Olimpijski Dziadek”, japoński kibic, który był na wszystkich letnich igrzyskach od 1964 r. w Tokio, zmarł, nie zrealizowawszy swojego marzenia – chciał ponownie oglądać na żywo zmagania olimpijskie w Tokio. Po Tokio był w Meksyku, Monachium, Montrealu, Moskwie (choć Japonia wzięła udział w bojkocie), Los Angeles, Seulu, Barcelonie, Atlancie, Sydney, Atenach, Pekinie, Londynie i Rio de Janeiro. Zawsze od pierwszego do ostatniego dnia igrzysk – jako jedyna osoba na świecie. Na trybunach biznesmen z Tokio – producent stalowych lin, właściciel hoteli i nieruchomości – siedział zawsze w charakterystycznym złotym kapeluszu i czerwonej kurtce lub kimonie. Inni kibice znali go i pozdrawiali. Jego pasja zaczęła się w Meksyku w 1968 r., gdy ubrany w kimono z sombrerem na głowie gorąco kibicował meksykańskiemu biegaczowi na 5 km, bo pomylił go z Japończykiem.