Romuald Dębski

Romuald Dębski

Ur. 18.11.1956 Zm. 20.12.2018

Wspomnienie

Jeden z najbardziej znanych polskich ginekologów, przez wielu uznawany za jednego z najlepszych. Dzięki niemu rodziły się dzieci, którym inni lekarze nie dawali szans. Romuald Dębski studiował na Wydziale Lekarskim warszawskiej Akademii Medycznej. „Już na początku swoich studiów zatrudnił się na oddziale jako salowy i uczył się od położnej przyjmować porody. Dzięki temu, gdy zaczynał specjalizację, był już niezłym położnikiem” – wspominała jego żona Marzena, z którą 22 lata przepracował na jednym oddziale. Był specjalistą w zakresie położnictwa, ginekologii, endokrynologii, ultrasonografii i diagnostyki prenatalnej. Prowadził Klinikę Położnictwa i Ginekologii w Szpitalu im. prof. Orłowskiego. Od 2001 r. był profesorem w Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, kierował też Kliniką Położnictwa i Ginekologii w Szpitalu Bielańskim. Jako jeden z pierwszych polskich ultrasonografistów przez lata uczył lekarzy wykonywania diagnostycznych badań USG. Był honorowym członkiem założycielem Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego. Pierwszy w Polsce wykonywał transfuzje dopłodowe, początkowo dosercowo, potem do żyły pępkowej u płodów. Działał także w innych towarzystwach naukowych, m.in. jako wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, członek Polskiego Towarzystwa Ultrasonograficznego i prezes Polskiego Towarzystwa Menopauzy i Andropauzy. Był autorem lub współautorem ok. 300 publikacji – książek, rozdziałów podręczników, artykułów. Mówili, że jest jak św. Tadeusz Juda. Od spraw trudnych i beznadziejnych. Mówili też: – Jak trwoga, to do Dębskiego. Jego oddział w Szpitalu Bielańskim słynął z najbardziej skomplikowanych i unikatowych operacji na świecie. Takich jak zabieg plastyki zastawki aortalnej czy zakładanie stentów międzyprzedsionkowych w sercu, które u płodu ma średnicę monety. Pod względem liczby takich zabiegów klinika zajmuje drugie miejsce na świecie. Więcej wykonuje tylko ośrodek w Bostonie. Pacjentki kliniki prof. Dębskiego mogły też korzystać z programu rezerwacji płodności, czyli pobierania materiału biologicznego przed chemioterapią. W ciągu dwóch lat lekarze pobrali komórki jajowe i fragmenty jajnika u większej liczby pacjentek, niż zakłada czteroletni plan ministerialny dla całej Polski. Co roku na oddziale prof. Dębskiego rodziło się ok. 3 tys. dzieci. Większości z nich inni lekarze nie dawali szans. To nie przeszkadzało katolickim fundamentalistom nazywać go mordercą. Był przeciwnikiem zaostrzenia prawa aborcyjnego, twierdził, że obecny kompromis nie jest idealny, ale „wydaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem”. Prawicowi aktywiści wytykali, że na jego oddziale dokonuje się legalnych aborcji. W 2017 r. przez kilka tygodni stali przed drzwiami do szpitala, trzymając baner ze zdjęciem ordynatora i napisem: „Lekarze bez sumienia zabijają bez skrupułów”. – Staram się nie widzieć. Wiem, że wykonuję swoją pracę zgodnie z prawem i własnym sumieniem – mówił wtedy „Wyborczej”. Przed szpitalem przez kilka miesięcy parkowała należąca do fundacji Pro – Prawo do życia furgonetka obklejona zdjęciami martwych płodów. Kiedy szpital nie miał pomysłu, jak się jej pozbyć, w obronie oddziału wystąpiły pacjentki Dębskiego. Drastyczne zdjęcia przykryły billboardem z uśmiechniętymi twarzami dzieci urodzonych w Szpitalu Bielańskim. Prolajferzy nie odpuszczali nawet po śmierci profesora – najpierw kwestionowali jego prawo do katolickiego pochówku, a potem na trasie do kościoła, w którym odprawiano mszę pogrzebową, ustawili swoją furgonetkę i namiot z bannerami i drastycznymi zdjęciami. Na pogrzebie prof. Dębskiego ks. Wojciech Lemański stwierdził, że gdyby tysiące kobiet i ich dzieci, którym profesor pomógł, mogły przemówić, uroczystość trwałaby pewnie bez końca. „Utraciliśmy skarb, który zostawił po sobie wiele żywych pomników. Wierzę głęboko, że takie dobro nie może być zapomniane” – powiedział. W lutym 2019 r. imieniem prof. Dębskiego nazwano Oddział Ginekologiczno-Położniczy w Szpitalu Bielańskim.

Kacper Sulowski