Odchodzący na zawsze z naszego grona Andrzej Danysz zaistniał w życiu każdej z obecnych tu osób, a dla każdego inaczej. Jedni widzieli w Nim autorytet naukowy i dydaktyczny, inni przyjaciela i kolegę. Dla najbliższych był niezastąpionym członkiem rodziny. Andrzej Danysz urodził się 22 lutego 1924 roku w Warszawie. Był świadkiem, współtwórcą a nieraz ofiarą wydarzeń całego minionego wieku. Dorastał wraz z bratem Witoldem w kochającej się rodzinie. Dzieciństwo Andrzeja upłynęło bardzo pogodnie, beztrosko i dostatnio, jako że Jego tata Michał był wziętym prawnikiem. Szanse na dalsze szczęśliwe lata i udany start w dorosłość Panu Andrzejowi odebrał wybuch II Wojny Światowej. Miał wówczas 15 lat. Lata okupacji spędzał wraz z bliskimi w Przemyślu, jednak później rodzina wróciła do Warszawy i Andrzej wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Po latach, gdy już mógł się bezpiecznie ujawnić, był aktywny w środowisku kombatantów Powstania. I chociaż szczęśliwym zrządzeniem losu lata okupacji oszczędziły Jego rodzinie najtrudniejszych przeżyć, wspomnienia i doświadczenia tamtych lat pozostały w Jego pamięci na zawsze. Po wojnie kontynuował naukę, którą rozpoczął na tajnych studiach medycznych jeszcze podczas okupacji. Ukończył studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i kontynuował pracę naukową w Zakładzie Farmakologii UJ, którą uwieńczył doktoratem. Po powołaniu do zawodowej służby wojskowej podjął pracę dydaktyczną w Wojskowym Centrum Wyszkolenia Medycznego w Łodzi, która zapoczątkowała działalność Profesora jako wykładowcy, autora i współautora kilkunastu podręczników farmakologii i dziedzin pokrewnych, wielokrotnie wznawianych i uaktualnianych. Jego kolega, współpracownik i były uczeń, pan doktor Stanisław Ilnicki w swym artykule: „Historia medycyny i wojskowej służby zdrowia, Profesor Andrzej Witold Danysz – żołnierz, uczony, nauczyciel”, wspomina: „W latach moich studiów na Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi docent doktor habilitowany nauk medycznych Andrzej Danysz, jako jeden z nielicznych szefów Katedr, był autorem podręcznika wykładanego przedmiotu. Wprawdzie na IV roku, w latach 1963/1964, korzystaliśmy jeszcze z jego książki „Farmakologia i receptura: podręcznik dla średnich szkół medycznych”, ale do egzaminów przygotowywaliśmy się już z notatek wykładów opartych na podręczniku akademickim in statu nascendi: „Farmakologia: repetytorium dla studentów medycyny i farmacji”. Podręcznik ten, zwany potocznie „Farmakologią Danysza”, ukazał się drukiem w 1967 roku, był nagradzany i stał się wzorem dla innych autorów. Obie wymienione książki, uzupełniane i poprawiane, miały łącznie 18 wydań.” Tematem artykułu [doktora Ilnickiego] są życie i dokonania Andrzeja Witolda Danysza profesora doktora medycyny, doktora honoris causa Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, podpułkownika Wojska Polskiego, zasłużonego farmakologa, pioniera farmakoradiobiologii i nauczyciela akademickiego, z którego podręczników za jego czasów uczyło się już czwarte pokolenie studentów, lekarzy i farmaceutów. Przytacza on również wspomnienia słuchacza niezapomnianych, mistrzowskich wykładów profesora z okresu jego epizodycznej pracy w Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Pan Profesor był również urodzonym społecznikiem, co wpisywało się doskonale w Jego rodzinną tradycję. Był bardzo zaangażowany w działalność warszawskiej szkoły imienia Batalionu Harnasia. W miejscowości Oszczywilk kontynuował pracę Piotra Danysza, swego Dziadka, którego imię nosi tamtejsza szkoła. Oddajmy głos pani Małgorzacie Szymańskiej, dyrektorce szkoły w Oszczywilku imienia Piotra Danysza: "Wielki Przyjaciel szkoły – to pierwsze słowa kojarzące się wielu ze świętej pamięci profesorem Andrzejem Danyszem. Pomimo naukowych tytułów, odznaczeń i osiągnięć potrafił skracać dystans i być zwyczajnym, serdecznym i ciepłym człowiekiem. Takim zapamiętali Go nauczyciele i uczniowie ze szkoły podstawowej w Oszczywilku. Był honorowym gościem każdego uroczystego zakończenia roku szkolnego. Na przemowę profesora wszyscy czekali z niecierpliwością, gdyż potrafił dotrzeć zarówno do dorosłych, jak i do dzieci. Zawsze podkreślał jak wielkim szacunkiem darzy grono pedagogiczne, jak docenia ich pracę i poświęcenie. Widząc sukcesy uczniów, którzy odbierali swoje świadectwa z wyróżnieniem, dyplomy i nagrody, dostrzegał w tym duży wkład pedagogów i ciężką pracę uczniów. Ufundował coroczną nagrodę pieniężną dla prymusa szkoły oraz cenne nagrody rzeczowe dla zwycięscy w konkursie wiedzy o patronie szkoły. Chciał w ten sposób wspomóc i docenić uczniów oraz umożliwić im dalszy rozwój. Myśl o tym, że w rodzinnych stronach pamięć o rodzinie Danyszów jest wciąż żywa, napawała dumą świętej pamięci profesora Andrzeja Danysza. Tablica na budynku szkoły, sztandar i portret patrona w honorowym miejscu oraz zawsze zadbany grób Jego dziadka bardzo wiele znaczyły dla świętej pamięci Profesora. Tak, jak działalność Piotra Danysza została doceniona przez lokalną i szkolną społeczność, tak również Osoba świętej pamięci profesora Andrzeja Danysza na zawsze już wpisała się historię szkoły w Oszczywilku. Jesteśmy wdzięczni, że mogliśmy poznać świętej pamięci Profesora, zaprzyjaźnić się z Nim i być również częścią Jego życia.” Pan Andrzej Danysz dał się poznać jako człowiek pogodny, dowcipny i skory do żartów. Łatwo nawiązywał kontakty i tworzył rodzinną atmosferę nikomu nie odmawiając pomocy. Był człowiekiem cenionym za sumienność i pracowitość, który wymagając od innych przede wszystkim wymagał od siebie. Te cechy Jego charakteru zarazem sprawiały, że był lubiany i szanowany przez wszystkich, z którymi zetknęło Go życie. Jego praca, jak i prezentowana przezeń postawa zostały dostrzeżone i docenione. Andrzej Danysz został uhonorowany wieloma odznaczeniami państwowymi, resortowymi i okolicznościowymi. Trudno zawrzeć w kilku słowach tak długie i owocne życie człowieka. Ci wszyscy, którzy się tutaj dziś zgromadzili, znali Go,cenili Jego dorobek, szanowali postawę, wiedzieli jaki był i takim pozostanie w naszej pamięci. Prywatnie Pan Andrzej był wielbicielem sztuki recytatorskiej, w której także miał wiele osiągnięć i zdobywał nagrody na konkursach. Jeszcze w wieku 90 lat urządził wieczór recytatorski. Radość i odprężenie znajdował w aktywnym wypoczynku. Od młodości, tak długo, jak siły mu pozwalały, w wolnych chwilach pływał pod żaglami i uczestniczył w spływach kajakowych, uprawiał tenis i inne dyscypliny sportu. Wspólnie z żoną podróżował z przyczepą i namiotem, a gdy nie wyjeżdżał, prowadził dom otwarty. Lubił ludzi i prowadził bujne życie towarzyskie. Dom i rodzina stanowiły w Jego życiu wartość szczególną. Z ukochaną Wiesławą, z którą zawarł związek małżeński w 1950 roku, stworzył solidną parę obdarzającą się miłością i szacunkiem, a w potrzebie wsparciem. Małżonkowie dzielili pasję do podróży, a Wiesława miała swój ważny wkład w pasję naukową męża dbając o stronę graficzną wydawanych przez Niego dzieł. Wspólnie wychowali dwoje dzieci: Beatę i Wojciecha, dla których Pan Andrzej był bardzo dobrym ojcem, kochanym, wesołym tatą. Poświęcał im wiele uwagi, uczył jeździć na rowerze i na nartach, zabierał na górskie wycieczki. Podróżował z dziećmi i dużo z nimi rozmawiał, dzieci zawsze mogły na Niego liczyć. Pan Andrzej pokazywał im świat i zawsze dbał, aby miały warunki do nauki i udanego startu w dorosłe życie. Był bardzo dumny, gdy syn idąc w ślady taty wybrał karierę naukową i został biologiem. Jego corka Beata poświęciła Tacie takie oto wspomnienie: Kiedy mysle Ojciec " gdybym musiala napisac artykul pt "kiedy mysle Ojciec" byloby to nieco trudne. Przeciez stwierdzam, ze prawie stale mysle-Ojciec. Po prostu zasady, jakie w nas wpoiles, ,mimo, ze wtedy bardzo sie przeciw nim buntowalam i nie zawsze bylismy tego samego zdania, pozostaly i mam je tak wpojone,ze chcac nie chcac zyje wedlug nich. Duch Ojca towarzyszy mi, powoluje sie czesto na Ciebie, czesto rozmawiamy o Tobie, opowiadam o Tobie znajomym, ktorzy Cie nie znaja, pokazuje Twoje ksiazki i ciesze sie, kiedy uslysze Twoje nazwisko w telewizji- to moj Ojciec, mowie wtedy z duma. Mimo. ze przeczez czesto nie zgadzalismy sie ze soba, (nasze pokolenie podchodzi do zycia lzej niz wasze)to jednak wartosci przez Ciebie wpojone przetrwaly . Przeciez dla nastepnego pokolenia ocenia sie chyba ludzi tym co z nich przetrwalo. A przetrwalo bardzo wiele. Dziekuje Ci bardzo." Po latach, gdy dzieci dorosły, Pan Andrzej został dziadkiem Ireny i Ingrid oraz Olgi i Ingi, z których się bardzo cieszył. Miał także szczęście doczekać prawnuczek: Leni i Elizy oraz Yasminy, którą zdążył poznać, gdy odwiedziła Go parę dni przed Jego śmiercią. Było to dla Pana Andrzeja bardzo ważne spotkanie. Pan Andrzej był człowiekiem rodzinnym, a Jego bliscy wiedzieli, jak wiele dla Niego znaczą. Los nie oszczędził mu także bolesnych przeżyć. 9 lat temu pożegnał swoją kochaną żonę Wiesławę, z którą w doli i niedoli, zdrowiu i chorobie przeżył ponad 60 lat do kresu, jaki wyznaczył im los… Pożegnał też brata i wielu krewnych, przyjaciół, znajomych. I coraz mniej było tych, którzy pamiętali wspólne początki, których Pan Andrzej mógłby zapytać: - A pamiętasz?... I tylko przyjaźń tych, którzy tu przybyli, pozostała niezmienna, jak zasuszony kwiat, którego płatki nigdy nie zmieniły kształtu ni koloru. Dzisiaj na pożegnanie Pana Andrzeja przynieśliśmy żywe kwiaty. Są wyrazem pamięci, miłości i przyjaźni wobec tych, którzy opuszczają nas bezpowrotnie. Zaś u progu tej zimy nadszedł dzień, w którym przyszło nam pogodzić się z Jego nieobecnością. Nieobecnością człowieka, którego będzie nam bardzo brakowało. Andrzej Danysz zmarł po krótkiej chorobie w piątek, 2 grudnia, w wieku bez mała 99 lat, pozostawiając najbliższych w głębokim smutku. Odszedł w zaciszu własnego domu. Wraz z Jego śmiercią zamilkło na zawsze kolejne świadectwo historii rodziny i historii Kraju.