Jerzy Bahr

Jerzy Bahr

Ur. 23.04.1944 Zm. 25.07.2016

Wspomnienie

Ambasador Polski w Rosji, na Litwie i Ukrainie oraz szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wyznaczył standard w polskiej dyplomacji. Urodzony w Krakowie w rodzinie o austriackich korzeniach jeszcze jako student socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 60. odkrywał wielokulturową Polskę i Europę. Uczył się wtedy litewskiego, rumuńskiego i zajmował się historią Królewca, do którego później trafił jako polski konsul generalny. Wstąpił do partii, by robić karierę, ale nie wstydził się o tym mówić. W 1974 r. został zatrudniony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. W stanie wojennym rzucił partyjną legitymację i wybrał los archiwisty na UJ, a potem emigranta. Podczas wyjazdu szkoleniowego do Wiednia w 1983 r. uzyskał azyl polityczny. Przeszedł obóz dla uchodźców w Austrii, a potem znalazł pracę w szwajcarskim instytucie sowietologicznym. Współpracował z Radiem Wolna Europa. W 1989 r. wrócił do Polski, a w 1991 r. do pracy w MSZ. Był kolejno radcą ds. politycznych Ambasady RP w Moskwie, konsulem generalnym RP w Kaliningradzie (1992-94), a od 1994 do 1996 r. zajmował stanowisko dyrektora Departamentu Europejskiego II. Od 1996 do 2001 r. był ambasadorem RP w Kijowie (z akredytacją także na Turkmenistan), a w latach 2001-05 w Wilnie. Od 21 stycznia 2005 r. do 22 grudnia 2005 r. był szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. W latach 2006-10 był ambasadorem RP w Rosji. Był jednym z członów delegacji, którzy czekali na prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych pasażerów wojskowego tupolewa na płycie lotniska Siewiernyj. Ambasador miał skończyć czteroletnią kadencję wiosną 2010 r. Do przejęcia placówki szykował się Andrzej Kremer. Ale wiceminister spraw zagranicznych zginął w Smoleńsku i Bahr został w Moskwie, by, choć już w wieku emerytalnym, ciężko chory, przybity tragedią radzić sobie z jej skutkami. Bardzo ciężko przyjmował krzywdzące zarzuty, że sobie nie radził, działał w złej woli. Chorował na raka. - To oczywiście niesympatyczne i narastające obciążenie, ale z drugiej strony pozwala pewne rzeczy zobaczyć wyraźniej. Uczy też pokory - mówił w czerwcu „Wyborczej”. Dodał, że cieszy się, że doczekał niepodległości i przeżył 25 lat wolnej Polski.

Redakcja

Zdjęcie profilowe: Adam Golec / Agencja Gazeta