Za czasów prezydentury Lecha Wałęsy był jednym z najbardziej wpływowych księży w Polsce, szarą eminencją Belwederu. Po latach okazało się, że współpracował z SB. Zmarł przed premierą filmu o księżach pedofilach Tomasza i Marka Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, którego był jednym z bohaterów. Alfred Franciszek urodził się w 1940 r. w Gdańsku jako syn Karola Mandrysza i Heleny z domu Arendt. Ojciec był Ślązakiem i podczas okupacji jako volksdeutsch został wcielony do niemieckiej armii. Zginął w Jugosławii w 1944 r. Pod koniec wojny na tyfus zmarła jego matka. Osierocony chłopiec znalazł nowy dom u Leona i Melanii Cybulów w Gowidlinie. Uczęszczał do niższych seminariów duchownych w Wejherowie i Słupsku, a po maturze - do wyższych seminariów w Pelplinie i Gdańsku. Święcenia kapłańskie przyjął w 1967 r. Pod koniec lat 60. zaczął pracować jako duszpasterz młodzieży, m.in. na gdańskim osiedlu Emaus. Na msze do kościoła przy ul. Kartuskiej przychodził także mieszkający w pobliżu robotnik Lech Wałęsa. Do spowiedzi przedślubnej wybrał właśnie młodego duchownego - niemal swojego rówieśnika. Wałęsa odnowił kontakty z ks. Cybulą po strajku w Stoczni Gdańskiej. Odnalazł go w parafii Najświętszej Marii Panny Królowej Różańca Świętego na Przymorzu i poprosił, by wikary został jego osobistym spowiednikiem. Odtąd przewodniczący „Solidarności” każdy dzień zaczynał od mszy świętej odprawionej przez ks. Cybulę. Jednak w dokumentach BOR znajduje się tylko jedna wzmianka o jego przyjeździe do miejsca izolacji Wałęsy. W „kościele przy Czarnej” w Gdańsku-Wrzeszczu był duszpasterzem służby zdrowia i akademickim, a w kościele na Przymorzu w Gdańsku – m.in. katechetą. W 1988 r. został proboszczem parafii Gwiazda Morza w Sopocie. Ks. Cybula z dumą wspominał, że pierwszy dokument, który podpisał Lech Wałęsa jako prezydent RP w grudniu 1990 r., była jego nominacja na stanowisko prezydenckiego kapelana. Ksiądz zamieszkał w trzypokojowym mieszkaniu w Pałacu Prezydenckim, dostał telefon rządowy i służbowe cinquecento 900. Według przecieków do prasy zarabiał sześciokrotność średniej pensji. Prezydent jako zwierzchnik sił zbrojnych wystąpił z wnioskiem o nadanie szeregowemu Cybuli stopnia majora. Wniosek podpisał ówczesny szef MON. Ks. Cybula nie odstępował prezydenta na krok. Codziennie o godz. 7.30 celebrował mszę w kaplicy belwederskiej, a potem brał udział w roboczych śniadaniach wraz z prezydentem i innymi pracownikami kancelarii. Wałęsa chętnie pytał ks. Cebulę o opinię na temat bieżących wydarzeń politycznych. Zdarzało się, że ksiądz pisał prezydentowi przemówienia, zwłaszcza te dotyczące Kościoła i religii. Kapelan stał się jednym z najważniejszych towarzyszy prezydenckich podróży. Dostał nawet paszport dyplomatyczny, który przysługiwał urzędnikom państwowym w randze co najmniej podsekretarza stanu. Wpływy polityczne ks. Cybuli sprawiły, że zainteresowały się nim media. Okazało się, że figuruje na liście tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa. Jego teczka osobowa została zniszczona, ale zapisków ewidencyjnych SB wynika, że w latach 1969-90 był traktowany przez zajmujący się „ochroną operacyjną kościołów i związków wyznaniowych” Wydział IV SB (WUSW) w Gdańsku jako tajny współpracownik ps. „Franek”. Współpracę podjął więc w roku ślubu Wałęsów. Ks. Cybula we wspomnieniach bronił się: „Nie jest prawdą, że każdy podpis jest wyrazem współpracy agenturalnej. Przecież księża biskupi, otrzymując nominację, czy proboszczowie obejmując parafię, podpisywali jakiś dokument swojej wiarygodności wobec przedstawiciela władzy dawnego systemu”. W 1995 r. Wałęsa nie został wybrany na drugą kadencję. Wtedy ks. Cybula odszedł z Belwederu. Został mianowany proboszczem parafii garnizonowej w Gdańsku-Wrzeszczu. W latach 2003-10 był penitencjarzem w bazylice katedralnej w Oliwie. W 2009 r. został mianowany prałatem honorowym. W 2010 r. powrócił do Gowidlina, gdzie zmarł w lutym 2019 r. Tuż przed śmiercią rozmawiał z dorosłym już mężczyzną, który oskarżył go o molestowanie seksualne w dzieciństwie. Ksiądz stwierdził: „Równorzędnie żeśmy się tym darzyli”, i chciał dać pieniądze mężczyźnie. Nagranie tej rozmowy znalazło się w filmie „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich. Lech Wałęsa skomentował: „Gdybym o tym wiedział wcześniej, osobiście bym go zrzucił ze schodów. Nie miałby do mnie wstępu. Ale naprawdę nie wiedziałem”.