Henryk Średnicki

Henryk Średnicki

Ur. 17.01.1955 Zm. 10.04.2016

Wspomnienie

Jedyny polski bokserski mistrz świata. Za tytuł dostał w Belgradzie 1,6 tys. dinarów. Wystarczyło na buty dla żony. Średnickiego roznosiło od dziecka. W 15. urodziny wlał pięciu chłopakom, którzy zaatakowali jego starszego brata. Ojciec stwierdził, że Heniek na ulicy bić się nie będzie, i zapisał go do Górnika Siemianowice. Kiedy na treningu Średnicki (158 cm, ważył ok. 50 kg) znokautował 80-kilogramowego kolegę, w klubie nikt nie chciał się z nim sparować. Średnicki był sześciokrotnie mistrzem Polski: w wadze papierowej (do 49 kg) w 1974, 1975 i 1976, w wadze muszej (do 52 kg) w 1978 i 1979 oraz w wadze koguciej (do 56 kg) w 1982. Trzykrotnie zwyciężył w Turnieju Feliksa Stamma - w 1977 i 1978 r. w wadze muszej, a w 1982 r. w wadze koguciej. Paweł Skrzecz, wicemistrz olimpijski z Moskwy w wadze półciężkiej: - Patrzyłem na niego jak w obrazek. Imponował mi jego styl. Parł do przodu i zasypywał rywala ciosami jak Mike Tyson. Miał niezwykłe predyspozycje do walki z bliska. To, co wyprawiał na mistrzostwach świata w Belgradzie w maju 1978 r., wręcz mnie oszałamiało! Pojechał na nie jako mistrz Europy (zdobył tytuł dwukrotnie, w 1977 i 1979 r.). W finale wagi muszej pokonał Kubańczyka Héctora Ramireza. W Polsce w nagrodę wręczono mu 8 tys. zł, czyli ponad dwie średnie pensje. W karierze stoczył 377 oficjalnych walk, odniósł 339 zwycięstw, w tym ponad 200 przed czasem, osiem zremisował, 30 przegrał. Boks katapultował go na wyżyny socjalistycznego świata. Na Kubie ściskał mu dłoń Fidel Castro. Z Mongolii wrócił z futrem z lisów od oczarowanych kibiców. W Ugandzie bił się na pełnym stadionie. Przed igrzyskami w Moskwie Duńczycy oferowali mu mnóstwo pieniędzy, aby przeszedł na zawodowstwo, a na zachętę dali koszulkę z wyhaftowanym nazwiskiem. - Gdyby spróbował, zrobiłby wielką karierę - twierdzi Skrzecz.

Paweł Czado

Zdjęcie profilowe: Wojciech Surdziel / Agencja Gazeta