Węgierski noblista. Jego pierwsza, najważniejsza książka „Los utracony” opowiada o losach chłopca, który trafia do obozu zagłady. Obozowe doświadczenie samego Imre Kertésza było najważniejszym źródłem jego literatury. „Holocaustu z niczym nie da się porównać - mówił. - Nie było w historii takiego przypadku, żeby wskazano jakąś grupę ludzi, kierując się kryterium pochodzenia, i zbudowano fabrykę śmierci, by ich unicestwić”. Kertész urodził się w Budapeszcie w inteligenckiej rodzinie zasymilowanych Żydów. W wieku 14 lat trafił do Auschwitz, a stamtąd do Buchenwaldu. Po wojnie pracował jako dziennikarz w gazecie „Vilagossag”. Odszedł z niej, gdy przejęła ją partia. Przez pewien czas był robotnikiem w fabryce. Potem żył skromnie z pisania i z tłumaczeń - przekładał m.in. dzieła Canettiego, Freuda i Nietzschego. „Nie okłamywałem siebie, że wokół mnie jest piękny, różowy świat. Byłem emigrantem wewnętrznym. Takich ludzi naród nigdy nie akceptuje. I stąd przekonanie, że ja nie jestem zanurzony w węgierskiej tożsamości. A przecież praktycznie wszystkie moje powieści mówią o historii węgierskiej” - mówił wywiadzie dla „Wyborczej”. Jego pierwsza i najważniejsza książka - „Los utracony” - opowiada o chłopcu, który trafia do obozu zagłady. Ukazała się w 1975 r., ale rozgłos w kraju i za granicą uzyskała dopiero wtedy, gdy w 2002 r. Kertész zdobył Nagrodę Nobla. Przed otrzymaniem tego największego wyróżnienia pisał: „Wszelako nie po to wywieziono mnie do Auschwitz, żebym dostał Nobla, ale po to, żeby mnie zabić. To, że nie dostałem Nobla jest tak samo absurdalne jak fakt, że miałbym go dostać”. W Polsce ukazało się wiele książek Kertésza: „Los utracony” (2002), „Fiasko” (2003), „Kadysz za nienarodzone dziecko” (2003), „Likwidacja” (2003), „Angielska flaga” (2004), „Ja, inny. Kronika przemiany” (2004), „Język na wygnaniu” (2004), „Dziennik galernika” (2006), „Dossier K.” (2008). Jego ostatnia książka „Ostatnia gospoda” (2016) to przejmująca opowieść o osuwaniu się w mrok, jednak często budząca grymas na twarzy czytelnika, kiedy noblista wzrusza się wizją własnej śmierci, przeczuwając, jak bolesną stratą to będzie dla jego żony, i tak bardzo wczuwa się w ból swoich bliskich, że aż niemal zaczyna płakać. „Ostatnia gospoda” w największej chyba mierze jest jednak podsumowaniem całej drogi pisarskiej jej autora i rozliczeniem się ze swoją twórczością. „Jestem dla siebie ważnym pisarzem. Właśnie dlatego w najmniejszym stopniu nie tracę humoru, że tak niewielu mnie czyta” - przyznał kokieteryjnie Kertész.