca” - komentuje narrator, czyli jak się domyślamy, dorosły już Daniel. Szybko się okazuje, że książka należąca do Daniela jest jedynym zachowanym egzemplarzem dzieła Caraxa. Komuś ewidentnie zależało, żeby wymazać wszelkie ślady istnienia autora. Komu i dlaczego? Oraz kim jest Carax i czym podpadł? Odpowiedzi na te pytania zafrapowały cały świat. Już przed publikacją „Cienia wiatru” wiadomo było, że Zafón umie pisać, a czytelnicy lubią jego styl. Zaczynał od książek dla młodzieży. Jego debiutancka powieść „Książę mgły” (w Hiszpanii ukazała się w 1993 r., w Polsce już po sukcesie „dorosłego” „Cienia...” w 2010 r.) przyniosła mu zwycięstwo w pierwszej edycji hiszpańskiej nagrody Edebé przyznawanej autorom piszącym dla młodzieży. Tym samym pisarz wzbogacił się o pokaźną kwotę (nagroda wynosiła 30 tys. euro) i spełnił swoje marzenie – wyjechał do Los Angeles, gdzie uczył się pisać scenariusze. W 2001 r. w Hiszpanii ukazał się „Cień wiatru”, jego pierwsza powieść dla dorosłych. Promocyjnego rozpędu dodały jej zagraniczne sukcesy. Gdy „Cień...” przetłumaczono na francuski, magazyn „Lire” ostrzegał: „Epidemia zaczęła się w Hiszpanii i rozprzestrzeniła po Niemczech. Czy Francuzi będą się w stanie jej przeciwstawić? Odpowiedź jest prosta: nie ma na to żadnych szans”. Epidemia, zwana przez niektórych „gorączką zafońską”, dotarła też do USA i krajów Ameryki Południowej. Zafónowi udało się zdobyć popularność bez ekranizacji jego powieści. Hiszpan uporczywie odmawiał Hollywood. – Nie, nie będzie ekranizacji. Niemożliwe jest stworzenie filmu lepszego niż ten, który każdy z nas ogląda w głowie, gdy czyta – tłumaczył. Pasja lektury, moc dobrej opowieści – właśnie o tym ciągle pisał. Jego ojciec, podobnie jak powieściowy ojciec Daniela, uwielbiał książki. Urodzony niedługo po hiszpańskiej wojnie domowej nie mógł rozwijać tej pasji. – Chciał być poetą, ale został agentem ubezpieczeniowym. Świetnie sobie radził – wspominał Zafón w wywiadzie. Kiedy miał 12 lat, zaczął pomagać ojcu w pracy. Razem chodzili po domach i pobierali opłaty. To wtedy świetnie poznał topografię rodzinnej Barcelony, co później wykorzystał w książkach. Carlos Ruiz Zafón nie od razu został pisarzem. Najpierw przez kilka lat pracował w agencji reklamowej. Ale, jak twierdził, o tym, że będzie pisał, wiedział od zawsze. – W przeciwieństwie do Dostojewskiego nie mogę powiedzieć, że odkryłem świat za pośrednictwem książek, gdy leżałem przykuty do łóżka. Jako dzieciak spędzałem mnóstwo czasu na podwórku, a kolegom opowiadałem historyjki o duchach i tajemnicach – mówił niedługo po premierze „Cienia wiatru”. Niewiele więcej o nim wiadomo, bo nie lubił opowiadać o sobie. Śmiał się nawet, że jest trochę jak tytułowy bohater powieści Aleksandra Dumasa „Hrabia Monte Christo”, którego tożsamość pozostaje zagadką: „Kim on jest, skąd przybył i jakie ma zamiary?” Z jednej strony miliony sprzedanych egzemplarzy, porównania m.in. do Borgesa czy Edgara Alana Poe, z drugiej – nie zawsze pochlebne recenzje. Czytelnicy i krytycy szybko zauważyli, że Zafón trzymał się jednego sprawdzonego schematu. „Wydaje się, że pisze za każdym razem tę samą książkę o starej Barcelonie, w której drzemią upiory, i że będzie ją pisać w nieskończoność. Ale najwyraźniej właśnie o to chodzi” – stwierdził dziennikarz Leszek Talko w 2009 r. Jedna z czytelniczek, która po Zafóna sięgnęła w ubiegłym tygodniu, napisała do mnie, że jego książki ocenia, jako „sztampowe, kiczowate, przewidywalne i banalne”. Co więc sprawiło, że Zafón stał się fabryką bestsellerów? Niektórzy krytycy twierdzili, że przyczyną mogło być idealne wpasowanie się w ducha czasów. „Cień wiatru” ukazał się w roku zamachów na Nowy Jork i Waszyngton, czyli wtedy, gdy świat przestał się wydawać bezpiecznym miejscem. Ucieczka do fikcyjnego świata, w którym wszystko skończy się mniej lub bardziej dobrze, przynosiła czytelnikom ulgę. Ponadto, jako autor książek dla młodzieży, Zafón wytrenował pióro. A w czasach, gdy książki o Harrym Potterze czy sagi typu „Zmierzch” są bez wstydu czytane przez dorosłych, schematy rodem z literatury dla młodszych czytelników często nie rażą. Przeciwnie – nęcą. No i po trzecie – sceneria książek Zafóna. W erze globalizacji potrzebujemy jakiegoś lokalnego kolorytu dostosowanego do potrzeb masowej widowni, co pokazuje też sukces skandynawskich kryminałów. „Tej nocy śniło mi się, że wracałem z Cmentarza Zapomnianych Książek” – tak po raz czwarty Zafón rozpoczynał opowieść w „Labiryncie duchów”. Każda z czterech książek cyklu jest związana z Cmentarzem Zapomnianych Książek, każdą można czytać osobno, bo stanowi niezależną historię. W „Labiryncie duchów”, finałowej części tetralogii, wracają ulubieni bohaterowie czytelników. Od wydarzeń opisanych w „Cieniu wiatru” minęło już 15 lat. Dorosły Daniel Sempere postanawia pomścić śmierć swojej matki Isabeli. Przypadkiem znajdzie się na tropie zbrodni popełnianych przez reżim Franco. – „Labirynt...” jest jak kamień szlachetny, to część, w którą włożyłem najwięcej pracy, a wymarzyłem sobie wiele lat wcześniej – mówił Zafón w wywiadzie dla „El Pais”. I w roku 2016 dodał na zamknięcie tetralogii, że „czuje, iż robota jest skończona”.

Natalia Szostak

Zdjęcie profilowe: Photoshot / East News