Wybitna klawesynistka o światowej sławie, wielkiej charyzmie i niepowtarzalnym stylu. Burza kręconych rudych włosów, drapieżny profil, udzielające się publiczności zaangażowanie i koncentracja na muzyce, determinacja, żywiołowość i energia - tak pamiętamy Elżbietę Chojnacką. Należała do czołówki polskich muzyków. Gdy grała na klawesynie, klasycznym lub amplifikowanym, solo lub z orkiestrą, podłoga po pewnym czasie była usiana papierem nutowym – kartki widowiskowo zrzucała z pulpitu dla większej wygody. Takie charakterystyczne gesty wizerunkowe programują dziś artystom agencje PR. Elżbieta Chojnacka po prostu była sobą. Jej wirtuozeria i otwartość na różne nurty w muzyce współczesnej sprawiły, że utwory klawesynowe komponowali dla niej najwięksi twórcy: Henryk Mikołaj Górecki, Iannis Xenakis, György Ligeti, Jerzy Kornowicz, Hanna Kulenty, Paweł Szymański, Jean-Claude Risset, Sofia Gubaidulina, Paweł Mykietyn i wielu innych. To ona sprawiła, że przypisany muzyce dawnej klawesyn odżył jako instrument, który inspiruje współczesnych kompozytorów. Inspirowała przede wszystkim Chojnacka. Powstało dla niej około stu utworów. Urodziła się w Warszawie. Studiowała najpierw w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie, a następnie w Paryżu u Aimée van de Viele, która była wychowanką legendarnej polskiej klawesynistki Wandy Landowskiej. Przełomem w karierze Chojnackiej było zwycięstwo w międzynarodowym konkursie w Vercelli w kategorii klawesynu w 1968 r. Osiadła na stałe w Paryżu, a dwa lata później dała pierwszy recital złożony z dzieł muzyki współczesnej, której wkrótce stała się wielką propagatorką. W 1995 r. otrzymała tytuł profesora Mozarteum w Salzburgu i tam właśnie stworzyła klasę interpretacji współczesnej muzyki klawesynowej. Jej wychowanką była m.in. wybitna polska klawesynistka Gośka Isphording. Osobnym rozdziałem w jej życiu artystycznym była współpraca z Henrykiem Mikołajem Góreckim, który dedykował jej Koncert klawesynowy i „Małe requiem dla pewnej Polki”. Artystka została pochowana na cmentarzu Père-Lachaise. Tam, gdzie Chopin, Proust i Jim Morrison.