Helena Lemańska

Helena Lemańska

Ur. 1919 Zm. 21.11.2017

Wspomnienie

Wielka dama polskiej kinematografii stała za sukcesem Polskiej Kroniki Filmowej. Urodziła się w 1919 r. przy ul. Gęsiej w Warszawie jako Chaha Glika Lerman. Jej dziadek był chasydem, cadykiem z Kocka. Ojciec pracował przy przewozie bławatów, matka dziergała firanki. Przed wojną Helena Lemańska była związana z młodzieżową organizacją syjonistyczną Ha-Szomer Ha-Cair. Wyjechała do Palestyny, studiowała w Jerozolimie. Wróciła w 1939 r., niespokojna o rodziców i siostrę. Wojnę przeżyła w ZSRR, skończyła tam rusycystykę. Dopiero po wojnie dowiedziała się o Zagładzie. Ocalała jako jedyna z rodziny. Od 1950 r. przez 17 lat była redaktorem naczelnym PKF. W czasach stalinowskich Kronika musiała być służebnym, rytualnie ideologicznym przekazem. Ale za sprawą Lemańskiej w czasach odwilży Kronika zaczęła się zmieniać, stawała się komentarzem do rzeczywistości, który zyskał sympatię widowni, uczył też czytać między wierszami. Zmieniał się ton Kroniki. Po 1956 r. PKF, nagradzana w Cannes, Wenecji, Oberhausen, była uznawana za jedną z najlepszych na świecie. Kiedy Marcel Łoziński realizował dla Arte dokumentalny serial „Polska 45-89”, w części archiwalnej oparł się wyłącznie na materiałach Kroniki. Nawet to, co było zamierzone jako propaganda, po latach stawało się dokumentem epoki, zdradzało swoich dawnych mocodawców. 1956 - to był wielki rok Polskiej Kroniki Filmowej: reportaże z powstania na Węgrzech, słynne wydanie specjalne z wiecu Gomułki pod Pałacem Kultury filmowane z kilkunastu kamer. Do historii przeszły pamiętne ujęcia: falujący milionowy tłum, sylwetka człowieka wspinającego się na wysoki maszt latarni, ludzie wdrapujący się na kolana posągu Mickiewicza. Nazywano PKF „gazetą, która zaczyna się od trzeciej strony” - czyli od razu od materiałów ciekawych, z pominięciem oficjałki, która wówczas była na czołówkach. Do kina chodziło się czasem specjalnie na Kronikę i zdarzało się, że ludzie nagradzali ją brawami - jak słynne „nagie haki” - ujęcie pustego sklepu mięsnego wmontowane w reportaż z wystawy rzeźby współczesnej. Kronika, rejestrując z obowiązku kolejne zjazdy partii, równocześnie pokazywała, jak żyją ludzie, którym nie starcza do pierwszego. Ale czasem zamieniała się w ekstrawagancką parodię Kroniki, jak w wydaniu jubileuszowym zrealizowanym przez Andrzeja Munka. Bywało, że stawała się kabaretem, jak wtedy, gdy na ekranie Wiesław Dymny w monologu z Piwnicy pod Baranami „Na przykład Majewski” parodiował Gomułkę. Stałe miejsce w Kronice miały wiadomości kulturalne i sportowe - czasem połączone, jak wtedy, gdy finał Wyścigu Pokoju na Stadionie Dziesięciolecia pokazano w formie parodii najnowszych polskich „supergigantów filmowych” - „Popiołów” Wajdy, „Faraona” Kawalerowicza, „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Hasa. Pojedynek bokserski Polska - ZSRR obserwowaliśmy na twarzach dwojga młodych kibiców: Daniela Olbrychskiego i Moniki Dzienisiewicz. Szły w lud reportaże z najgłośniejszych premier teatralnych: z „Tanga” Mrożka i „Kariery Artura Ui” Brechta w reżyserii Erwina Axera, z „Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim” u Kazimierza Dejmka, a potem - z Dejmkowskich „Dziadów” (Kronika zdążyła zarejestrować Wielką Improwizację w wykonaniu Gustawa Holoubka). Ekipa Kroniki rejestrowała także wydarzenia niecenzuralne, dla archiwum. W 1967 r., po wojnie sześciodniowej, sama odeszła z Kroniki. W 1969 r. wyjechała z Polski. W Paryżu przyjęto ją jako wybitną specjalistkę od archiwistyki filmowej. Aktualnościami nigdy już się nie zajmowała.

Tadeusz Sobolewski