Debiutowała w połowie lat 50. w tygodniku „Po Prostu”. Po Październiku ’56 wstąpiła do partii, ale w 1968 r. została z niej usunięta i automatycznie zwolniona z redakcji z zakazem publikowania za wystąpienie publiczne w tzw. kwestii żydowskiej. Wiesława Grochola wróciła do dziennikarstwa w latach 70. Pracowała m.in. w „Polityce” i „Tygodniku Solidarność”. Pod koniec lat 70. drukowała też w prasie podziemnej. W latach 80., dzięki pomocy przyjaciół, wyjechała do USA, gdzie - jak opowiadała – pracowała, jako pani do towarzystwa u polskiej Żydówki. Największym wkładem reporterki w dokumentalistykę polską jest kronika wydarzeń w Zbroszy Dużej pod Grójcem, gdzie parafianie toczyli z władzami walkę o budowę kościoła. Kiedy przyjechała tam w roku 1981 roku, jako dziennikarka „Tygodnika Solidarność”, był już ostatni moment, by opisać to, co się tam działo. „Pierwsza była więc obora pani Wójcikowej - zanotowała Grochola. - W jesieni 1968 roku usadowieni pośrodku wsi Zbrosza gospodarze: Janina Wójcikowa z mężem, postanowili wziąć się za hodowlę. Dostali w banku kredyt i postawili nową oborę - trzy pomieszczenia z pustaków z letnią kuchnią do gotowania dla zwierząt. Ale nie nacieszyli się tą inwestycją, bo zaraz na Boże Narodzenie Wójcik zmarł i została wdowa z trójką małych dzieci. I z kredytem. I nie miała już głowy do hodowli. (...) Ksiądz Sadłowski: I od razu przyszła taka myśl z mojej strony, żeby z nią porozmawiać, żeby w tej oborze zrobić kaplicę. (...)”. Dalsze wydarzenia: porwanie księdza przez milicję; aresztowanie mieszkańców wsi; budowanie kaplicy pod osłoną nocy; najazdy uzbrojonej milicji; ucieczki budowniczych; plombowanie wejścia do kaplicy przez „klasę robotniczą”; udaremnianie prymasowi Wyszyńskiemu podróży do wsi - to materiał na film. Historia walki o wolność religijną i tożsamość miała w Grocholi pełną pasji kronikarkę. Pierwszej publikacji „Cudu w Zbroszy Dużej” dokonał w 1981 r. ksiądz Czesław Sadłowski na powielaczu w zakrystii i rozsprzedał parafianom. Tekst był później czytany w odcinkach w Radiu Wolna Europa. W 2013 r. reporterka ofiarowała Ośrodkowi Karta swoje archiwum rodzinne, m.in. kilkaset listów ojca z niemieckiego oflagu, gdzie przeżył wojnę. Mówiła: „Przeszłość to w jakimś stopniu my sami, nawet na poziomie fizjologicznym, bo i w ciele jest zapis tego, co się przeżyło. Jestem zwolennikiem trwania. Rażą mnie jednorazowe przedmioty, krótkotrwałe kontakty, efemeryczność zdarzeń”. Miała szczęście, zmarła w domu wśród najbliższych.