Kim są współcześni bielszczanie? Skąd pochodzą, czy są społeczeństwem homogenicznym? Są to pytania, które historyk powinien postawić sobie na początku badań nad dzisiejszą strukturą społeczną Bielska-Białej – mówi "Wyborczej" doktor Maciej Bujakowski, historyk.
A co mieszkaniec, to inne korzenie i inna historia. Stanisław Noworyta, były działacz lewicy i były miejski radny w Bielsku-Białej, urodził się w obozie przejściowym KZL Mauthausen. To był zespół kilkudziesięciu niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych w pobliżu miejscowości Mauthausen, około 20 kilometrów od austriackiego Linzu. Zespół został utworzony jeszcze w sierpniu 1938 roku, niedługo po "anschlussie" Austrii, obozy funkcjonowały aż do maja 1945 roku.
– Moim ojcem był belgradczyk Svetozar. Cały czas szukam tropów, ale "ova prića ne ma kraja", to znaczy: ta opowieść nie ma końca. To cytat z Kusturicy, którym kończy swój "Underground" – opowiada Stanisław Noworyta.
Miasto wielu opowieści
Jacek Krywult, zmarły w 2023 roku wieloletni prezydent Bielska-Białej, urodził się na wschodzie, w Stanisławowie. W związku ze zmianą granic w 1945 roku i wysiedleniem Polaków z Kresów Wschodnich jego rodzina przyjechała do Bielska, wtedy jeszcze oddzielnego miasta i tutaj osiadła. Biologiczny ojciec przyszłego prezydenta został wcielony do wojska i zginął na wojnie. Krywult to nazwisko ojczyma.
Znadniemna.pl, portal informacyjno-publicystyczny Polaków na Białorusi, publikuje prośbę pana Stanisława z Bielska-Białej, który poszukuje informacji dotyczących pochodzenia rodu Krywultów.
– Ustaliłem, iż na przełomie XV i XVI w. duża grupa przesiedleńców z północnej części Europy, a konkretnie z północnych części Wielkiego Księstwa Litewskiego, przywędrowała na południe Polski. Rodzinom tym nadano nazwisko Krywula i ma ono bezpośredni związek z laską obrzędową występującą na terenach Litwy – pisze pan Stanisław w apelu opublikowanym na stronie Znadniemna.pl
Dodaje, że znalazł w w okolicach Grodna miejscowość o nazwie Krywula. Szuka materiałów dotyczących tej miejscowości oraz jej ewentualnych kontaktów z Polską. Jest przekonany, że jego rodzina genealogicznie pochodzi z tych terenów. Przypomina, że w Polsce takie nazwisko nosi około 800 osób, z czego 470 mieszka w województwie śląskim, a prawie 400 w powiecie bielskim.
Barbara, mieszkanka Bielska-Białej, emerytowana nauczycielka, będzie obchodziła w tym roku 80. urodziny. Jej matka nigdy nie zdradziła jej, kim był jej ojciec. – Wyznała mi tylko, że to nie był Polak, pojawił się tutaj na chwilę, a potem wyjechał, to był przelotny romans. Więcej mi nie powiedziała. Nie chciałam drążyć tematu dalej, bo zdaje się, że lepiej tej tajemnicy nie odkrywać – mówi nam Barbara.
Bielsko i Białą zbudowali nie tylko Polacy
Początek Bielska-Białej to 1 stycznia 1951 roku, kiedy dwie osobne miejscowości nad rzeką Białą, Bielsko i Biała, zostały połączone. Przed wojną okolicę zamieszkiwali liczni Żydzi i Niemcy. Pod koniec lat 30. blisko 50 proc. mieszkańców Bielska deklarowało narodowość niemiecką, mówiono nawet, że to najbardziej niemieckie miasto w polskiej części Śląska, miasto nazywane bywało niemiecką wyspą językową, a Niemcy mieszkali tutaj od wieków.
Fot. Biblioteka NarodowaDzięki staraniom pana Noworyty udało się wydać "Dziennik dra Rudolfa Lubicha, niemieckiego bielszczanina – lekarza, z lat 1939-1941". Lubich, lekarz i bielski urzędnik, w swoim pamiętniku prowadzonym od 1 września 1939 roku opowiada o wkraczających do Bielitz oddziałach. Lekarz, opisując miejscowych Niemców, także nazywa ich "wyspą".
Nad Białą była także silna społeczność Żydów. W latach 30. liczba żydowskich mieszkańców Bielska przekroczyła 5 tys., a w Białej było to prawie 4 tys. Gmina Wyznaniowa Żydowska w Bielsku-Białej, która dzisiaj liczy już tylko kilkudziesięciu członków, ma pod opieką kilkanaście zabytkowych nekropolii. Jeden z tych kirkutów jest w Bielsku-Białej. Co ciekawe, inskrypcje w języku niemieckim należą tutaj do najczęściej spotykanych, bo przed 1945 rokiem dla większości bielskich Żydów był on językiem ojczystym.
Fot. Paweł Sowa / Agencja Wyborcza.plZ lokalnej społeczności żydowskiej wywodziło się wiele znanych postaci, takich jak Heinrich Conried, dyrektor Metropolitan Opera w Nowym Jorku, gwiazda operowa Selma Kurz, Gerda Weissmann-Klein pisarka, zdobywczyni filmowego Oscara, czy pianista Jan Smeterlin.
Wielokulturowość miasta przerwała wojna. 13 września 1939 r. Niemcy zniszczyli synagogę w Bielsku, dzień później spalili także świątynię w Białej. Dorota Wiewióra, obecna szefowa bielskiej Gminy Wyznaniowej Żydowskiej, pochodzi z rodziny Schrajberów z Krakowa. Spośród ponad 70 członków tej rodziny wojnę przeżyli tylko jej tata i jego brat. Podobny los spotkał wiele innych żydowskich rodzin. Większość tych, którzy przeżyli, po 1968 roku wyjechała z miasta. Niektórzy z tych, którzy zdecydowali się pozostać, przyjmowali polskie nazwiska, by "wtopić" się w miasto.
– Była to zmiana drastyczna, zarówno w okolicznościach jakich się dokonała oraz z powodu jakiego została zorganizowana. Wraz z wywiezieniem społeczności żydowskiej, zniknęła bezpowrotnie część miasta, która była wpisana w jego korzenie, tradycje, zwyczaje i obyczaje. Ten koloryt zniknął z krajobrazu miejskiego ostatecznie – mówi dr Bujakowski.
Wymazywanie pamięci
Polskie nazwiska przyjęła także część spośród tych nielicznych Niemców, którzy zdecydowali się zostać po wojnie w mieście. Rok 1945 był dla tutejszej społeczności niemieckiej straszny. Dużo osób słyszało, co się dzieje na froncie, jak żołnierze Armii Czerwonej traktują kobiety i dzieci.
– Bielscy Niemcy byli przerażeni tymi przekazami, popełniali zbiorowe samobójstwa. Z informacji odnalezionych w księgach parafialnych wynika, że około 110 bielskich Niemców zdecydowało się wtedy na taki krok. Potem dochodziło do śmiertelnych pobić, gwałtów, rozstrzelań. Zdarzało się, że Polacy, często młodzi, próbowali na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość, wypędzając np. Niemców z domów – opowiadał w rozmowie z "Wyborczą" Łukasz Giertler, historyk i bielski Niemiec.
Po wojnie próbowano wymazać obecność Niemców z historii miasta albo pokazywać ich tylko przez pryzmat tych, którzy flagami ze swastykami witali wkraczających hitlerowców.
Region byłego województwa bielskiego jest największym w Polsce skupiskiem ewangelików (kilkadziesiąt tysięcy) – mieszkają głównie na Śląsku Cieszyńskim, w Wiśle, Ustroniu, Cieszynie. To w Bielsku-Białej jest jedyny w Polsce pomnik Marcina Lutra.
Nieopodal znajduje się XIX-wieczny cmentarz ewangelicki – nieczynny, ostatnie pochówki odbyły się kilkadziesiąt lat temu. Spoczywają tu m.in.: burmistrzowie Karol Sennewaldt, Moritz Scholz, Henryk Hoffmann, zasłużeni pastorzy Józef Schimko i Karol Schneider, właściciele fabryk i przedsiębiorcy, m.in. Gustaw Josephy i Herman Schneider, a także Teodor Sixt, bankier i działacz społeczny.
Podobnie jak na innych cmentarzach ewangelickich w mieście można było tutaj natknąć się na nagrobki zamazane czarną mazią. Zostały zniszczone po II wojnie światowej, stało się to na fali zacierania w Bielsku i Białej wszystkich śladów związanych z niemieckością. Jeśli pomnik miał niemieckie napisy, mógł zostać skonfiskowany.
Fot. Tomasz Fritz / Agencja Wyborcza.plDo Bielska-Białej przyjechały "werbusy"
Jak mówi dr Bujakowski, połączone w 1951 roku Bielsko i Biała zmieniły się w sposób diametralny i bezprecedensowy. – Dzięki niewielkim zniszczeniom wojennym, a także z powodu zagłady społeczności żydowskiej i wyjazdom ludności niemieckiej, miasto posiadło dużą ilość lokali mieszkalnych, które w dużym stopniu zaczęli wypełniać repatrianci ze Wschodu oraz ludność napływowa z całego kraju, która swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania musiała opuścić – mówi historyk.
Dodaje, że był to dopiero początek zmian, jakie zachodziły w dwumieście, w którym w dalszym ciągu większość mieszkańców stanowili rodowici bielszczanie. I to oni przewodzili miastu zarówno na poziomie jego zarządzania, jak i w kwestii kulturowej.
Ale nadeszły kolejne zmiany. Zmarły w 1999 r. Ryszard Dziopak był twórcą i wieloletnim dyrektorem Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej, w której produkowano kultowe "maluchy".
"Lokalny patriota i wizjoner wykraczający poza ramy współczesnej mu doktryny gospodarczej" – tak przed laty pisali byli pracownicy fabryki we wniosku o nadanie imienia Dziopaka jednej z ulic.
W Bielsku-Białej o Dziopaku w latach 70. i 80. krążyły legendy (np. że w willi pod górą Szyndzielnia w basenie na dachu trzymał żywego krokodyla). Pracownicy FSM wspominają go jako człowieka, na którego każdy z nich mógł liczyć. W czasach PRL-u załatwiał np. praktycznie niedostępne zagraniczne leki. Powstanie fabryki zmieniło miasto.
– Fiat 126p nie tylko zmotoryzował nasz kraj, ale przyczynił się do powstania nowych osiedli i całej infrastruktury. Z miasta liczącego 100 tysięcy mieszkańców Bielsko-Biała szybko przeistoczyło się w 160-tysięczną aglomerację – tak mówił prezydent Bielska-Białej, Jarosław Klimaszewski, podczas uroczystości z okazji 50. rocznicy rozpoczęcia produkcji kultowego samochodu.
Maciej Bujakowski mówi, że stworzenie tak dużych przedsiębiorstw jak FSM spowodowało potrzebę pozyskania pracowników, a tak naprawdę specjalistów w wielu dziedzinach, którzy musieli zasilić lokalny przemysł. – Stworzone doskonałe warunki socjalno-bytowe sprawiły, że przyjechali oni z całymi rodzinami. Napłynęli z całej Polski, będąc ukształtowanymi w różnych tradycjach, zwyczajach i obyczajach. Ta mozaika sprawiła, że Bielsko-Biała przestało być społeczeństwem jednorodnym, ale stało się społeczeństwem homogenicznym, jednolitym narodowo – opowiada historyk.
Miejscowi na początku mówili o przyjezdnych "werbusy". – Od tamtych wydarzeń upłynęło 50 lat, dzisiaj dzieci i wnuki przybyłych robotników zasymilowały się z kulturą, historią i tradycją, a Bielsko-Biała wydaje się na nowo stawać społeczeństwem jednorodnym (oczywiście z pewnymi wyjątkami). Historycy odpowiedź na to pytanie poznają najwcześniej po upływie kolejnego pokolenia, ale z pewnością już dzisiaj jest to obszar badań dla socjologów – uważa Bujakowski.
Dzisiaj miasto także bardzo szybko się zmienia. – Na ulicach słychać różne języki, w tym oczywiście ukraiński za sprawą przybyłych do nas uchodźców wojennych, ale także angielski czy włoski. Jak dawniej, splatają się u nas losy różnych ludzi – mówił w rozmowie z "Wyborczą" prezydent Jarosław Klimaszewski.
Pojawiają się mieszane małżeństwa. Zmienia się także struktura wyznaniowa, w Bielsku-Białej otwarto niedawno np. cerkiew.
W poszukiwaniu korzeni
Coraz więcej mieszkańców Bielska-Białej jest zainteresowanych poszukiwaniem swoich korzeni. Jak opowiadał Łukasz Giertler, w latach 90., gdy w Bielsku-Białej powstało lokalne stowarzyszenie niemieckie, zapisało się do niego ponad pół tysiąca osób, dzisiaj jest już w nim tylko kilkadziesiąt osób. Niektórzy ludzie nadal nie przyznają się do swojej tożsamości, czasem tłumaczą niemiecko brzmiące nazwiska austriackim pochodzeniem. Coraz więcej ludzi jednak próbuje ustalić, skąd pochodzą.
– Jeśli zgłaszają się do nas takie osoby, to pomagamy. Czasem jest cisza, ale czasem w tym samym czasie zgłasza się kilka osób – opowiada Giertler. Sam bardzo wcześnie zaczął drążyć, jakie tak naprawdę korzenie ma jego rodzina, i ustalił, że są Niemcami.
Dorota Wiewióra, szefowa Gminy Wyznaniowej Żydowskiej, mówi, że także otrzymuje podobne zapytania, głównie mailowe. – Jeżeli brak jest dokumentów przodków, choćby nazwiska i miejsca urodzenia, to z góry takie poszukiwania kończą się niepowodzeniem – mówi. – Bielszczanie mieli jasne rodowody. Nie mamy w gminie członków przyjętych po odnalezieniu dokumentów o pochodzeniu – dodaje.
Bielsko-Biała dzisiaj
– Czy Bielsko-Biała jest konglomeratem, zlepkiem niepasujących do siebie osobowości? – zastanawia się Maciej Bujakowski.
Przypomina, że w 1991 roku miasto znalazło się w szczytowym momencie rozwoju demograficznego, osiągając liczbę 184 tys. mieszkańców, dzisiaj jest już ich tylko 165 tys. Przyczyn takiego zjawiska jest wiele i w przypadku Bielska-Białej problemem nie jest tylko niska ilość urodzeń.
Według portalu Wbdata 104 tys. mieszkańców dzisiejszego miasta urodziło poza Bielskiem-Białą, czyli ponad połowa jego mieszkańców w dalszym ciągu stanowi ludność napływową. Jest to jednak w znaczniej mierze imigracja lokalna, pochodząca z najbliższej okolicy, m.in. z Kóz, Żywca, Szczyrku czy gminy Wilkowice, i stanowiąca ponad 30 proc. wszystkich przyjezdnych
– mówi historyk.
Przypomina, że w tym czasie pojawiły się również nowe grupy społeczne, migranci zarobkowi, uchodźcy wojenni. – W jakim stopniu oni wiążą swoją przyszłość z Bielskiem-Białą, czy jest ona przejściowa i wraz z poprawą swojej sytuacji materialnej czy też zapanowaniem pokoju wyjadą? Czy powiedzą kiedyś, że są bielszczanami, czy dopiero ich dzieci, które się tu wychowają, stwierdzą, że są bielszczanami? Ale na to pytanie nie odpowiedzą dzisiaj historycy – mówi dr Bujakowski.
Dr Joanna Wróblewska-Jachna, socjolożka, przypomina, że zgodnie z wynikami ostatniego Narodowego Spisu Powszechnego z 2021 roku w Bielsku-Białej mieszkało 5,7 tys. osób urodzonych poza Polską. Najliczniejszą grupą rezydentów są Ukraińcy, których było 1603 osoby, oraz Białorusini – 42 osoby, Rosjanie – 22 osoby i przyjezdni z Korei Południowej – 12 osób. Pozostałe kraje to m.in.: Armenia, Gruzja, Austria, Niemcy, Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Wietnam, Czechy i Portugalia.
– W ubiegłych latach obserwuje się tendencje wzrostowe wśród osób meldujących się w mieście z zagranicy, nie są to duże wzrosty, ale systematyczne. Dotyczą one osób w wieku produkcyjnym i przedprodukcyjnym. Kraje pochodzenia są jasną wskazówką, dla kogo obecnie nasze miasto jest atrakcyjne jako miejsce do życia i pracy – mówi dr Wróblewska-Jachna.
Przypomina, że w mieście widać rosnące zróżnicowanie kulturowe mieszkańców oraz instytucjonalizację działań na polu integracji społeczno-kulturowej. – W miarę rozwoju funkcji metropolitalnych miasta, zwiększaniem udziału sektora nowoczesnych technologii oraz przemysłów kultury w regionie będzie odtwarzać się wielokulturowość. Jej forma i dynamika będzie znacząco różna od tej utrwalonej w archiwach historycznych i tkance urbanistyczno-społecznej współczesnej Bielska-Białej – uważa dr Wróblewska-Jachna.
Ewa Furtak