Bił się pod Lenino, wyzwalał Majdanek, zdobywał Berlin. 2 maja 1945 r. zawiesił polską flagę w Berlinie na kolumnie Zwycięstwa. W wieku 96 lat w rodzinnym Surażu zmarł kpt. Antoni Jabłoński, weteran, który przeszedł cały szlak bojowy 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Wojna zaczęła się dla niego w połowie września 1939 r., gdy do jego miejscowości wkroczyli Niemcy. Niedługo później ich miejsce zajęła Armia Czerwona. Jabłoński był w grupie osób, które Rosjanie przymusowo wcielili do wojska. Ranny w walce z Niemcami został wysłany na Ural, do budowy fabryk zbrojeniowych. Stamtąd w 1943 r. wstąpił do formowanej właśnie 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Jabłoński służył jako telegrafista w 7. baterii 1. Pułku Artylerii Lekkiej. Uczestniczył w bitwie pod Lenino, jako jeden z pierwszych widział uwolnionych więźniów Majdanka, bezradnie stał na Pradze podczas powstania warszawskiego. Wreszcie kościuszkowcy dotarli do Berlina. W nocy 2 maja on i żołnierze z 7. baterii szturmowej dostrzegli w pobliżu parku Tiergarten blisko 60-metrową kolumnę Zwycięstwa. Podeszli do niej w pięciu: oficer polityczny Mikołaj Troicki oraz Antoni Jabłoński, Aleksander Karpowicz, Eugeniusz Mierzejewski i Kazimierz Otap. - Z góry zobaczyliśmy, jak duże grupy Niemców składają broń. Zaczęliśmy krzyczeć: "Koniec wojny!". Od razu pomyśleliśmy, żeby zawiesić na kolumnie polską flagę. W parku wisiały różnokolorowe spadochrony, na których Niemcy zrzucali żywność dla berlińczyków. Z czasz wycięliśmy dwa prostokąty: biały i czerwony. Powiązaliśmy je kablami i flaga była gotowa. "Za Polskę, za Warszawę, za zwycięstwo!" - powiedzieliśmy i zapłakaliśmy - wspominał kapitan. Po zakończeniu wojny Antoni Jabłoński wrócił do Suraża. Pracował w sklepie, był listonoszem.