Marian Jurczyk

Marian Jurczyk

Ur. 16.10.1935 Zm. 30.12.2014

Wspomnienie

Był jednym z legendarnych przywódców pierwszej "Solidarności". Kiedy w 1984 r. "Jastrząb ze Szczecina" wyszedł z więzienia przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, w jego rodzinnym mieście tłum wiwatował na jego cześć. 20 lat później, w 2004 r., na koncercie zespołu Myslovitz w Szczecinie ktoś krzyknął ze sceny: "Chcecie odwołania Jurczyka?!". Tłum odpowiedział: "Taaak!". Dymisji prezydenta Szczecina chciały wtedy wszystkie siły polityczne. Urodził się w 1935 r. we wsi Karczewice pod Częstochową. Kiedy miał dziewięć lat, Niemcy chcieli powiesić jego ojca, więc kazali mu przynieść sznurek. Wracał do tego wspomnienia pytany o swoją niechęć do naszych sąsiadów. W latach 50. wyjechał do Szczecina. W stoczni był dźwigowym, spawaczem, magazynierem. W skąpanym we krwi Grudniu '70 brał udział w strajku. Fala robotniczego zrywu uczyniła z niego przywódcę strajku w sierpniu 1980 r. Głoszący wtedy radykalne poglądy Jurczyk został szefem szczecińskiej "S" i o włos przegrał z Lechem Wałęsą wybory na szefa związku. W 1981 r. na spotkaniu z robotnikami w Trzebiatowie mówił: "Być może dla niektórych osób trzeba będzie postawić szubienice i powiesić". Radziecka prasa nazwała go "wieszatielem". W sierpniu 1982 r., gdy siedział w więzieniu, dzień po dniu zginęli jego syn i synowa. Śledztwo prokuratury - ale też ludzi z podziemia - kończy orzeczenie: samobójstwo. Ulica mówi: bezpieka zabiła Jurczykowi dzieci! Tak jest do dzisiaj, chociaż po pięciu latach śledztwa IPN uznał, że było to podwójne samobójstwo. Okrągły Stół uważał za zdradę. Założył związek Solidarność '80. W latach 90., kiedy trafił na margines polityki, wciąż powtarzał: "Trwa biologiczne wyniszczanie narodu". Powrócił na scenę w 1997 r. jako senator niezależny (z plakatami "Tylko on się nie sprzedał"). Potem został wybrany na prezydenta Szczecina. Prezydentura ta była powszechnie krytykowana, m.in. dlatego że odstraszał inwestorów, bo "nie chciał oddać polskiej ziemi Niemcom". Za Jurczykiem ciągnęła się latami esbecka operacja "Aktywni" z początków lat 70. Po rewolcie szczecińskich robotników z grudnia 1970 r. i stycznia 1971 r. do Szczecina przybył "desant" SB z Warszawy. Dwaj stoczniowi przywódcy zostali zamordowani, inni musieli uciekać z kraju. Marian Jurczyk został wtedy zmuszony do współpracy z SB. Po latach Sąd Najwyższy oczyścił go jednak z zarzutu kłamstwa lustracyjnego, bo zgoda została wymuszona pod groźbą śmierci, a Jurczyk tylko pozorował współpracę. Jednak kiedy prezydent RP Lech Kaczyński wręczał w rocznicę Sierpnia '80 medale zasłużonym działaczom ze Szczecina, Jurczyka po cichu wyeliminowano z imprezy. 10 lat temu Marian Jurczyk zaszył się w swojej altance na działce. Pierwszy raz od wielu lat i zarazem ostatni raz w życiu pokazał się publicznie w lipcu 2014 r., kiedy w 69. rocznicę wprowadzenia w Szczecinie polskiej administracji otrzymał medal "Za Zasługi dla Szczecina". Pierwszy medal w swoim życiu. Pośmiertnie został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Adam Zadworny

Zdjęcie profilowe: Artur Kubasik / Agencja Gazeta