Lennart Johansson

Lennart Johansson

Ur. 05.11.1929 Zm. 04.06.2019

Wspomnienie

Najdłużej urzędujący szef UEFA zreformował europejski futbol i był twórcą sukcesu finansowego federacji. Lennart Johansson prezydentem UEFA został w kwietniu 1990 r. Był też wiceprezydentem FIFA i kierował komitetami przygotowawczymi mistrzostw świata w 2002 i 2006 r. Zamienił Puchar Europy w produkującą miliardy euro Ligę Mistrzów, kameralne finały mistrzostw Europy w imprezę, która rozmachem niewiele ustępuje mundialowi. Za jego czasów rodziło się prawo Bosmana, dzięki któremu piłkarze po wygaśnięciu umowy mogą za darmo odejść do innego klubu. Żaden prezes UEFA nie rządził tam tak długo jak on: przez 17 lat, do 2007 r. Od władzy w futbolu odsunęli go dopiero dwaj wspólnicy: Sepp Blatter, który pokonał Johanssona w wyścigu o przywództwo w FIFA, oraz Michel Platini, który wygrał z nim wybory w UEFA. Obu Johansson nazwał draniami w wywiadzie dla „Timesa”, oskarżał o „skażenie świata piłki”, głośno mówił, że są skorumpowani. Doczekał ich odejścia z futbolu – obu pogrążyły sprawy korupcji. Nie bał się podejmować trudnych decyzji. Swoją pierwszą kadencję zaczął od przekonania członków komitetu wykonawczego, żeby zgodzili się przywrócić do gry w pucharach angielskie kluby, które wciąż cierpiały po tragedii na stadionie Heysel. Anglikom powierzył też organizację Euro w 1996 r. Ligę Mistrzów, w której może grać kilka zespołów z jednego kraju, uważał za swoje największe dzieło, które pozwoliło federacji stać się komercyjnym imperium i spokojnie funkcjonować. Kto wie, czy gdyby nie Johansson, Polska i Ukraina zorganizowałyby mistrzostwa w 2012 r. – Podpowiedział nam, do kogo się udać, jak rozmawiać, żeby go przekonać. Otworzył nam wiele zamkniętych drzwi: polityków i działaczy. Dzięki niemu przyjął nas nawet król Hiszpanii – zdradza Michał Listkiewicz, były prezes PZPN. Był nieposzlakowanie uczciwy. Na piłce nie zarabiał. Prowadził największą w Szwecji firmę ABB i z niej miał pieniądze – w piłce ich nie szukał Johansson nie od razu zakochał się w piłce. Miał osiem lat, gdy poszedł ze starszymi braćmi na pierwszy w życiu mecz. Szwecja grała z Anglią na otwarcie Råsundastadion w Sztokholmie. – Bardziej interesowało mnie, gdzie można kupić kiełbasę i lody, niż sam mecz – wspominał w rozmowie z Uefa.com. Dopiero podczas II wojny zakochał się w piłce. – Nie można było robić nic innego. Nie było innych zabawek, więc wszyscy grali w piłkę – mówił. Zaczął kibicować AIK Solna i Arsenalowi, a po latach został prezesem swojego ukochanego szwedzkiego klubu.

Dawid Szymczak