Strażak legenda i nestor polskiego pożarnictwa bycie strażakiem miał we krwi – jego ojciec działał w ochotniczej straży pożarnej. Trenował od dziecka. Jako harcerz i gimnazjalista donosił strażakom z OSP wodę i mokre ręczniki, pomagał im przy gaszeniu pożarów. – Jeździłem z ojcem wozem konnym jako dziecko. Już wtedy wiedziałem, że chcę być strażakiem – mówił Pilawski „Wyborczej” tuż po swoich 100. urodzinach. Do straży wstąpił rok po maturze, w 1934 r. W czasie II wojny Pilawski był działaczem Strażackiego Ruchu Oporu „Skała”. W 1940 r. pracował w Warszawskiej Straży Ogniowej. Gasił pożar w getcie warszawskim. – Po wszystkim do beczkowozu wszedł mały żydowski chłopiec. Wywieźliśmy go z getta i pomogliśmy w ucieczce. Potem przyjęła go do siebie znajoma rodzina – opowiadał Pilawski. W latach 50. spotkał się z chłopcem ponownie. Po wojnie Pilawski wrócił do Wielkopolski. Został zastępcą komendanta Zawodowej Straży Pożarnej w Poznaniu. W 1950 r. przeniósł się do Komendy Głównej Straży Pożarnej. Wtedy przeforsował pierwszą ustawę pożarniczą, z czego był najbardziej dumny. Służba Bezpieczeństwa zainteresowała się nim trzy lata później. Nie chciał z nią współpracować i z tego powodu zwolniono go ze straży. Z zakazem pełnienia służby. Powrócił do niej w 1957 r. jako zastępca komendanta głównego straży. Na tym stanowisku pozostał przez 22 lata. Na emeryturze zajął się dokumentowaniem historii pożarnictwa. Napisał 13 książek o pożarnictwie, trzy książki o powiecie czarnkowsko-trzcianeckim. To była jego recepta na długowieczność. Pułkownik Pilawski był wielokrotnie odznaczany, w tym również po przejściu na emeryturę. W 2014 r. otrzymał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.