Profesor Aleksander Łuczak

Profesor Aleksander Łuczak

Ur. 10.09.1943 Zm. 15.03.2023

Wspomnienie

Cześć Tato. To ja… Tata był naszą skałą i opoką. Był zawsze i był gwarancją, że wszystko będzie dobrze. Umarł po długim i pięknym życiu, którym pokazał, że zawsze warto mieć marzenia. Że warto dążyć do ich realizacji, mimo różnych przeciwności niezależnych od nas. Marzenia o podróżach, karierze sportowej, aktywności publicznej. Miał wiele talentów i ich nie zmarnował. Wykorzystał je i myślę, że jego życie było spełnione. Kiedyś spytałam go, czego żałował, czego nie udało mu się zrealizować przez czasy, w jakich spędził swoją młodość, i w zasadzie połowę swojego życia. Powiedział, że możliwości swobodnego podróżowania po świecie… Może dlatego zawsze powtarzał mi, że muszę umieć dwie rzeczy: mówić po angielsku i grać w tenisa. To on był moim pierwszym nauczycielem angielskiego. Angielski stał się moim zawodem i moją pasją. Z tenisem już tak dobrze nam nie poszło… A Tacie te dwie umiejętności pozwoliły już w latach 70 wyjeżdżać za żelazną kurtynę do pracy do ukochanej Grecji, poznawać nowy, piękny, wolny świat i wolnych ludzi. W grudniu, w szpitalu Tata powiedział: Ola, w nekrologu trzeba będzie napisać, że umarł po długiej i ciężkiej chorobie… Odpowiedziałam mu: Tato, nie ma mowy. Napiszę, że umarł po długim i pięknym życiu. Będziemy pamiętać te wspólne piękne chwile, obrazy i słowa, które nie znikną i w nas zostaną na zawsze. A to on był reżyserem wielu z nich. Żył tak jak chciał. Podróżował, grał w tenisa, pisał, kształcił młode pokolenia, bawił się z przyjaciółmi… Wiem, że jesteście tu dzisiaj z nami, bo Tata był Waszym dobrym znajomym, kolegą, przyjacielem, wujkiem, chrzestnym, mentorem, nauczycielem, promotorem, dziekanem, rektorem, czasem tylko panem z TV, moim Tatą. Ceniliście go za jego wyważone poglądy, osiągnięcia naukowe, zdolności organizacyjne. Zawsze był uczciwy, pomocny, mądry, bardzo pracowity, skromny, niezawodny, zawsze kierował się zdrowym rozsądkiem. Porządny gość… Dlatego też wiedział kiedy zejść ze sceny politycznej. Chorobę długo wypierał. Nigdy jej nie zaakceptował. Odszedł godnie, na swoich warunkach, ale było to możliwe dzięki mojej Mamie. Jej miłości, sile i poświęceniu. To ona jest tu największą bohaterką. Ten zdrowy rozsądek mówi mi, że już się nie spotkamy. I Tata też to wiedział. Zostanie duma i wdzięczność. Wiem, że będzie do mnie powracał w obrazach, które nie znikną i w słowach, które zostaną. Będziesz powracał ze ściśnięciem serca. Jako wiatr i duch… Tato, dziękuję.

Ola