"Zobaczyłem obraz człowieka samotnego, walczącego o miłość i rzeczy, które nadają życiu sens, a których jemu brakowało. Bał się beznadziei i samotności. Ewidentnie od tego uciekał. Jego ból potęgowała zaskakująca samoświadomość. Dla mnie to był ogromny szok. Nie sądziłem, że do tego stopnia można wiedzieć, co i dlaczego się z tobą dzieje. Nagle stajesz przed bardzo autentycznym wyborem: żyjesz albo nie żyjesz" – mówił po latach Dawid Ogrodnik, który wcielił się w postać Tomasza Beksińskiego w filmie "Ostatnia rodzina" . Przygotowując się do roli głęboko zajrzał do świata swojego bohatera.
Tomasz Beksiński pochodził z Sanoka, był synem znanego malarza i grafika Zdzisława Beksińskiego , który został zamordowany w 2005 r., kilka lat po śmierci syna.
25. rocznica śmierci Tomasza Beksińskiego. Kochał mrok i wampiry
Był indywidualistą, większość osób uważała go za ekscentryka. Fascynowały go bardzo mroczne tematy - śmierć, horrory, czarne koty i wampiry. W 1995 przyznał nawet, że został członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Wampirów, ale podkreślał jednocześnie, że zrobił to tylko dla zabawy.
Próba samobójcza, którą podjął w Wigilię 1999 roku nie była pierwszą. Wcześniej kilka razy chciał odebrać sobie życie, a będąc jeszcze w liceum w rodzinnym Sanoku (w 1977 roku rodzina przeniosła się do Warszawy), porozwieszał w mieście klepsydry zawiadamiające o swojej śmierci.
W największej parafii w mieście ksiądz wyklinał go wtedy z ambony. – Tak? Nie wiedziałem. Ale bardzo mi przyjemnie – mówił w 1994 roku dla "Magazynu" – kolorowego dodatku do "Gazety Wyborczej". To za sprawą właśnie tego artykułu – "Python numer siedem" autorstwa Andrzeja Saramonowicza – stał się znany szerszej publiczności. Na zdjęciu ubrany był w pelerynę, a sesja odbyła się na cmentarzu.
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl – Uszył ją sobie u krawca, na miarę. Była piękna, zamaszysta, podbita pod spodem czerwonym materiałem (...) Tomek przyznał mi się, że kilka razy przeleciał w niej schodami od dołu do góry, wcześniej podkolorowując sobie oczy i zakładając wampirze zęby. Ale nie robił tego dla show, lecz dla siebie – mówiła po latach "Onetowi" jego przyjaciółka Anja Orthodox, wokalistka Closterkeller.
"Przez niektórych nauczycieli uważany był za chłopca niedorozwiniętego, którego należy umieścić w szkole specjalnej. Przekonani byli o tym zwłaszcza: starsza dystyngowana nauczycielka angielskiego (której zaproponował, że umieści ją w swoim kryminale jako szefową gangu) i germanista (którego nazywał Sturmbahnfuehrerem Muellerem i krzyczał mu "Heil Hitler" na powitanie)" – pisał wówczas o Beksińskim Saramonowicz.
– Czasami zastanawiam się, czy nie dać do rubryki towarzyskiej ogłoszenia, że potrzebuję kobiety, która grę wstępną zaczyna od wstawania z trumny. Trumny jeszcze nie mam, ale poważnie myślę o tym, by zastąpić nią łóżko. Dla tak leniwego człowieka trumna ma niewątpliwy walor: nie trzeba jej ścielić, wystarczy zatrzasnąć wieko – mówił "Magazynowi" sam Beksiński.
Ten mroczny, co najmniej dziwny świat, był jednak najprawdopodobniej tylko maską, za którą stał bardzo wrażliwy człowiek.
– Tomek nie był mroczną postacią, wbrew narosłym mitom. Proszę pamiętać, że był świetnym tłumaczem komedii Monty Pythona czy "Różowej Pantery". Był obdarzony niezwykłym wręcz poczuciem humoru. Nie miał ścian pomalowanych na czarno, gotycki rock był tylko małą częścią muzyki, jakiej słuchał i jaką prezentował, kochał komedie, westerny i filmy o wielkiej miłości, takie jak "Casablanca" czy "Titanic". Był człowiekiem radosnym, ale nadwrażliwym. Jeżeli spotykało go coś bolesnego, to bardzo trudno mu było sobie z tym poradzić. Stąd skłonność do depresji - mówił w 2016 roku Magdalenie Mach Wiesław Weiss, autor książki "Tomek Beksiński. Portret prawdziwy".
Tomasz Beksiński. To dzięki niemu Polacy poznali gothic rock i new romantic
Był wybitnie zdolny. Znakomicie znał angielski (choć studiów z anglistyki ostatecznie nie skończył). W mistrzowski sposób przetłumaczył niemal całą twórczości telewizyjną i filmową Monty Pythona, za co otrzymał nagrodę Instytutu Kultury Brytyjskiej. To jemu zawdzięczamy również znakomite translacje takich filmów jak "Milczenie owiec", "Dzikość serca", "Szklana pułapka" , "Zabójcza broń", wszystkich ówczesnych części o Jamesie Bondzie i wielu innych.
Jego pasją była również muzyka, a chęć zrozumienia tekstów piosenek pchnęła go do nauki angielskiego. To dzięki jego radiowym audycjom polscy słuchacze poznali gothic rock, new romantic i inne nurty z pogranicza oficjalnej kultury.
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl Ogólnopolską karierę w radiu rozpoczął w 1982 roku, był obecny we wszystkich czterech programach Polskiego Radia, ale najbardziej kojarzony był z Trójką, gdzie prowadził kultową audycję "Trójka pod księżycem".
Ostatnią, 11 grudnia 1999 roku. "Wskazówki nieubłaganie odmierzają czas. Do umownego końca stulecia i tysiąclecia pozostały niespełna trzy tygodnie. Czy zdają sobie Państwo sprawę z tego, że spotykamy się po raz ostatni w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego stulecia? I w ogóle może to być nasze ostatnie spotkanie, nie wiadomo, co się wydarzy...". Kilkanaście dni później okazało się, że było to jego pożegnanie ze słuchaczami na zawsze.
Pożegnał się też z czytelnikami. Swój ostatni felieton do miesięcznika "Tylko Rock" zatytułowany „Fin de siècle" zakończył słowami:
Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać. Tomasz Beksiński (1958-1999).
Tomasz Beksiński. "Za maską dziwaka krył się dobry, wrażliwy człowiek"
"Odszedł jeden z moich największych przyjaciół. Niewiele osób znało Go tak naprawdę. Dla większości osób był i pewnie pozostanie dziwakiem, odlotem, wampirem. Tymczasem za tymi maskami krył się dobry, wrażliwy człowiek, który nigdy nie odmawiał pomocy, który zawsze był lojalny, który zawsze mówił to, co myśli, na którym nigdy się nie zawiodłem.(...)
Nie był wampirem, nie był ekscentrykiem, nie był dziwakiem. Tak mogą mówić bądź pisać tylko ci, którzy Go nie znali. Był za to jednym z najbardziej charyzmatycznych dziennikarzy muzycznych, jednym z bardzo już nielicznych autentycznych pasjonatów muzyki" – żegnał go na łamach "Tylko Rock" dziennikarz muzyczny Piotr Kosiński.
Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl Anja Ortodox napisała: "Dla jednych sensem życia są kariera i pieniądze, dla innych sztuka, a Tomek musiał kochać i być kochany. Nie kochany wiądł jak kwiat bez wody. Co rusz rzucał się w wir nowego uczucia i za każdym razem dostawał ogromnego kopniaka od losu. Gdy stracił własną nadzieję, przyjaciele karmili go swoją. I dzięki nim podejmował kolejne próby. Los go chyba faktycznie, jak sam mawiał, nienawidził. Skąd on wynajduje takie kobiety? – pytaliśmy siebie, gdy nie słyszał. Nie wydawało się możliwe, aby człowiek tak dobry, tak wartościowy i wrażliwy, nie mógł przez tyle lat spotkać partnerki godnej siebie. A jednak nie spotkał... Miał za dużo pieniędzy? To zawsze przyciąga sępy. A może dlatego, że był za dobry? Ale udawać za nic nie chciał. Ile myśmy wieczorów wałkowali ten temat...
Charakter, to prawda, Tomek miał niełatwy. Był wielkim indywidualistą i zawsze musiał być sobą. Z wielkimi oporami przyjmował moje czy czyjekolwiek rady, jeśli były dla Niego niewygodne. Zawsze wolał chmury niż ziemię.
Tomasz Beksiński został pochowany w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Sanoku. Ceremonia pożegnania miała charakter świecki, a według woli zmarłego na pogrzebie zagrano utwór "Violette" Closterkeller.
Trudne relacje w domu Beksińskich. "W audycjach radiowych to był zupełnie inny człowiek"
Jego ojciec, malarz Zdzisław Beksiński, skomentował śmierć syna w zaskakujący sposób: "Dobrze się stało, jak się stało". Ich relacje nie należały bowiem do łatwych, choć rodzice toczyli nieustanną walkę z jego demonami i skłonnościami do samodestrukcji.
– Tomek w audycjach radiowych to był zupełnie inny człowiek. Pięknie mówił, spokojnie, nie obrażał nikogo. To mi się zupełnie nie godziło z jego życiem codziennym. Ojca, a przede wszystkim matkę, maltretował – opisywał przyjaciel rodziny na łamach książki Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy. Portret podwójny".
O tym, jak wyglądały relacje w domu Beksińskich, opowiada film Jana P. Matuszyńskiego "Ostatnia rodzina", który miał swoją premierę w 2016 roku. Film, który zdobył wiele nagród, ale jednocześnie podzielił krytyków przede wszystkim za sposób przedstawienia postaci Tomasza Beksińskiego, którego zagrał Dawid Ogrodnik.
"Przy zachwycie nad reżyserską precyzją można się zastanawiać, czy Jan P. Matuszyński nie poszedł o krok za daleko w groteskowym ujęciu świata Beksińskich. Neurotyczna postać zafascynowanego śmiercią, sfrustrowanego problemami z kobietami Tomka wydaje się przerysowana już zresztą w scenariuszu – pisał na łamach "Wyborczej" Piotr Guszkowski.
Odmiennego zdania był Tadeusz Sobolewski : "Nie razi mnie przerysowanie postaci Tomasza w wykonaniu Ogrodnika. Potraktowanie go w filmie jak duże dziecko zjednuje widza. Patrzymy tu na niego jakby z punktu widzenia rodziców. Przecież trzymając się literalnej dosłowności, można atakować np. portret Mozarta w »Amadeuszu« Formana ukazujący geniusza jako (rzekomego) półgłówka".
Trójka wspomina Tomasza Beksińskiego i zaprasza na jego archiwalne audycje
Tomasz Beksiński był niezwykłym przewodnikiem po świecie muzyki. Jego audycje to coś więcej niż radiowe spotkania – to magiczne opowieści, które przyciągały samotników, marzycieli i wszystkich spragnionych głębszych przeżyć.
Choć minęło 25 lat od jego śmierci, dla wielu słuchaczy jego głos nadal pozostaje ważnym elementem ich życia. Kim jest dziś dla tych, którzy wciąż wracają do jego nagrań? Odpowiedź na to pytanie to prawdziwa opowieść o fenomenie Tomasza Beksińskiego" – wspomina dziś redakcja radiowej Trójki, zapraszając słuchaczy na wyjątkowy cykl świątecznych audycji poświęconych pamięci dziennikarza.
We wtorek 24 grudnia o godz. 23 Jacek Hawryluk, znawca twórczości Beksińskiego, zaprosi do studia fanów jego audycji: Anetę Awtoniuk, Wiesława Weissa, Tomasza Szachowskiego oraz Zbyszka Błasiaka. Rozmowa poświęcona będzie wyjątkowemu wpływowi radiowych programów na życie słuchaczy.
W nocy, z 24 na 25 grudnia Trójka przypomni dwie oryginalne audycje Tomasza Beksińskiego.
O północy rozpocznie się program z 25 grudnia 1992 roku, inspirowany twórczością Edgara Allana Poego i T.S. Eliota, z muzyką m.in. Fields of the Nephilim, The Doors i The Cure.
Od godz. 2 nad ranem będzie można wysłuchać audycji z 27 listopada 1994 roku, w dniu 36. urodzin Beksińskiego. Usłyszymy m.in. utwory Pink Floyd, The Who, Budgie i Petera Hammilla.
Ze środy na czwartek, 25 na 26 grudnia, w godz. od 4 do 8 rano, Trójka przypomni czterogodzinną audycję z 27 września 1998, poświęconą Zofii Beksińskiej, zmarłej kilka dni wcześniej matce autora. Z muzyką takich zespołów jak Camel, The Moody Blues, Fleetwood Mac czy Simon & Garfunkel.
Agnieszka Drabikowska