W plebiscycie „Gazety Wyborczej” na 100 najwybitniejszych Ślązaków i Zagłębiaków Kazimierz Kutz zajął trzecie miejsce – pierwsze wśród żyjących. Wyprzedzili go tylko Wojciech Korfanty i Jerzy Ziętek. Przyszły reżyser był synem Franciszka Kuca, kolejarza i powstańca śląskiego. W latach 60. Kazimierz wrócił do rodowego nazwiska Kutz, które rodzina nosiła w XIX w. Liceum ukończył w Mysłowicach, potem studiował na wydziale reżyserii PWSF w Łodzi. Pracę rozpoczął w 1955 r. jako asystent Andrzeja Wajdy przy „Pokoleniu”. Samodzielnie nakręcił ponad 20 filmów, w tym sześć osadzonych w śląskich realiach. Przed jego pierwszym śląskim arcydziełem – „Solą ziemi czarnej” (1969) – wyreżyserował osiem filmów: „Krzyż walecznych” (1958), „Nikt nie woła”(1960), „Ludzie z pociągu” (1961), „Tarpany” (1961), „Milczenie” (1963), „Upał” (1964), „Ktokolwiek wie...” (1966), „Skok” (1967). W latach 1971-76 kierował założonym przez siebie Zespołem Filmowym „Silesia”. Drugą część tryptyku śląskiego, „Perłę w koronie”, nakręcił w 1971 r., a trzecią - „Paciorki jednego różańca” – w 1979 r. Ostatnie filmy Kutza to „Chleb jak kromka chleba” (1994), „Pułkownik Kwiatkowski” (1996) oraz „Sława i chwała” (1998). Od 1976 r. był głównym reżyserem w katowickim ośrodku TVP, inwigilowanym zresztą przez SB. 14. grudnia 1981 r. został internowany, ale po interwencji bp. Herberta Bednorza zwolniony po tygodniu. W proteście przeciwko wydarzeniom w kopalni Wujek odszedł z TVP, powrócił po 1989 r. jako dyrektor krakowskiego ośrodka. Kutz wyreżyserował ponad 50 spektakli teatralnych, z tego połowę w Teatrze Telewizji. Teatralnymi wydarzeniami, które wyszły spod jego ręki, były m.in. „Przedstawienie Hamleta we wsi Głucha Dolna”, „Śmierć Dantona” oraz „Opowieści Hollywoodu”. Swoimi filmami pokazał światu skomplikowaną śląską historię i jego piękno. Nauczył Śląska m.in. Leszka Balcerowicza, gdy ten w 1997 r. wystartował w wyborach do Sejmu w okręgu katowickim. Kutz w tych samych wyborach zdobył mandat senatorski. Miał wtedy już 68 lat i debiutował w polityce, podczas gdy inni w tym wieku odpoczywają na emeryturze. On tymczasem w Senacie (a przez jedną kadencję w Sejmie) zabiegał o sprawy Śląska. Do jego biura przy Gliwickiej w Katowicach luzie przychodzili z prośbami, a on starał się nie odmawiać nikomu, choć nieraz za to drogo płacił. Nie dał się podporządkować żadnej partyjnej dyscyplinie, pozostał niezależny i ostro krytykował nawet to ugrupowanie, które go popierało. Nie kierował się koniunkturalizmem. Był bezkompromisowy w swoich sądach i postawach. Kąśliwymi uwagami wielu osobom tak zalazł za skórę, że zaprowadziło go to nawet na salę sądową. Najbardziej dosadnie atakował polską zaściankowość i tępy nacjonalizm, ten obecny i ten z czasów sanacji. Obydwa uważał za szkodliwe dla Polski i dla Śląska. Po politycznym debiucie przyszła jeszcze pora na literacki. Jego powieść „Piąta strona świata” (2010) oczarowała i wciąż czaruje rzesze czytelników, a za sprawą scenicznej adaptacji znalazła nowych odbiorców. Był wielokrotnie nagradzany – za osiągnięcia zawodowe i działalność społeczną. We wszystkim, co robił, pozostał sobą - "synkiem z Szopienic". Przez 14 lat regularnie pisał felietony dla katowickiego dodatku „Gazety Wyborczej”. Nie brał urlopu ani nie robił przerwy świątecznej. Gdy pierwszy raz nie wysłał na czas tekstu, w sierpniu 2018 roku, mogło to znaczyć tylko, że jest ciężko chory. W grudniu 2018 r. otrzymał honorowy doktorat macierzystej uczelni – łódzkiej Filmówki. Nie mógł go już osobiście odebrać.